* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 24 czerwca 2025

Jeremy Renner: Mój następny oddech

Media Rodzina, Poznań 2025.

Walka

Jeremy Renner to ten aktor, który sceny kaskaderskie kręcił bez pomocy. Jako Hawkeye w Avengersach dał się poznać szerokiej publiczności – ale nie o rolach i filmach będzie opowiadać w książce „Mój następny oddech”. Chociaż trzeba przyznać, że jeśli dobry ghostwriter zamienił tę historię w wyjątkową książkę, kolejny może sobie poradzić z niezwykłym scenariuszem. Ta książka to świadectwo walki o życie. Jeremy Renner spędza czas z rodziną na zjeździe, w górach. Zamierza niedługo zabrać swoich bliskich na narty, ale ponieważ nagłe załamanie pogody sprawiło, że drogi są nieprzejezdne, musi najpierw uporać się z odśnieżeniem trasy. I popełnia błędy, które będą go sporo kosztowały. Nie zaciąga hamulca w ratraku – sześciotonowy pojazd w pewnym momencie ześlizguje się prosto na siostrzeńca Jeremy’ego – a następnie bohater książki próbuje naprawić to niedopatrzenie i… skacze, żeby dostać się do kabiny.

Wszystko, co najbardziej dramatyczne, rozgrywa się na pierwszych kilku stronach, tak, żeby czytelnicy nie mieli wątpliwości, co właściwie się wydarzyło – ale autor będzie jeszcze wielokrotnie powracał do sytuacji jak z horroru. Nagle bożyszcze tłumów, aktor-twardziel zostaje wciągnięty pod ratrak i całkowicie zmiażdżony. Czuje, jak pękają kolejne kości, widzi własne oko, które wypłynęło z oczodołu i wie, że został wgnieciony w lód. W pewnym momencie musi przerzucić ciężar narracji z własnych wspomnień na relacje innych – bo na szczęście udało się sprowadzić pomoc. Nastoletni Alex, siostrzeniec Rennera, alarmuje ludzi z okolicznych domów (na szczęście trafia do jedynego miejsca, w którym ktoś jest: sąsiedzi nie tylko przydadzą się w bezpośrednim działaniu, ale też mogą wezwać pogotowie i helikopter). I teraz walka o przetrwanie zaczyna się na dobre. Ale nie jest to literatura szpitalna. Autor mocno podkreśla samoświadomość w koszmarnych chwilach. Wie, że musi oddychać, żeby dać szansę medykom dotrzeć na miejsce wypadku. Działa w szoku, ale później przypisuje swoje zachowanie codziennym treningom i umiejętnościom nabywanym na różnych etapach życia. Najważniejsze to doczekać do przyjazdu lekarzy. I właściwie tylko momentu zbierania z lodu pokiereszowanego aktora nie ma w książce rozpisanego na sekundy. Całą resztę czytelnicy poznają bardzo dokładnie. Jednak Jeremy Renner po przeżyciu śmierci klinicznej wraca do błyskawicznej walki o samodzielność i zdrowie. Kiedy już trafi do szpitala, zamiast analizować w nieskończoność swoje obrażenia, koncentruje się na tym, dlaczego zależało mu na szybkim wyjściu do domu. Podkreśla też nieustannie rolę i wsparcie bliskich. Wie, że im również zgotował prawdziwy koszmar – i od własnego optymizmu uzależnia szczęście innych. To podejście pozwala mu dokonać publicznego rachunku sumienia i przekonać czytelników, jak ważna jest wola przetrwania. Oczywiście liczy się tutaj niebywałe szczęście: fakt, że autor nie zginął pod gąsienicami ratraka, zakrawa na cud – a skoro jeden cud już się odbył, kolejnym trzeba pomóc samodzielnie.

Dużo w tej książce wdzięczności i dodawania otuchy innym, dużo silnych emocji – liczy się jednak wyjątkowy happy end. Ze „zdarzenia” autor wyciąga lekcję dla siebie, wprowadza do swojego zachowania reakcje i cechy, które do tej pory nie gościły zbyt często w jego biografii. Może jednak tworzyć siebie na nowo – i to z chęcią robi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz