* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 31 października 2023

Barbara Kingsolver: Demon Copperhead

Filia, Warszawa 2023.

Życie odnalezione

Olbrzymią powieść wzorowaną na dziele Dickensa proponuje Barbara Kingsolver - "Demon Copperhead", dzisiejsze wcielenie Davida Copperfielda to prozatorski popis i przepis na wykorzystanie tematów znanych. Bo przecież autorka nie tworzy tutaj nowych treści, bazuje na tym, co znane i sprawdzone, przeprowadza czytelników przez doświadczenia Damona (zwanego od dzieciństwa Demonem) i pokazuje jego poplątane losy. Szczególnie ciężko doświadcza bohatera w jego dzieciństwie. Demona spotyka wszystko, co najgorsze - tylko po to, żeby udało się go zahartować. Samotna nastolatka z uzależnieniami nie radzi sobie ze sobą, a co dopiero z nieplanowanym dzieckiem - Demon pojawia się w najmniej gościnnym miejscu na świecie i od pierwszych minut życia musi radzić sobie niemal sam. Nie pomagają później ani znajomości matki, ani przedsiębiorczość, jakiej chłopak bardzo szybko się nauczy. Dzieci z patologicznych domów muszą dojrzewać szybciej, Demon błyskawicznie traci nadzieję na poprawę swoich warunków. Na szczęście może przynajmniej na początku liczyć na rodzinę swojego najlepszego przyjaciela - ale nawet i to może spotkać się z krytyką najbliższego otoczenia. Chłopak powinien nauczyć się, jak to jest liczyć wyłącznie na siebie, tak dla niego będzie najbezpieczniej i wiązać się to będzie ze znacznie mniejszą liczbą rozczarowań. Barbara Kingsolver nie chce ani na moment dać bohaterowi odpocząć, zamienia go w dzisiejszego Hioba, niszczy wszystko, na czym Demonowi kiedykolwiek może zależeć - bo to rozbudzi ciekawość czytelników, wyzwoli pytania o to, jak chłopak poradzi sobie w maksymalnie niegościnnym świecie. Z czasem Demon coraz lepiej odnajduje się w rzeczywistości, ale nie oznacza to, że będzie miał mniej problemów i zmartwień. Bohater zawiera kolejne znajomości i nie może liczyć na to, że któraś z nich poprawi jego warunki bytowe - autorka pilnuje tego, żeby Demon miał zawsze pod górkę i żeby rozczarowywał się zawsze, gdy będzie mu się wydawało, że już wszystko może się ułożyć. "Demon Copperhead to typowa powieść środka, początkowo historia o dojrzewaniu - bo bardzo dużo energii autorka wkłada w to, żeby ukazać codzienność ciężko doświadczanego przez życie dziecka - później już obraz psychologicznych przemian postaci. "Demon Copperhead" to apetyczna proza, która zmienia się i dojrzewa razem z bohaterem.

Oczywiście Barbara Kingsolver nie zamierza zatrzymywać się w trakcie przeprowadzanych obserwacji, mówi czytelnikom wszystko, co da się o bohaterze w konkretnym etapie jego życia powiedzieć, ale pamięta przy tym, jak ważne są punkty przełomowe. Puentuje każdy rozdział egzystencji Demona, podsuwa mu coraz to nowe wyzwania, które pozwolą czytelnikom na dokonywanie oceny charakteru przemian. Demon Copperhead testuje dla odbiorców to, ile człowiek jest w stanie znieść - i w jakie piekło może wpakować się na własne życzenie, kiedy już ma szansę decydowania o swoich losach. A to z kolei cenna lekcja dla wszystkich, którzy sięgną po tom. Barbara Kingsolver stawia na narrację w starym stylu, czasem w ogóle podbarwianą dialektami - zależy jej na epice z rozmachem, na możliwości powiedzenia czegoś więcej niż w dzisiejszym zabieganiu oczekują odbiorcy.

poniedziałek, 30 października 2023

Niesamowity spacer. Ogródek warzywny

Harperkids, Warszawa 2023.

Przesuwanie

W serii Niesamowity spacer dzieci mają okazję pobawić się książeczkami - i podoceniać fakt, że te książeczki bardzo się błyszczą. Oczywiście wciąż najważniejsze pozostają ruchome elementy - te partie rozkładówek, które można przesuwać, żeby odrobinę zmieniać i modyfikować obrazki. "Ogródek warzywny" to temat wiodący kolejnego tomiku - i nawet jeśli to nie kojarzy się z posrebrzanymi dodatkami, wykorzystanie takich elementów grafik jest cechą charakterystyczną dla całego cyklu. Chodzi po prostu o przyciąganie uwagi dzieci - o zapewnienie im tomików "innych" niż wszystkie, atrakcyjnych już w podstawowej warstwie.

Niewiele jest tutaj rozkładówek (a sam tomik ma małe rozmiary), a bardzo grube kartonowe strony sprawiają, że można zamieścić w nich nietypowe rozwiązania - elementy do ruszania i przesuwania, tak, żeby maluchy ćwiczyły na oglądaniu tej książeczki zdolności manualne. Nie dzieje się w obrazkach wiele: królik podjada kapustę, pszczoły latają między kwiatkami, a motyle wznoszą się nad łąką. Większe zaskoczenia mogą przynieść fragmenty wnoszące coś nowego do obrazków: na okładce kret pojawia się z potomstwem, a podlewanie krzaków da się ukazać kolorem. To z pewnością spodoba się dzieciom i zachęci do dokonywania kolejnych odkryć. Chociaż na każdej rozkładówce pojawia się jednozdaniowy opis sytuacji, żeby rodzicom łatwiej było szybko zorientować się w temacie i zaprezentować go dzieciom - to większość akcji znajduje się na obrazkach, trzeba po prostu przyjrzeć się im i wyciągnąć odpowiednie wnioski, przekonać się na własne oczy, o co chodzi w konkretnej sytuacji. Dzięki temu dzieci mogą oglądać książeczkę samodzielnie i bawić się nią do woli - przystosowana została do tego, żeby łatwo im było korzystać z kolejnych rozkładówek: zresztą interaktywny charakter także ma znaczenie - to tomik, który oddaje się maluchom, żeby zapewnić sobie chwilę spokoju.

Obrazki komputerowo przygotowywane są infantylne, ale wypełnione mnóstwem szczegółów - zwłaszcza w roślinach widać chęć odwzorowywania jak największej liczby detali. Z kolei sylwetki zwierząt są celowo przerysowywane, karykaturalizowane i udziwniane tak, by wypadały jak najbardziej bajkowo. Chodzi między innymi o to, żeby książeczka nie znudziła się dzieciom - temat uprawy ogródka warzywnego nie należy może do najbardziej pożądanych przez kilkulatki - chociaż do części odbiorców powinien trafić. To książeczka przeznaczona do zabawy - trudno byłoby ją raczej traktować jak publikację edukacyjną. Jednak sporo zależy od rodzaju zabaw, jakie dzieci wymyślą (albo jakie podpowiedzą im rodzice). Można tu ćwiczyć opowiadanie historyjek i spostrzegawczość - bo przecież trzeba przyjrzeć się rysunkom, żeby zaprezentować ich zawartość. Można też dać się zaskoczyć tym, co zmieni się na obrazkach po ruszaniu konkretnych elementów stron. Już samo manipulowanie częściami rozkładówek będzie ważnym elementem rozwoju dziecka - ale też sposobem na przyciąganie do lektur w późniejszym życiu. "Niesamowity spacer. Ogródek warzywny" to propozycja dla najmłodszych, zwłaszcza tych zainteresowanych naturą.

niedziela, 29 października 2023

Gertrude Kiel: Co nam mówi niebo? Opowieść o wszechświecie i tych, którzy go badali

To tamto, Czarna Owca, Warszawa 2023.

Tajemnica ciotki

Gertrude Kiel chce przybliżyć młodym czytelnikom historię odkryć astronomicznych, ale jednocześnie myśli o tym, żeby przyciągnąć dzieci do książki i zachęcić je czymś więcej niż tylko możliwością zdobywania wiedzy. Sytuacja przedstawiona w tomie "Co nam mówi niebo. Opowieść o wszechświecie i tych, którzy go badali" wydaje się standardowa: oto William. Chłopiec, który nie może zostać sam w domu: tata aktualnie ratuje ludzi, leczy chorych w Etiopii. Mama z kolei ma szkolenie i na tydzień musi wyjechać. A to oznacza, że Williamem zaopiekuje się jedyna krewna, ciotka Gunvor. Nie należy ona do idealnych towarzyszy zabaw dla kilkulatka, William nie spodziewa się niczego dobrego. Co więcej - podejrzewa, że czeka go najgorszy tydzień w życiu. Tymczasem ciotka Gunvor, która nie ma podejścia do dzieci, nie zamierza przejmować się nowym domownikiem nad miarę. Nie interesuje się jego alergiami pokarmowymi, nie przejmuje się restrykcyjnymi porami posiłków. Mało tego, wydaje się, że pozostawi chłopca samemu sobie - wychodzi z założenia, że dziecko potrafi o siebie zadbać. William, który spodziewa się męczącego towarzystwa, może czuć się dziwnie: u ciotki na pewno jest inaczej niż w domu, ale bohater nie ma pojęcia, jak bardzo inaczej. "Co nam mówi niebo" to zestaw wykładów - opowieści, które prowadzić będzie ciotka, a które dotyczą badania kosmosu. Są tu przeskoki do zamierzchłej przeszłości, opowieści biograficzne, a także szkatułkowe relacje zamykane jako całostki w tej powieści. Chodzi o to, żeby przedstawić jak najwięcej faktów i ciekawostek. Ciotka Gunvor wie między innymi, jak doszło do mierzenia czasu w sposób znany do dzisiaj - i do czego ludziom wieki wcześniej potrzebne były gwiazdy. Nie ma tu nudy, wszystko wydaje się fascynujące - i to nie tylko dla Williama. Ten jednak zostaje wprowadzony w sprawy, nad którymi wcześniej nawet nie miał szans się zastanowić. Ciotka dzieli się swoją wiedzą i pozwala odkrywać nowe przestrzenie, a ponieważ traktuje chłopca jak dorosłego - ten czuje się doceniony i tym pilniej słucha.

Ale trzeba jakoś zachęcić do czytania dzieci, które niekoniecznie widzą w kosmosie szansę na ciekawe opowieści. Dlatego też przed pierwszym wykładem William mocno cierpi: chociaż znalazł klucz do dotarcia do nieprzystępnej ciotki i umiejętnie go wykorzystuje, bardzo chciałby skorzystać z toalety, tymczasem każde pytanie prowadzi do kolejnych rozbudowanych tłumaczeń. W efekcie wyobraźnia odbiorców kierowana jest z kosmosu na sprawy znacznie bardziej przyziemne, ale też komiczne dla czytelników. Ponadto pojawia się też powracający jak refren huk o niewiadomym dla chłopca pochodzeniu: ciotka nie chce wytłumaczyć, co tak hałasuje, więc William będzie musiał sam odkryć źródło harmidru. A to kolejna przygoda. "Co nam mówi niebo" nie jest do końca statyczną opowieścią, pojawia się tu mnóstwo ciekawostek i niespodzianek dla odbiorców - książka została przygotowana tak, żeby usatysfakcjonowani nią byli odbiorcy poszukujący literackich doświadczeń oraz ci, którzy są zainteresowani badaniem kosmosu. Gertrude Kiel wie, jak przemycać wiadomości w powieści, która głównie w tym celu powstała.

sobota, 28 października 2023

Cristal Snow: Pati Miłorzeszek i klątwa upiornej gorączki

Nasza Księgarnia, Warszawa 2023.

Zaraza

"Pati Miłorzeszek i klątwa upiornej gorączki" to drugi tom przygód małej rezolutnej wróżki, która urodziła się z wadą serca. Pati Miłorzeszek nie oszczędza się jednak - i o chorobie zapomina zawsze wtedy, gdy trzeba coś zdziałać, pomóc przyjaciółkom albo ocalić rzeczywistość. Cristal Snow nie oszczędza bohaterki ani czytelników - chce, żeby po powieść o wróżce sięgali chłopcy na równi z dziewczynkami - to opowieść pozbawiona płci sama w sobie, uniwersalna i intrygująca maluchy. Tym razem Pati i jej dwie przyjaciółki mają opiekować się małym rodzeństwem jednej z postaci. Opieka jest niezbędna: wszyscy inni chcą bawić się na imprezie. Problem w tym, że dzieci brykają bardziej niż zwykle - a za tym kryje się coś bardzo groźnego. Podopieczni trzech wróżek dostają upiornej gorączki - a to wywołuje potężny strach u wszystkich dorosłych. Nikt nie pamięta już czasów poprzedniej zarazy, wiadomo jednak, że dzieci przechodziły chorobę stosunkowo łagodnie - przez tydzień zachowywały się jak małe upiory, ale później wracały do swojej rzeczywistości. Dorośli... dorośli nabierają wody w usta i udają, że nie wiedzą, co stanie się, jeśli ktoś z nich zostanie zarażony. Wróżki muszą zatem samodzielnie odkrywać to, co dla nich ważne i co rzuci nowe światło na temat upiornej gorączki. Istnieje w bibliotece wprawdzie książka dotycząca tej epidemii, ale jest ona strzeżona pewnym zaklęciem.

Cristal Snow z jednej strony zajmuje się światem pandemicznym. Pokazuje strach przed zarażeniem się i zachorowaniem, unikanie istot, które zostały dotknięte dramatem. Przedstawia sytuację z różnych perspektyw: bo dzieci nie wyglądają na zbyt zmęczone czy wycieńczone chorobą, wprost przeciwnie - rozsadza je energia. Gorzej wyglądają ich opiekunowie, którzy nie mają szans na choćby chwilę wytchnienia. Pati Miłorzeszek sama nie przejawia oznak choroby, może się zatem zająć rozwiązywaniem zagadki. Jednak z drugiej strony Cristal Snow stawia na inny aspekt codzienności znany dzieciom. To problem złośliwych i wrogo nastawionych maluchów. Największa nieprzyjaciółka Pati, Hela Trela, to dziewczynka, która nie przepuści żadnej okazji, żeby dokuczyć wróżce. Hela wygłasza opinie, które mocno ranią, a do tego rzuca oskarżenia i podejrzenia, które sprawiają, że od Pati Miłorzeszek i jej przyjaciółek mogą odsunąć się koleżanki. I to właśnie Hela zapada na tajemniczą chorobę - mogłaby zatem pomóc w rozwiązaniu zagadki, nad którą biedzą się wróżki. Tymczasem sama podsuwa rozwiązanie zupełnie innej zagadki, dotyczącej nieprzyjemnych reakcji. Hela nie bez powodu zachowuje się źle, ale żeby to odkryć, trzeba będzie wczytać się w powieść: Cristal Snow podsuwa wyjaśnienie. I jednocześnie dzięki temu może dotrzeć do dzieci, które biedzą się z podobnymi reakcjami rówieśników - podpowie im, z czego czasami biorą się rozmaite złośliwości i uszczypliwości. To lekcja, w którą uwierzy się łatwiej, gdy ukryta jest w zgrabnej bajce.

piątek, 27 października 2023

Anna H. Niemczynow: Ciche cuda. Z zachwytu nad życiem

Luna, Warszawa 2023.

Przeżycia

Anna H. Niemczynow dała się poznać jako autorka powieści obyczajowych i w swojej książce "Ciche cuda" pisze o protestach wydawniczych w związku z planowanym tomem-zwierzeniem. Z pewnością może trochę zmienić postrzeganie siebie jako autorki, a nadmierna szczerość może jej ułatwić odpowiadanie na najczęstsze pytania ze spotkań autorskich, ale raczej nie pozwoli na poszerzenie grona odbiorców. Przede wszystkim ze względu na to, że "Ciche cuda" są przesycone kaznodziejstwem i to niezbyt szczęśliwie prezentowanym. Autorka przemyca sporo doświadczeń z własnego życia, ale bez przerwy podkreśla, że pokonała trudności dzięki boskiej interwencji. I nawet to nie byłoby problemem w lekturze - bo pisarkom, które zapewniają wytchnienie, odbiorczynie dużo potrafią wybaczyć. Gorzej, że Anna H. Niemczynow nie dopuszcza nawet do świadomości istnienia innych światopoglądów i wyklucza czytelniczki spoza sfery eksponowanej religijności. "Nasz Pan Jezus" czy bezustanne tworzenie kolejnych modlitw i dzielenie się nimi to czynnik, który spowoduje odrzucenie tomu przez sporą grupę odbiorczyń niekoniecznie zgadzających się ze światopoglądem autorki. Religijność Anny H. Niemczynow sama w sobie staje się źródłem negatywnych komentarzy, o czym autorka pisze - krytykowana jest za łączenie wiary z mantrami czy jogą. To jednak nie ma aż tak wielkiego znaczenia jak założenie, że wszyscy mają podobne do niej stanowisko w kwestii Boga i kościelnych ceremonii. Obok religijności jeszcze jedna sprawa powraca jak refren w tej książce: Anna H. Niemczynow podkreśla rolę swojego uśmiechu. Nie pogody ducha, nie radości życia, ale własnie szerokiego uśmiechu obecnego zwłaszcza na fotografiach: podkreślanie faktu, że uważa ten uśmiech za zaletę automatycznie oddala jego naturalność i szczerość, zupełnie jakby zamieniał się w maskę i stanowił sposób na przykrycie rzeczywistych odczuć. Oczywiście ma przynosić nadzieję czytelniczkom, które znalazły się w trudnej sytuacji - dowiedzą się one, że zawsze warto prezentować światu uśmiechnięte oblicze na przekór wszystkiemu - a jednak raczej trudno uwierzyć w intencje autorki.

Anna H. Niemczynow dzieli się z czytelnikami faktycznie trudnymi przeżyciami: doświadczyła rozwodowej traumy (z nieszczęśliwego małżeństwa wyrwała się do kochanka, za co spotkała ją fala krytyki), w domu rodzinnym zetknęła się z brakiem akceptacji i wręcz patologicznymi sytuacjami. Przeszła przez anoreksję i bulimię, uzależnienie od sportu, trudności związane z emigracją i życiem w obcym kraju, doświadczyła molestowania seksualnego w dzieciństwie... mnóstwo dramatów, które mają uwiarygodnić akcję kolejnych powieści. Dzieli się nimi autorka z czytelniczkami otwarcie i jednocześnie podsuwa też własne rozwiązanie na życie: odnalazła ukojenie w wierze. Gorzej, że nie widzi faktu, że nie wszystkim takie podpowiedzi pasują - i że w rzeczywistości zamyka sobie tym samym drogę do porozumienia z częścią potencjalnych czytelniczek. Raczej trudno jest oceniać takie książki od strony literackiej, bo nie o literackość w nich chodzi, stylistyka wypływa bezpośrednio z emocji i niewiele da się z nią zrobić. Zestaw przeżyć i ich rozkład w tomie to również wybór autorki - świadomej warsztatu. Można byłoby jednak chociaż trochę stonować religijność skapującą z co drugiej puenty - nie jest to potrzebne w takim natężeniu i bardziej męczy niż krzepi. Można zrozumieć, że autorka chciała stworzyć tę książkę na pohybel krytykom, jednak nie wszystko się tu udało.

czwartek, 26 października 2023

Ola Woldańska-Płocińska: Opowiem ci, mamo o kolorach

Nasza Księgarnia, Warszawa 2023.

Samodzielność

Kolory po prostu musiały się pojawić w jednym z tomików w serii Opowiem ci, mamo. Duże kartonowe picture booki służą ćwiczeniu przez dzieci umiejętności opowiadania - doskonaleniu sztuki narracji i trenowaniu spostrzegawczości czy umiejętności kojarzenia faktów. Odbiorcy otrzymują tutaj wielkoformatowe rozkładówki wypełnione szczegółami obrazkowymi - na ich podstawie mają stworzyć własną opowieść. Zwykle prowadzeni są przez kilkoro bohaterów przedstawianych na pierwszej stronie i przez temat wiodący. W "Kolorach" jako tomiku o temacie dość abstrakcyjnym jednak tematu wiodącego nie będzie - przynajmniej nie w stylu, do jakiego dzieci się już zdążyły przyzwyczaić. Ola Woldańska-Płocińska ogranicza bowiem warstwę tekstową maksymalnie. Rezygnuje z jakichkolwiek komentarzy, które trzeba by było przeczytać - pojawiają się jedynie (i co najwyżej) nazwy kolorów w kilku językach - ale pełnią rolę ozdobników bardziej niż zestawu liter. Na czwartej stronie okładki dzieci dostają jedną prezentację, której mogły spodizewać się wcześniej: to przedstawienie myszy, zabawnych bohaterek łączących kolejne kadry. Myszy mają swoje charakterystyczne cechy - jedna lubi jeść, inna tylko próbuje wszystkiego. Jedna uwielbia tańczyć, dwie inne stanowią parę bliźniaków, chociaż w ogóle nie są do siebie podobne. A jedna mysz w ogóle nie wiadomo, kim jest i co robi, bo bez przerwy się przebiera. To sympatyczna niespodzianka dla oglądających tomik - i też punkt zaczepienia, tak, żeby wiadomo było, jak prowadzić swoją opowieść.

Bo poza myszami - nikt nie ma pojęcia, dokąd wyobraźnia autorkę doprowadzi. Na kolejnych rozkładówkach pojawiają się obrazki złożone z szeregu mniejszych motywów i symboli. W zasadzie wszystko, co z danym kolorem się kojarzy, może autorka tu zamieścić - a to, co się standardowo nie kojarzy, może podbarwić. I tak przy czerwonym pojawi się koniecznie serce, truskawka i rak, czerwony autobus czy znak drogowy, gil i gaśnica - ale poza tym także dzięcioł z czerwonąc czapeczką z piór. Jeśli pojawiają się jakieś istoty ludzkie - to w ubraniach w odpowiednich kolorach. Oczywiście mysie bohaterki pozostają sobą. Ale oznacza to, że każda rozkładówka ma mocno dominujący kolor-temat w przeróżnych odcieniach i tylko kilka dodatków: białych, czarnych lub szarych. Bardzo rzadko pojawia się dodatkowy kolor jako bardzo drobne uzupełnienie. I tak przez dziesięć kolorów Ola Woldańska-Płocińska przeprowadza dzieci. Nie poprzestaje na tym, nie chce znudzić monotonią wysiłków, dlatego też wprowadza dodatkowo rozkładówki z zadaniami i wyzwaniami dla najmłodszych. Uczy między innymi, jak łączyć kolory, ale proponuje też gry i łamigłówki dla najmłodszych - labirynty do przejścia czy porównywanki, żeby dzieci mogły trenować także inne umiejętności, nie tylko sztukę opowiadania. Dzięki temu zabiegowi lektura nie znudzi im się zbyt szybko i będzie stanowić źródło rozrywki, a nie tylko żmudnych ćwiczeń. Tutaj dzieci nie będą zauważały wysiłku poznawczego wkładanego w odbiór - na tym polega siła tomiku.

środa, 25 października 2023

Michał Kokot: Polska na podsłuchu. Jak Pegasus, najpotężniejszy szpieg w historii, zmienił się w narzędzie brudnej polityki

Agora, Warszawa 2023.

Brudna walka

Michał Kokot prowadzi dziennikarskie śledztwo i cała książka jest zapisem zebranych informacji oraz próbą pokazania warsztatu - na marginesie opowieści. Autor skupia się na sprawie Krzysztofa Brejzy, ale w szeroko zakrojonym śledztwie przygląda się też wydarzeniom, które stały się udziałem jego rodziny, a które pokazały brudną polityczną walkę. Właściwym bohaterem opowieści jest Pegasus, program pozwalający inwigilować właścicieli smartfonów (w tym wypadku powiązanych z polityką) - sprzedawany tylko rządom państw i, jak się okazuje, otwierający spore pole do nadużyć narzędzi kontroli. Kokot nie zajmuje się całym politycznym światkiem, zatrzymuje się na sprawach Brejzów - przynajmniej w tej książce. Nadaje swojej opowieści ramy sensacyjności, zaczyna od tajemniczej i tajnej podróży do informatora, który podzieli się wiadomościami, ale za cenę rezygnacji z jakichkolwiek sprzętów nagrywających czy telefonów, kończy wyjazdem z miejsca, w którym mogłoby powstać co najmniej kilka scenariuszy filmów sensacyjnych. Później jednak o nadawaniu takiego tonu relacji zapomina - zbyt skoncentrowany jest na przywoływaniu kolejnych pytań i odpowiedzi, sytuacji i scen, które prowadzą do lepszego zrozumienia, co właściwie się stało. Odpryski informacji trafiały do szerokiej grupy odbiorców za sprawą mediów - jednak często w wersji mocno przeinaczanej lub nie do końca wyjaśnianej. Michał Kokot stawia sobie za cel opowiedzenie, jak to z tym Pegasusem było. Ogląda całe widowisko na politycznej arenie: pokazuje, jak w trakcie kampanii politycznej można zniszczyć przeciwnika, odpowiednio manipulując uzyskanymi z jego telefonu danymi. Jest tu mnóstwo znaków zapytania, ale też mnóstwo motywów, które w zalewie medialnych doniesień by zginęły. Kokot szuka wyjaśnień, zaznacza, kiedy odpowiedzi nie uzyskuje - ale wypełnia wówczas miejsce na nią opisem reakcji. Stara się przybliżać czytelnikom bardziej ludzki niż polityczny wymiar sprawy. Przeprowadza przez temat faktur wystawianych za niewykonane usługi, ale spory nacisk kładzie na reakcje emocjonalne, zachowania, które nie kojarzą się z precyzyjnie obmyślanymi planami: w obliczu nieuchronnej kary każdy z niechlubnych bohaterów szuka sposobu na to, żeby wykręcić się od odpowiedzialności - i takie reakcje, chociaż z ludzkiego punktu widzenia zrozumiałe i oczywiste, mogą najbardziej zaskakiwać w opowieści o politycznej walce.

Jest "Polska na podsłuchu" książką efemeryczną: może szybko zniknąć z rynku, kiedy tylko przebrzmią echa sprawy przedstawianej przez Kokota. Równie dobrze może funkcjonować jako punkt odniesienia w przypadku dyskusji nad bezpieczeństwem w świecie gadżetów elektronicznych i w rozmowach o możliwych nadużyciach przy rozwoju technologii. Michał Kokot nie troszczy się o stronę literacką czy reportażową, interesuje go proces przekazywania wiadomości czytelnikom - i na to kładzie największy nacisk. Przytacza czasem cytaty, które niewiele wniosą do samej narracji, ale ilustrują rzeczywistość osób zamieszanych w pegasusową aferę. Ucieka od zatrzymywania się na dłużej przy konkretnych momentach, dba za to o szczegółowe pokazywanie kulis sprawy. "Polska na podsłuchu" to analiza bardzo wyrazistego przykładu stosowania programu - przede wszystkim dla zainteresowanych tematem.

wtorek, 24 października 2023

100 lat Harvard Business Review. Biznesowe artykuły i koncepcje stulecia

Rebis, Poznań 2023.

Przekrój w firmie

"100 lat Harvard Business Review. Biznesowe artykuły i koncepcje stulecia" to potężny tom dla wszystkich zainteresowanych przemianami w zarządzaniu i rozwojem pomysłów marketingowych. Na przykładzie przedstawianych tu artykułów widać wyraźnie, jak ewoluowało podejście do prowadzenia firmy. Autorzy tego wyboru starają się pokazywać teksty wartościowe, ważne i przełomowe, do dzisiaj dające do myślenia, ale też wpisujące się w sam rozwój myśli biznesowej. Znajdą się tutaj artykuły poświęcone równości płci i ras w miejscu pracy, znajdą się wywiady z tymi, którzy próbowali przeprowadzić rewolucję na rynku biznesowym i zwracali uwagę na aspekty do niedawna nieobecne w dyskursie publicznym. Znajdą się treści związane ze strategiami marketingowymi na przykładach kolejnych firm (tych, które odniosły sukces i tych, które musiały się przebranżowić, żeby przetrwać). Analizy zachowań menadżerów i dyrektorów, szefów w firmach i działań promocyjnych. Jest tu mowa o tym, czego potrzebują pracownicy i jak nimi kierować, jak szukać motywacji w zespole i jakich błędów nie popełniać. Wszystko to tworzone jest na bieżąco, z potrzeby chwili - i odnosi się do aktualnej sytuacji na rynku. Dzisiaj zatem do części artykułów z tego tomu trzeba będzie przyłożyć nieco inne narzędzia interpretacyjne - część odkrywczych koncepcji dawno funkcjonuje w wersji znacznie bardziej rozwiniętej, część wydaje się dzisiaj archaiczna. Liczy się tu jednak uniwersalne podejście do ludzi tworzących firmy - i do mechanizmów rynkowych, które nie zmieniają się aż tak gwałtownie, żeby teksty stały się niepotrzebne czy wprowadzające w błąd. Warto je prześledzić i przyjrzeć się omawianym strategiom - żeby móc później przełożyć wiadomości z historii biznesu na dzisiejsze realia. Różni autorzy odnoszą się do różnych aspektów prowadzenia firmy, jedni będą zwracać większą uwagę na relacje w zespole, dla innych istotne będą wyłącznie wyniki zależne od sytuacji na rynku. Za każdym razem naświetla się tutaj inny aspekt - i to wielki atut książki.

Ten tom spodoba się nie tylko liderom grup i dyrektorom - wydawnictwo dotrzeć może do zwykłych czytelników, a oni także znajdą tu sporo porad i wskazówek dla siebie - wydobędą je bez trudu z ciekawych artykułów i komentarzy. Liczy się tu precyzja i uważne obserwowanie przemian na rynku - z tego można wyciągać wnioski na przyszłość. Z kolei przyszłość - czyli dzisiejszy odbiór - może zasugerować konieczne zmiany w firmach i zespołach. Sięganie po dawne artykuły nie musi być stratą czasu, przynosi szereg wartościowych spostrzeżeń i pozwala lepiej zrozumieć działania na rynku. Teksty zostały tak dobrane, żeby przyciągać czytelników i żeby pokazać im różne modele biznesowe. Ta lektura to nie tylko ciekawostka dla zainteresowanych prowadzeniem firmy i współpracą z ludźmi, ale także zestaw rozwiązań dla zwykłych ludzi - tak, żeby łatwiej im było odnaleźć się w dzisiejszym świecie.

poniedziałek, 23 października 2023

Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń. Szkodliwy szpital

Harperkids, Warszawa 2023.

Operacja

W ósmym tomie Serii niefortunnych zdarzeń Lemony Snicket zmienia trochę schemat powieściowy. Rezygnuje ze stałego motywu zamykania sierot Baudelaire w kolejnych - coraz gorszych - domach zastępczych lub miejscach, które mają zapewnić bezpieczeństwo, tymczasem wystawiają bohaterów na zagrożenie bezpośrednimi działaniami hrabiego Olafa. Teraz znowu Wioletka, Klaus i Słoneczko nie mają się gdzie schronić, a droga prowadzi ich do pewnego szpitala. Znowu trzeba będzie rozgryzać tajemnice i zagadki, odczytywać anagramy, tęsknić za trojaczkami, z którymi sieroty Baudelaire się już zaprzyjaźniły. Znów trzeba będzie się mierzyć z niebezpieczeństwami, bo przecież hrabia Olaf czyha w pobliżu i wciąż jest bardzo groźny. Lemony Snicket wysyła rodzeństwo na misję związaną z sekretem Jacquesa Snicketa - trzeba będzie wejść do archiwum (a raczej przedostać się tam sposobem) i znaleźć odpowiednie dokumenty, żeby odkryć wstrząsającą wiadomość z przeszłości. I tu już powoli autor zaczyna zmierzać w stronę rozwiązania całej opowieści. Na razie jeszcze ostrożnie - ale nie szczędzi dzieciom kłopotów i wyzwań. Wiadomo, że Słoneczko radzi sobie coraz lepiej nie tylko z przegryzaniem kolejnych elementów, ale też z wygłaszaniem coraz bardziej sensownych komunikatów (autor standardowo tłumaczy ich znaczenia i co pewien czas spotyka się z powtórzeniem fragmentu: humor w tym zabiegu nie jest może zbyt wyszukany, ale wystarczający dla dzieci). Udaje się też twórcy serii wywołać obrazy rzeczywiście wstrząsające: Klaus i Słoneczko oddzieleni od siostry mają uczestniczyć w pewnej wyjątkowo trudnej operacji, operacji, która raczej nie ma szans na zakończenie się sukcesem. Wioletka tymczasem ma tu inną rolę do odegrania.

Zamiast powielania schematów w "Szkodliwym szpitalu" Lemony Snicket zapuszcza się w rejony mniej znane odbiorcom, znowu może kogoś zaskoczyć i zaszokować. Owszem, dobrze się bawi przez odradzanie czytelnikom lektury - ale jednocześnie przyciąga dzieci dynamiczną akcją i niepewnością co do przyszłości i przeszłości Baudelaire'ów. Tutaj chodzi o śmiech ironiczny i o oderwanie się od realistycznych obrazków - każdy element powieści nasycony jest absurdem, każdy służy czystej rozrywce i utrzymywaniu w całości szkieletu historii - ale nie przekonywaniu do świata bohaterów. To rzeczywistość nieprawdopodobna i niewiarygodna, chodzi o grę, jaką podejmuje autor z odbiorcami - wszyscy podczas lektury są tego świadomi i wszyscy akceptują te zasady. Wiedzą, że autor co pewien czas będzie ich wybijał ze świata, który tworzy, że będzie przypominał, że on tu rządzi - i będzie zapewniał stałe kotwice do codzienności odbiorców. Dzięki temu może epatować grozą i złem - bo nikt w to nie uwierzy, w nasyceniu, które w książce się pojawia. "Szkodliwy szpital", ósma część cyklu Seria niefortunnych zdarzeń to opowieść, która trochę zmienia rozkład sił w stosunku do poprzednich książek. Nie można do tej części podejść z przekonaniem, że odgadnie się jej rozwiązania - Lemony Snicket przypomina sobie o działaniach, które przysporzą mu znacznie więcej fanów niż powielanie sprawdzonych raz pomysłów.

niedziela, 22 października 2023

Juan de Aragón: Jak przeżyć w prehistorii

Nasza Księgarnia, Warszawa 2023.

Podróż w przeszłość

Można oczywiście opowiadać o wydarzeniach z bardzo odległej przeszłości, tak odległej, że nikt jej nie pozna z zapośredniczonych narracji. Można też wybrać się do świata, który już nie istnieje, uruchomić wyobraźnię i sprawdzać, co się tam spotykało. A raczej - sprawdzać, czego należało unikać, żeby przetrwać w prehistorii. "Jak przeżyć w prehistorii" to zabawny edukacyjny poradnik wprawdzie pozbawiony większości praktycznych aspektów, ale niosący sporo wiedzy - także na temat oceniania dziejów. Bo przecież odbiorcy przywykli do myślenia o osi czasu, o linearnym układaniu kolejnych etapów rozwoju człowieka - tymczasem Juan de Aragón informuje, że proces przypominał bardziej drzewo niż linię, część istot rozwijała się równolegle i mogła na siebie wpływać.

Prehistoria pełna była zagrożeń dla ludzi, którzy przecież dopiero co zaistnieli na Ziemi. I te zagrożenia autor wprowadza na ilustracjach w formie zagadek dla najmłodszych. Komentuje rzeczywistość pod kątem tego, w jaki sposób można było stracić życie. Przedstawia przecież odbiorcom zupełnie niezwykłą dla nich rzeczywistość, trudną do wyobrażenia - wymagającą wprowadzenia informacji, ale też zabawną. Liczy się tu humor - zwłaszcza że zagrożenie nie jest realne, odbiorcom nic się nie stanie - co najwyżej zyskają nieoczekiwaną porcję informacji. Odbędą jednocześnie wielką podróż w nieznane, z każdym krokiem podczas niej mogą odkrywać kolejne ciekawostki i niezwykłości. Autor pyta o to, jak wyglądali pierwsi ludzie i jakie elementy ich codzienności świadczyły o rozwoju. Sprawdza też, co jedli, jak polowali albo jak się bronili przed zwierzętami, jak uprawiali sztukę... Różne aspekty zwyczajnego życia w zamierzchłej przeszłości wydają się pasjonujące i nietypowe, zwłaszcza kiedy tłumaczy się zjawiska odkrywane przez archeologów przez nawiązania do dzisiejszej rzeczywistości. Juan de Aragón wie, jak przejrzyście i czytelnie opowiadać o prehistorii. Dokłada do tego całkiem sporo żartów i zmusza wręcz czytelników do identyfikowania się z bohaterami, tak, żeby łatwiej było im zapamiętać przedstawiane dane. "Jak przeżyć w prehistorii" to książka utrzymana w formie zestawu ciekawostek poradnikowych - chodzi tu o przekazywanie odbiorcom praktycznej wiedzy, informacji, które pozwolą przetrwać. I nie ma znaczenia, że takie sytuacje nie mają szans się powtórzyć w najbliższej przyszłości odbiorców - liczy się oryginalny sposób prezentowania treści i przemycania wiadomości. Juan de Aragón tworzy książkę edukacyjną, a przecież wypełnioną rozrywkowymi treściami - ciekawa forma łączy się tu z umiejętnym doborem danych, tak, żeby jak najwięcej powiedzieć odbiorcom, a jednocześnie nie zanudzić ich i nie zarzucić nadmiarem treści nie do przyswojenia. Ciekawa to książka także ze względu na dobrze przygotowaną stronę graficzną: komiksowe rysunki przyciągają uwagę i zachęcają do zgłębiania treści, liczy się tutaj dobra zabawa dla wszystkich maluchów. Tomik może przydać się do uzupełniania programów szkolnych i do zaspokajania ciekawości czytelników.

sobota, 21 października 2023

Anna Kaszuba-Dębska: Przybyszewska/Pająkówna. Głuchy krzyk

Marginesy, Warszawa 2023.

Przełom

Bardzo obszerna jest ta publikacja jak na fakt, że dotyczy postaci, która nie wyszła z cienia sławnego ojca mimo wkraczania w świat sztuki i która nie żyła zbyt długo. Stachna Przybyszewska jednak rozpala wyobraźnię i Anna Kaszuba-Dębska wertuje kolejne materiały źródłowe, żeby jak najwięcej dowiedzieć się o Dzidzi. "Przybyszewska/Pająkówna. Głuchy krzyk" to biograficzny dwugłos o pomijanych często w świadomości zbiorowej bohaterkach. Aniela Pająkówna pojawia się tu jako kobieta, która odważyła się pójść za głosem serca. Zakochała się w Stanisławie Przybyszewskim i kiedy zaszła z nim w ciążę - czekała na decyzję ukochanego. Być może skrycie liczyła na to, że zajmie miejsce Kasprowiczowej, być może była zbyt łagodna i łatwowierna - zresztą na to wskazywałoby długie finansowanie kochanka, który doskonale wiedział, jakimi słowami zwracać się z prośbą o dotacje. Aniela Pająkówna jako panna z dzieckiem nie miała łatwego życia, jednak budowała dla swojego dziecka lepszy świat. Z kolei Stanisława Przybyszewska jawi się tutaj raczej... obco. Na początku funkcjonuje w sposób zapośredniczony, jako obiekt obserwacji w listach i zapiskach matki. Później, kiedy już mogłaby podjąć proces autokreacji, w pewnym momencie wpada w uzależnienie od narkotyków (na co zresztą ma wpływ ojciec, przez długi czas nieobecny w jej życiu). Niewiele uda się o Przybyszewskiej powiedzieć, znacznie więcej Anna Kaszuba-Dębska jest w stanie wynotować na temat ech wokół Przybyszewskiego. Wprowadza do świadomości społecznej dwie kobiety z ubocza, czekające na swoją chwilę spełnienia.

"Przybyszewska/Pająkówna" to książka, która w dużej części opiera się na korespondencji. Listy pełnią tu ważną funkcję i nadają objętości publikacji. Liczą się jako źródła wiadomości na temat relacji między Anielą Pająkówną i Stanisławem Przybyszewskim (a że to relacja szczątkowa - trzeba uważnie przeglądać kolejne zdania, żeby trafić na trop i dowiedzieć się czegoś o tym (nie)związku), ale pokazują też charakter komunikacji międzyludzkiej. Epistoły są tu potężne, pozwalają dzielić się uczuciami, przemyśleniami, obserwacjami i wypełniać pustkę związaną z nieobecnością drugiej osoby. Aniela Pająkówna w swoich tekstach użytkowych przedstawia przede wszystkim zachowania Dzidzi (której długo nie chce nazwać) - to obserwacje młodej matki, która musi radzić sobie sama w życiu. Stanisław Przybyszewski potrafi zapewniać o płomiennym uczuciu (wprawdzie to zapewnienia wyjątkowo mało szczere, ale czytelnicy będą mogli je samodzielnie oceniać) po to tylko, by uzyskać konkretne wsparcie finansowe - odzywa się niemal wyłącznie po to, żeby skarżyć się na swój los i na brak pieniędzy, co Aniela błyskawicznie podchwytuje i na co się łapie. Z czasem do narracji dojdą też grafiki - reprodukcje dzieł Stanisławy Przybyszewskiej, tak, żeby odbiorcy otrzymali też mały przegląd jej działań w świecie sztuki. Jest "Głuchy krzyk" książką przedziwną: nie da się tu wypełnić wszystkich biograficznych luk, nie da się też odpowiedzieć na pytania, które najczęściej się będą podczas lektury nasuwać. Wydobywa z mroku dziejów bohaterki dalszoplanowe, pozwala im na moment zaistnieć w świadomości masowych czytelników - i prowadzi do prób zgłębiania relacji młodopolskich twórców. Stawia na aspekty biograficzne, nie twórcze - tu nie liczą się przeżycia związane ze sztuką, a międzyludzkie interakcje i działania.

piątek, 20 października 2023

Janice P. Nimura: Córki samurajów w podróży życia

bo.wiem, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2023.

Marzenie

Pięć dziewczynek, które łączy jedynie to, że pochodzą z rodzin samurajskich, ma trafić za granicę (do Ameryki), żeby tam się uczyć. Po powrocie będą dawały przykład innym dziewczynkom w Japonii. Mają stać się uosobieniem zbiorowych marzeń i zachęcić do odwagi w kierowaniu własnym życiem, mają też stać się symbolem otwarcia na zachód. Dziewczynki nie mogą traktować swojego wyjazdu jako misji szpiegowskiej: chodzi jednak o to, żeby przekonały się, jak żyje się za granicami Japonii i z jakimi wyzwaniami trzeba się wtedy mierzyć. Jest końcówka XIX wieku i taka sytuacja zaaranżowana zostaje po raz pierwszy - zanim ludzie przekonają się do tego, że mogą swobodnie podróżować i wybierać sobie miejsca zamieszkania, trzeba ich z taką myślą oswoić. I tu z pomocą przychodzą dzieci. Sutematsu, Ume i trzy inne bohaterki tomu "Córki samurajów w podróży życia" jeszcze nie wiedzą, jak wiele zmieni się w ich codzienności - i jaką cenę przyjdzie im zapłacić za decyzję cesarzowej. Nie mają nic do powiedzenia: nawykłe do wypełniania rozkazów i do posłuszeństwa mogą tylko zmierzyć się z tym, co nieuchronne. Jedynie najmłodsza Ume za granicę jedzie z optymizmem - jej ojciec przygotował ją na obcą kulturę, zresztą sam posługuje się angielskim i teraz Ume może podążać jego śladami. Ume jest najmłodsza, ale - być może - najbardziej rezolutna. A może po prostu nie wie jeszcze, co straci.

Janice P. Nimura towarzyszy małym dziewczynkom od momentu decyzji o podróży aż po dorosłość. Sprawdza, jak oczekiwania zderzały się z rzeczywistością i jak dzieci radziły sobie w obcym kraju. Rozczytuje przyjaźnie i nadzieje - bo przecież rzucone do Ameryki dziewczynki mogą trzymać się razem, żeby zapewnić sobie namiastkę zwyczajności. Ale analizuje też cały proces aklimatyzacji, odpowiada na pytania o przystosowanie się do nowego środowiska i o kontakt z japońską kulturą. Przecież kiedy dzieci mają kontakt wyłącznie z obcym językiem, mogą łatwo zapomnieć swojego ojczystego - i na to Janice P. Nimura też zwraca uwagę. Córki samurajów są odważne i przecierają szlaki innym, ale nie wszystkie wytrzymają oderwanie od bliskich. Kilka dziewczynek znajdzie swoje "drugie" rodziny, zbuduje trwałe więzi z opiekunami i poradzi sobie w nowym środowisku, dwie postanowią jednak wrócić. Tęsknota za bliskimi to jedno, ale jest jeszcze zestaw atrakcji codziennych, niekoniecznie do przewidzenia: kilkulatki wychowywane od początku w duchu skromności, powściągliwości i stateczności w Ameryce zyskują wolność, mogą skakać, biegać i nie przejmować się konwencjonalnymi strojami. Gorzej, że wpasowanie się z powrotem w sztywne ramy kulturowe wydaje się już niemożliwe, kiedy raz spróbowało się radosnej i nieskrępowanej zabawy. Podróż miała otworzyć córki samurajów na inność i pokazać im możliwości, jakie daje świat. Tymczasem uwidoczniła podziały kulturowe i znaczenie wychowania na rozwój człowieka. Janice P. Nimura bardzo ładnie kreśli ten temat. Zajmuje się od pierwszych stron nie tylko towarzyszeniem dziewczynkom - ale też budowaniem dla czytelników całego otoczenia. Przybliża japońską kulturę, stawia na synestezyjną narrację, w której zmieści się bardzo dużo ciekawostek. To cecha charakterystyczna tomu "Córki samurajów w podróży życia": mniej liczy się tu akcja, bardziej - namacalność opowieści. Bohaterki zwracają uwagę na detale, autorka w takim przekonaniu utrzymuje czytelników. Dziewczynki wrzucone w inną rzeczywistość radzą sobie na miarę własnych zdolności, chociaż mogą też liczyć na dorosłych z najbliższego otoczenia. Szukają sobie miejsca, a z czasem muszą też nauczyć się określać siebie - bo przecież oderwanie od ojczyzny na wczesnym etapie funkcjonowania i połączenie z obcą kulturą to przepis na tożsamościowe rozdarcie i dalsze komplikacje psychologiczne. Ale Janice P. Nimura uważnie towarzyszy córkom samurajów i nie pozwala nawet na moment zawahania.

czwartek, 19 października 2023

Talia Dutton: M jak monstrum

Nasza Księgarnia, Warszawa 2023.

Samodzielność

Jest to książka wybitna. Talia Dutton przekona do siebie nastoletnich czytelników, ale może też podbić serca jurorów w rozmaitych konkursach. Wykorzystuje powieść graficzną, żeby przedstawić historię fantasy o poszukiwaniu własnej tożsamości. Odwołuje się przy tym trochę do wyobraźni, trochę do Frankensteina (zresztą jedna z bohaterek, prowadząca eksperymenty naukowe, ma na imię Frankie, bo Talia Dutton inspiracji nie ukrywa). W tej powieści mimo jej oderwania od rzeczywistości w warstwie fabularnej odnajdą się czytelnicy za sprawą silnych emocji. "M jak monstrum" to historia wstrząsająca z różnych powodów. Frankie dla nauki zrobi wszystko. Ale ponieważ podczas jednego z niefortunnych eksperymentów zabiła siostrę, Maurę, postanawia naprawić swój błąd i wskrzesić dziewczynę. Składa jej ciało w całość, nieumiejętnie zszywa (szpecące szwy poprawić może sąsiadka) i przywraca Maurę do istnienia. Tyle tylko, że istota, która powstaje w ten sposób, nie ma wiele wspólnego z Maurą - towarzyszką szalonych działań w laboratorium. Z Maurą jako jedyna zachowuje kontakt: widzi ją w lusterkach i dzięki temu może udawać kogoś, kim nie jest. Mierzy się z oczekiwaniami otoczenia: Frankie chce w koszmarnej dziewczynie widzieć swoją siostrę: czeka na podobny zestaw wspomnień i na współpracę w badaniach. Tymczasem M nie jest Maurą. Nawet w detalach - zmusza się do picia gorzkiej herbaty, która wcale jej nie smakuje, ubiera się w stroje, których nie cierpi i powtarza wiernie to, co mówi jej Maura. Jednak na dłuższą metę tak nie może funkcjonować nawet człowiek stworzony w laboratorium i pozszywany z kawałków. Frankie w końcu się o tym przekonuje i zaczyna snuć plan naprawienia Maury - rozczłonkowania jej i poskładania na nowo. Z kolei M źle czuje się nie w dziwnym ciele, a w konflikcie między własną osobowością i oczekiwaniami bliskich. Dużo może poświęcić dla rodziny i akceptacji, ale Talia Dutton zadaje pytanie, ile ostatecznie.

"M jak monstrum" to książka, która pokazuje trudne tematy nurtujące nastoletnich czytelników - ale z innej perspektywy. Tutaj nie ma wydumanych problemów, które otoczeniu łatwo zbagatelizować czy odrzucić i oceniać przez pryzmat własnych doświadczeń. Jeśli M podporządkuje się działaniom Frankie, straci siebie - i to dosłownie. Jeśli będzie udawać kogoś, kim nie jest, będzie nieszczęśliwa. Talia Dutton znajduje sposób na przekazanie wiadomości o ludziach, którzy źle czują się w swoich ciałach - albo którzy padają ofiarami nadmiernych oczekiwań najbliższych. Akcja rozgrywa się tutaj w tekście i w rysunkach: ograniczanie kolorów sprawia, że komiksowość nie jest równoznaczna z infantylizmem, z kolei odpowiednie kadrowanie pozwala na ujawnianie najważniejszych emocji bohaterów. Talia Dutton ucieka od taniej sensacyjności i od budowania historii pod publiczkę - ma sporo do powiedzenia i nie da się zignorować tych przesłań. "M jak monstrum" to książka cenna i wyjątkowa, powinna trafić do jak najszerszego grona odbiorców - niech nikt nie da się zwieść okładkowej ilustracji, nie ma w niej najważniejszych wiadomości z tomu. Ta powieść graficzna pokazuje, jak wielki potencjał drzemie w gatunku wykorzystywanym zwykle czysto rozrywkowo.

środa, 18 października 2023

Zbigniew Rokita: Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych

Znak, Kraków 2023.

Uzyskane

Ta opowieść płynie i wielkie brawa dla Zbigniewa Rokity, że zdecydował się opowiedzieć o odkrywanej przez siebie Odrzanii bez zadęcia, z humorem i błyskotliwymi pomysłami. "Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych" to książka, w której można się rozsmakować - autor zabiera wszystkich ze sobą na włóczęgę nie tylko po "odrzańskich" miastach: pewnego razu ląduje nawet w Afryce, a autoironia pozwala mu odpowiednio skomentować każdą przygodę. Włóczęga po Odrzanii to zestaw odkryć turysty, reportera, dziennikarza przeprowadzającego wywiady, czytelnika, krytyka, gawędziarza i showmana, Zbigniew Rokita nie ogranicza sobie potencjalnych wcieleń, a jednak uzyskuje spójną i bardzo efektowną relację. Trochę Odrzanię odkrywa dla siebie - jako ten, który mógł ją poznawać z perspektywy bliskiego sąsiada, a trochę dla innych, mieszkańców Polski-Polski, którzy żyją spokojnie w Wiślanii i do głowy im nie przychodzi, że jest jeszcze jakaś inna wielka rzeka i że nad tą rzeką mogą mieszkać podobni im. Bo przecież podobni w Odrzanii być nie mogą, już sama historia temu zaprzecza, skomplikowane dzieje, przesiedlenia, wypędzenia i życie na walizkach, które strach rozpakować, bo nie wiadomo, czy zaraz nie trzeba będzie wyjeżdżać. Trochę tej historii Zbigniew Rokita przybliży odbiorcom - ale zrobi to bardziej jak prestidigitator niż poważny dziejopis, więcej w nim wciąż dziejopisarza niż uczonego-purysty. I bardzo dobrze, dla czytelników bardzo dobrze, bo zabawa przy lekturze "Odrzanii" będzie więcej niż znakomita.

Autor przemierza Odrzanię i z tego przemierzania zwierza się odbiorcom, których traktuje momentami jak współtowarzyszy wędrówki. Jeśli gdzieś coś odpada, wyziera spod tynku, psuje się albo zmienia - on to odnotuje i wyciągnie z tego wnioski. Jeśli gdzieś uda się zaobserwować niekonsekwencje albo zderzenia reprezentacyjnych ideałów z sowizdrzalską rzeczywistością - Rokita z pewnością na to trafi i podzieli się z odbiorcami odpowiednim komentarzem. Niby złośliwym, ale dobrodusznym, bo przecież czuje sentyment do Odrzanii. Nie tak wielki jak do Śląska - i na szczęście, bo dzięki lekkiemu dystansowi automatycznie cała ta relacja lekkości nabierze, zamieni się w podróż bez odgórnie wyznaczonych celów, w podróż, w której wszystko wolno - byle tylko doprowadziło do lepszego zrozumienia miejsca i ludzi. Rokita wie, jak szukać. Tworzy mu się (sam) łańcuszek rozmówców i niebanalnych postaci, które z pewnością uzupełnią jakoś jego wiedzę, każdego interlokutora autor podchodzi inaczej i od każdego uzyskuje to, czego potrzebuje, żeby jeszcze bardziej ubarwić książkę. Jest szczególnie wyczulony na puenty: umiejętnie eksponuje to, co stanowić może smakowite podsumowanie spotkania albo obserwacji. Co ważne: Rokita tych puent nie rozrzedza, nie chomikuje ich do końca rozdziałów, błyska nimi dość często w poszczególnych akapitach i tym buduje porozumienie z odbiorcami - spragnionymi inteligentnej i przede wszystkim oryginalnej lektury. Ta relacja to w dużej części zabawa, nawet jeśli tematy do zabawnych nie należą: autor, który zdążył się na początku z odbiorcami zaprzyjaźnić, zyskał kredyt zaufania, może pozwolić sobie na znacznie więcej. Więc się Rokita nie ogranicza w żartach wysokiej próby i w przywoływaniu skojarzeń, które zaskoczą. Ograniczać się nie musi, bo powie czytelnikom znacznie więcej niż to, że potrafi zamienić się w gawędziarza na życzenie. Jako przewodnik po Odrzanii naświetla umiejętnie bolączki tej części kraju, tłumaczy ludzi i oswaja z problematyką małych ojczyzn. Robi wiele, żeby czytelnicy zrozumieli, że każdy ma swoją Odrzanię - nawet jeśli nie tak wypełnioną rozbudzającymi wyobraźnię skarbami z przeszłości - że każdy może nauczyć się budować swoją tożsamość w oparciu o odkrywaną lokalną kulturę. A jednocześnie jest w tym wszystkim wielka ulga, że Rokita mitologizuje, ale nie buduje pomnika, chwali, ale też i drwi, znajduje złoty środek w przedstawianiu krainy, którą podziwia i kocha. To właśnie dzięki temu Odrzanię pokochać mogą za nim też czytelnicy. Zbigniew Rokita ma pomysł na to, jak przedstawić świętość bez rezygnowania z małości. Osobista jest ta książka - ale nie: zbyt osobista. Wyprana z martyrologii, wypełniona w zamian satysfakcjonującą ironią... ale uwaga: trzeba czytać powoli, żeby nie stracić z oczu fantastycznych detali w narracji.

wtorek, 17 października 2023

Eva Amores, Matt Cosgrove: Najgorszy tydzień życia. Wtorek

Nasza Księgarnia, Warszawa 2023.

Pechowiec

Antek Fert jest stworzony po to, żeby mieć pecha. Przytrafiają mu się na co dzień rzeczy, które stanowią sedno największych koszmarów każdego dzieciaka i nastolatka - bohater cyklu Najgorszy tydzień życia miałby na co narzekać. Ale nie narzeka, relacjonuje fakty, ku uciesze małych odbiorców. Eva Amores i Matt Cosgrove w powieści komiksowej kierują się bowiem do młodych i przede wszystkim zbuntowanych przeciwko tradycyjnym lekturom czytelników - chcą im pokazać, że książki to świetna rozrywka, przełamująca tematy tabu i często nieuzyskująca akceptacji rodziców. Zwłaszcza kiedy treści będą takie jak w tej serii. "Wtorek" to kolejny zestaw traumatycznych przeżyć młodego bohatera. Antek Fert nie musi tym razem rywalizować z gwiazdą mediów Antonim Fertem, chociaż właśnie z chęci rywalizacji wynika jego największy problem: odwrotny irokez. Bohater chce przygotować sobie świetną fryzurę, bo w szkole będą robione klasowe zdjęcia. W wyniku pomyłki aplikuje sobie na środek głowy krem do depilacji, a co stanie się dalej - łatwo przewidzieć. Seria katastrof, które tylko podtrzymają wizerunek Antka Ferta wśród rówieśników. Po poniedziałkowych wpadkach (zwłaszcza aktywowaniu kodu brązowego na basenie, o czym nie daje się odbiorcom zapomnieć i w tej części) chłopak stał się memem - trafił do licznych wirali i grafik, jego twarz zna każdy dzięki zabawnym przeróbkom. Teraz nie ma jednak czasu na rozpamiętywanie przeszłości, bo przecież Antek pakuje się w kolejne tarapaty błyskawicznie. Dobrze przynajmniej, że klasowe zdjęcie ma już za sobą. Chyba że coś się zepsuje.

We "Wtorku" trochę mniej jest humoru fekalnego, chociaż dalej rubaszna cielesność ma swoje znaczenie: Antek Fert jest workiem treningowym, postacią, na którą spadają kolejne nieszczęścia, radykalnie zmieniając - chwilowo - jego wygląd. W momencie gdy przynajmniej poprawny wizerunek jest ważny i trafi do klasowej kroniki - to największy problem. A ponieważ Antek jest niewinny - tylko pomaga odrobinę złemu losowi, ale nie byłby w stanie przewidzieć konsekwencji swoich działań - potęguje to komizm. Dzieci mogą się cieszyć z kolejnych wpadek, a dynamiczna akcja tylko zachęci je do śledzenia doświadczeń Antka. Dowcip podporządkowywany jest najmłodszym odbiorcom, nie można się tu doszukiwać głębokich treści - ale jeśli chodzi o przekonanie maluchów do czytania, to taka seria dobrze się sprawdzi. Gatunkowe rozwiązania umożliwiają budowanie komizmu - łatwiej przedstawić graficznie bohatera niż tłumaczyć, co mu się stało - to także przyspiesza odbiór.

Eva Amores i Matt Cosgrove przygotowują książkę rozrywkową - ale przecież zapewniają też odbiorcom wentyl bezpieczeństwa, świadomość, że ich przygody szkolne wcale nie są tak ekstremalne i tak trudne jak w wypadku Antka Ferta. Antek to tester najgorszych scenariuszy, przeżywa rzeczy, które zdyskwalifikowałyby przeciętnego ucznia w środowisku rówieśników - i po każdej przygodzie się podnosi, dzięki czemu wciąż może rozśmieszać dzieci. Taki cykl przyda się na rynku choćby do pokazania odbiorcom zróżnicowania w tematach książeczek, to jest zdecydowanie jedna z "niegrzecznych" serii, które niekoniecznie zyskują aprobatę rodziców, za to cieszą się ogromnym uznaniem grupy docelowej.

poniedziałek, 16 października 2023

Henrik Fexeus: Sztuka czytania w myślach. Jak zrozumieć innych i wpływać na nich tak, by tego nie zauważyli

Czarna Owca, Warszawa 2023.

Sygnały

Henrik Fexeus jest przede wszystkim efekciarzem. Iluzjonistą, który porwie tłumy podczas motywacyjnej przemowy i przekona do siebie szerokie grupy odbiorców. Jako autor książki aż tak dobrze się nie sprawdzi, chociaż też do masowej publiczności dotrze. Jednak trafi w pierwszej kolejności do ludzi, którzy jeszcze nie spotkali się z tematem mowy ciała czy z publikacjami dotyczącymi komunikacji. "Sztuka czytania w myślach. Jak zrozumieć innych i wpływać na nich tak, by tego nie zauważyli" to tom szybki i z pewnością niewyczerpujący tematu sygnałów niewerbalnych, a do tego wypełniony żartami, które najlepiej sprawdzą się w bezpośrednim wystąpieniu. Henrik Fexeus przedstawia kolejne pomysły na "czytanie w myślach" - uczy odbiorców wyczulenia na ich rozmówców, przedstawia kolejne płaszczyzny porozumienia. Tłumaczy, jakie znaczenie ma naśladowanie gestów drugiej osoby i ile daje nastawienie się na dominujące u niej zmysły, analizuje mimikę twarzy i podpowiada, co mogą znaczyć poszczególne reakcje. Zdaje sobie w tym wszystkim sprawę, że ludzie nie pozostają w próżni i rzadko będą prezentować tak czytelne i jasne sygnały jak w przykładach - jednak ma także trochę dobrych pomysłów, między innymi ten z wyczuleniem na intencje emocji, a nie na same ich efekty. Henrik Fexeus przypomina bowiem czytelnikom, że nie należy z góry zakładać powodów samopoczucia rozmówcy - bo to prowadzi do największych nieporozumień.

Przybliża cały szereg prostych sztuczek i chwytów pozwalających na lepsze zrozumienie drugiego człowieka. Prowadzi do doskonalenia sztuki rozmowy - w tym wszystkim wcale nie chodzi o czytanie w myślach czy manipulowanie kimkolwiek, a o usprawnienie procesu przekazywania wiadomości. Na pewno nikomu takie działania jak te przedstawione w książce nie zaszkodzą, co ciekawe, nie zamienią też czytelników w magików, chociaż kilka sprytnych zabiegów pod koniec książki autor podsuwa - tak, żeby wypróbować różne techniki przenoszenia treści i dać się poznać jako ekspert od komunikacji i wywierania wpływu. "Sztuka czytania w myślach" to prosty poradnik do natychmiastowego zastosowania w praktyce dla tych, którzy chcą coś zmienić w codziennych relacjach. Sam autor nie kryje źródeł inspiracji i miejsc, w których wyczytał przedstawiane treści, nie ma tu kuglarstwa ani obietnic na wyrost (może poza przyciągającym uwagę podtytułem, ale ten z kolei ma za zadanie zmusić czytelników do sięgnięcia po książkę), prowadzi szybką narrację w oparciu o to, co już dawno zbadane i sprawdzone. Ale jednocześnie jawi się odbiorcom jako sztukmistrz i kuglarz, autor, który zamienia się w showmana. Wykorzystuje pomysł na to, jak dotrzeć do szerokiego grona odbiorców - gdyby postawił na akademicki wykład i przytłaczanie treściami, takiego efektu nie mógłby uzyskać. W "Sztuce czytania w myślach" liczą się także ćwiczenia dla odbiorców - mnóstwo tu podpowiedzi i zadań do wykonania, tak, żeby doskonalić się w sztuce obserwowania innych i odczytywania ich intencji. Da się na takiej bazie nie tylko budować własny wizerunek - poprawiać relacje z innymi i sposób, w jaki jest się postrzeganym przez otoczenie - ale też zastanowić się nad przyczynami niepowodzeń w relacjach z innymi. Bo to właśnie dla więzi społecznych tworzy się ta książka: ważne tu są zasady działania oparte na wzajemnym szacunku i uważności.

niedziela, 15 października 2023

Alice Kellen: Wszystko, czym nigdy nie byliśmy

Must Read, Media Rodzina, Poznań 2023.

Krzywda

Alice Kellen wykorzystuje możliwości platform komunikacyjnych nowych mediów, żeby zyskać zainteresowanie odbiorców i w konsekwencji taką drogą wejść do świata klasycznych publikacji. "Wszystko, czym nigdy nie byliśmy" to pierwszy tom serii obiecującej obyczajowe dylematy i erotyczne uniesienia, powieść spod szyldu young adult od początku nastawiona na przedstawianie pary odległych od siebie bohaterów, którzy muszą być razem na przekór wszystkim przeciwnościom losu. Dzieli ich spora różnica wieku: Leah ma dziewiętnaście lat i na koncie ekstremalnie trudne doświadczenia: uczestniczyła w wypadku samochodowym, w którym zginęli jej rodzice. Od pewnego czasu dziewczyna zamyka się na emocje i nie potrafi odnaleźć w życiu powodów do radości. Taka sytuacja trwa na tyle długo, że przydałoby się interweniować: o siostrę martwi się Oliver. To on właśnie oddaje nastolatkę pod opiekę swojemu najlepszemu przyjacielowi, kiedy musi wyjechać do pracy. Przez trzy tygodnie w miesiącu przez cały rok będzie opuszczał dom i w tym czasie to Axel zaopiekuje się Leah. Axel tymczasem nie ma zamiaru akceptować dystansu i muru, jaki wznosi wokół siebie Leah. Od pierwszych chwil pracuje nad tym, żeby zmusić dziewczynę do wyjścia ze skorupy. Działa instynktownie, nie ma żadnych podstaw do tego, żeby twierdzić, że jego terapia nie skrzywdzi Leah - ale czuje, że jest na dobrej drodze.

I w zasadzie ten początek, który Alice Kellenn proponuje, jest bardzo niewiarygodny nawet w konwencji powieści romansowej. Między bohaterami nie ma prawa zadziać się nic ponad wymianę grzecznościowych komunikatów w razie potrzeby. Jednak autorka z czasem przypomina sobie, że Leah od zawsze była zakochana w przyjacielu starszego brata - i pozwala jej te uczucia ujawnić. Axel od związków i odpowiedzialności ucieka, ale nie może pozostać obojętny na prowokacje, które zaczyna stosować mieszkająca tymczasowo u niego dziewczyna. Nawet jeśli znał ją od niemowlęcia, teraz musi zmienić stosunek do niej - zwłaszcza gdy Leah postanowi wcielić w życie nietypowy plan. Narrację Alice Kellen prowadzi dwutorowo, oddaje głos raz Axelowi, raz Leah - żeby naświetlić sytuację między nimi z obu stron. Każde z bohaterów ma przecież inne motywacje i inne powody do działania. Od czasu do czasu przewijają się tu retrospekcje, żeby łatwiej było czytelniczkom zrozumieć, jak związane były obie rodziny przed wypadkiem - i jakiego typu relacje łączą Axela i Olivera. Dopiero po pewnym czasie uda się autorce tak poprowadzić wątek romansowy, żeby odbiorczyniom łatwiej było go zaakceptować i przyswoić - i żeby zaczęły kibicować miłości, która nie ma żadnych szans na zaistnienie i wzajemność.

"Wszystko, czym nigdy nie byliśmy" to powieść zamknięta w świecie dwojga ludzi i ich podejściu do sztuki. Dla Leah dawniej sposobem ekspresji było malowanie, Axel tę ścieżkę w swoim życiu odrzucił w odległej przeszłości - jednak nie zapomniał, jak to jest móc wyrażać siebie przez farby. Zmysłowość w tej sferze łatwo już będzie przenieść na kontakty interpersonalne. Oczywiście nawet jeśli nastolatka marzy o zwróceniu na siebie uwagi obiektu westchnień, muszą pojawić się liczne przeszkody na drodze do szczęścia - Alice Kellen nie wymyśla tutaj niczego zaskakującego. Po prostu prowadzi narrację tak, żeby przypominać czytelniczkom, że o prawdziwe uczucie warto walczyć, nawet jeśli trzeba za to zapłacić wysoką cenę. Jest to książka nie do końca przekonująca w warstwie psychologicznej, za to mocno bazująca na emocjach odbiorczyń. Alice Kellen wie, jak poprowadzić fabułę, żeby spotkać się z uznaniem i wypracować sobie grupę docelową dla całego cyklu.

sobota, 14 października 2023

Anna Claybourne: Atlas wróżek. Magiczny lud z różnych stron świata

Nasza Księgarnia, Warszawa 2023.

Magia w skrócie

Anna Claybourne przedstawia odbiorcom - teoretycznie dzieciom, ale w praktyce to picture book, który może zaintrygować także kulturoznawców - szybki przegląd istot z innego świata: wróżek, skrzatów, elfów i duszków, które pojawiają się według ludowych wierzeń w domach i odpowiadają za rozmaite niewytłumaczalne zjawiska. "Atlas wróżek. Magiczny lud z różnych stron świata" to książka, która dystansuje odbiorców od disneyowskiej wizji: tutaj wróżki to nie tylko maleńkie i piękne istoty ze skrzydłami i magicznymi różdżkami, mogą przybierać różne formy i niekoniecznie urzekać dobrocią. Z pewnością jest to ciekawa alternatywa dla dzieci karmionych jednym rodzajem historii - Anna Claybourne stawia na aspekt edukacyjny. Przemierza kolejne kontynenty i wynotowuje obecność konkretnych stworków, które zagnieżdżają się w ludzkich siedzibach i w jakiś sposób przyczyniają do prowadzenia gospodarstwa.

Podróż przez kontynenty oznacza specyficzny podział tomu. W obrębie każdego rozdziału odbiorcy otrzymują nie tylko zestaw komentarzy dotyczących wróżek, ale również ciekawostki i dodatkowe wiadomości gromadzone w osobnych rozkładówkach. Wróżki dzielą tu strony z krasnoludkami, ale nie należą do świata wyobraźni pisarzy - a do zbiorowej fantazji. Powoływane do istnienia przez całe społeczeństwa, stanowią element kultury, sposób na wyjaśnianie pewnych zachowań czy postaw. I pod takim kątem warto im się przyjrzeć - bo Anna Claybourne proponuje czytelnikom zestaw danych. W nierozbudowanych przesadnie akapitach stara się zdefiniować wybrane magiczne ludy, zaznaczyć, w jakich przestrzeniach się pojawiały i czym się zajmowały - to sposób na prezentację i rozrywkę jednocześnie. Można sprawdzać, jakie były wzajemne inspiracje lub jak równolegle rozwijały się kolejne wierzenia. Można łączyć zadania wróżek z miejscami na świecie - i domyślać się źródeł legend. Można też po prostu poznawać prezentowanych bohaterów jako dowód na kreatywność ludzi i na potrzebę wytłumaczenia niewyjaśnianego. Przecież wróżki funkcjonują tutaj jako uzasadnienie dla różnych zjawisk, a także - stają się mniej abstrakcyjnym odzwierciedleniem sumienia. Czasami - o czym Claybourne też pisze - funkcjonują po to, żeby tonować nastroje. Nie wolno denerwować wróżek - to może się źle skończyć. Z kolei strach przed ingerencją sił nadprzyrodzonych doprowadzi w prostej linii do poprawiania stosunków z ludźmi - skoro można wywołać gniew wróżek lub skrzatów, równie dobrze trzeba wystrzegać się gniewu ludzi, znacznie łatwiejszego do zaobserwowania. Wróżki i skrzaty odpowiadają za rozmaite sukcesy i niepowodzenia, da się dzięki ich udziałowi w codzienności wskazywać momenty do naprawienia. W związku z tymi zebranymi informacjami "Atlas wróżek" nie jest przypadkową bajką do opowiadania najmłodszym: to metoda na poznawanie różnych kultur i środowisk, na ocalanie dorobku poprzednich pokoleń w sferze wyobraźni. Jest to książka wypełniona ciekawostkami o istotach nadprzyrodzonych - i może się spodobać nie tylko dzieciom. Jeśli ktoś ma już dosyć naiwności i infantylizmu w publikacjach dla dzieci, tutaj znajdzie odskocznię - edukacyjny zestaw danych mniej o nieistniejących stworkach, bardziej o ludach, które takie historie stworzyły.

piątek, 13 października 2023

Jagna Kaczanowska: Rak i dziewczyna. Jak ułożyłam sobie życie z rakiem

Agora, Warszawa 2023.

Zmiana

Jagna Kaczanowska wie, jak przyciągać czytelniczki do powieści, przecież nieraz już to udowadniała. Tymczasem jednak decyduje się na mocną pod względem emocjonalnym i szczerą opowieść o sobie. "Rak i dziewczyna. Jak ułożyłam sobie życie z rakiem" to publikacja wpisująca się trochę w nurt literatury chorobowej, reportaż o codziennym życiu, zmaganiach ze służbą zdrowia, strachem i tym, co nowe. Autorka przepracowuje kolejne etapy radzenia sobie ze zwalającą z nóg informacją, pokazuje rodzaje wyzwań i własne odczucia, przeprowadza rozmowy z ludźmi, których wiedza może się przydać czytelnikom. Bo przecież wiadomość o raku wcale nie należy do rzadkich - każdy albo został tak zdiagnozowany, albo ma w swoim otoczeniu kogoś, kto stał się już pacjentem onkologicznym. I dlatego właśnie "Rak i dziewczyna" to książka bardzo ważna. Fakt, że ciekawie napisana i czyta się ją bardzo dobrze, schodzi tu na dalszy plan: użytkowość jest jednak bardziej istotna niż jakość narracji. Bo Jagna Kaczanowska do choroby podchodzi z dystansem i humorem. Oczywiście przechodzi kryzysy i dzieli się z odbiorcami swoimi lękami - częściej jednak oswaja raka śmiechem, zwalcza go zdecydowaniem i wewnętrzną siłą. Buduje sobie własną grupę wsparcia i to niekoniecznie z dotychczasowych przyjaciółek. Rak wszystko zmienia, ale przede wszystkim uczy nowego podejścia do rzeczywistości. Jagna Kaczanowska przechodzi chemioterapię i operacje, bez upiększania prezentuje najtrudniejsze momenty - żeby za chwilę rozśmieszać odbiorców kolejnymi odkryciami. Żongluje fachowymi terminami, w końcu rak nie ma przed nią tajemnic: skoro już się pojawił, to można go wykorzystać od strony reporterskiej i do popularyzowania wiedzy. Może komuś przydadzą się wskazówki, jak zachowywać się wobec chorego i jak szukać odpowiedniego dla siebie lekarza. Ale przede wszystkim autorka krzyczy: rak to nie wyrok. To choroba, którą można dzisiaj traktować jak przewlekłą, wykryta odpowiednio wcześnie daje jeszcze szansę na długie i ciekawe życie. Nikogo Jagna Kaczanowska straszyć nie zamierza. Tak samo jak nie zamierza pytać w nieskończoność, dlaczego to właśnie ją spotkało. To przecież nieważne. Chodzi bardziej o to, żeby się nie załamać i nie dać zniszczyć. Rak to zmiany w wyglądzie, ale też w psychice: można go wykorzystywać jako wymówkę, albo - przy braku świadomości - zamęczyć swoich najbliższych. Można podejść do niego zadaniowo i stworzyć książkę, która zapadnie w pamięć czytelnikom. Chociaż na rynku wiele było w swoim czasie publikacji dotyczących walki z chorobą, Jagna Kaczanowska nie wpisuje się w ten nurt. Rezygnuje z martyrologicznych tonów i eksponowania cierpienia, za to zwyczajność interesuje ją znacznie bardziej. Pokazuje swoją chorobę - ale przez pryzmat codzienności, z uwzględnieniem przyzwyczajeń i pomysłów do zrealizowania. Zresztą podejście "zawsze mogło być gorzej" nieoczekiwanie dopowiada samo życie - w kontekście wojny w Ukrainie walka z rakiem nabiera innego wymiaru. Jagna Kaczanowska wpuszcza odbiorców na chwilę do swojej egzystencji. Nie są to odwiedziny łatwe, ale nie są też męczące czy nieprzyjemne - świetna i wartka relacja z przykrego doświadczenia zasługuje na wielkie uznanie. "Rak i dziewczyna" potwierdza znakomity warsztat pisarski Kaczanowskiej - po tę książkę można sięgnąć dla praktycznych wskazówek i porad, ale równie dobrze można ją czytać - chociaż to zaskakujące - rozrywkowo.

czwartek, 12 października 2023

Patricia Evans: Toksyczne słowa. Słowna agresja w związkach

Czarna Owca, Warszawa 2023 (wznowienie).

Głosy wokół

Patricia Evans przybliża czytelniczkom motyw słownej agresji w związkach. Zajmuje się prezentowaniem charakterystycznych zachowań destrukcyjnych w relacjach interpersonalnych - ale w ujęciu nastawionym na emocje i uczucia bardziej niż na chłodną kalkulację. Kieruje się do tych odbiorczyń, które nie są zdolne do przeprowadzania zbyt skomplikowanych autoanaliz, za to potrafią powiedzieć, kiedy czują "zamęt w umyśle" - i na podstawie takich właśnie wrażeń, które często bagatelizowane są przez otoczenie, buduje całą opowieść o toksyczności w komunikacji. "Toksyczne słowa" to książka złożona z dwóch części. Mniejsza z nich, wprowadzająca, zawiera kilka pomysłów, które pozwalają autorce na wybicie się w sferze poradników do samorozwoju. Patricia Evans dzieli codzienność na dwie rzeczywistości (w pierwszej kobieta jest zdominowana i musi przyjąć rolę przeciwnika, którego należy zniszczyć, w drugiej - jej zdanie jest ważne, a partner pozostaje partnerem równorzędnym, nie próbuje wygrywać domowych potyczek). Do tego podsuwa też wizję dwóch rodzajów władzy: Władzy Nad Innymi i Siły Wewnętrznej, samodefiniujących się haseł, które mają zobrazować czytelniczkom powody braku kontaktu i możliwości porozumienia się z toksycznym partnerem. Tu nie ma wskazówek, jak działać, żeby podjąć dialog - liczy się za to tłumaczenie, dlaczego zawodzą różne metody funkcjonowania w obliczu oskarżeń i zarzutów. Co ciekawe, Patricia Evans nie zajmuje się tu przesadnie sednem toksycznych komunikatów: liczy się w tym ujęciu znacznie bardziej zestaw reakcji ofiar, postawy kobiet, które nie mają pojęcia, co się dzieje w ich związkach, ale czują instynktownie, że nie w takiej relacji chciałyby się znajdować. Patricia Evans szuka przykładów wyostrzanych (oczywiście przekonuje czytelniczki, że wszystko to opowieści wzięte z życia, ze zmienionymi imionami bohaterek), żeby trafić do czytelniczek. W drugiej części przechodzi autorka do konkretów i zestawia między innymi charakterystyczne sformułowania, których używają agresorzy. Chce, żeby czytelniczki mogły odnaleźć w tym informacje dla siebie. Bardzo przy tym podkreśla znaczenie emocjonalnego odbioru: może przecież zająć się tylko doraźną pomocą, systemem wskazówek, które doprowadzą czytelniczki do wniosku, że warto poszukać profesjonalnej pomocy. Jeśli to dzięki odwołaniom do nieuchwytnych reakcji uzyska taki efekt, "Toksyczne słowa" spełnią swoją funkcję. Kieruje się autorka do atakowanych kobiet - i to im podporządkowuje narrację. W związku z tym automatycznie rezygnuje z systematyzującego podejścia, raczej odwołuje się do prawdopodobnych i częstych zjawisk w codziennych relacjach. "Toksyczne słowa" to książka, która ma budzić świadomość istnienia przemocy psychicznej - przynajmniej w jednym z jej wymiarów - i tak może funkcjonować w kolejnych wydaniach. Patricia Evans dąży do polepszania jakości życia czytelniczek przez pokazywanie im, na jakie zachowania partnerów nie powinny się zgadzać. I nawet jeśli wersje reakcji podawane w podpowiedziach pobrzmiewają naiwnie, liczy się chęć zwrócenia uwagi na fakt przemocy psychicznej - bo to pierwszy krok do wyjścia z roli ofiary.

środa, 11 października 2023

Tomek i przyjaciele. Nowa kolekcja bajek

Harperkids, Warszawa 2023.

Na torach

Przygody sympatycznych pociągów z kreskówki przydają się dzieciom, żeby pokazać zasady rządzące relacjami w grupie i żeby przyzwyczaić najmłodszych do tego, że nie zawsze można realizować każdy pomysł, jaki przychodzi do głowy. Kilka opowiadań pojawia się w książeczce "Tomek i przyjaciele. Nowa kolekcja bajek" - to usypianki doskonałe na wieczór, ale też historyjki do omówienia razem z małymi odbiorcami. Pociągi raz po raz wpadają tu bowiem w tarapaty - będące efektem braku umiejętności przewidywania konsekwencji albo oddawania się w pełni zabawom, kiedy odgórne zalecenia są inne. W pięciu opowiadaniach dzieci odnajdą siebie i swoich znajomych, dostrzegą w doświadczeniach pociągów to, co znają też z najbliższego otoczenia. "Klub Największych Przygód" to historyjka o wymiarze sensacyjnym: można trafić do Jaskini Kryształów, ale jest tam bardzo niebezpiecznie i lokomotywy zniechęcają się nawzajem przed podjęciem takiego kroku. Jednak ciekawość zwycięża: poza tym trzeba udowodnić, że nie jest się za małym na przygody. "Dostawa w parach" mówi o zazdrości o przyjaciół - i o tym, że można kumplować się z różnymi osobami, nie powinno się jednak być zazdrosnym o rzekomo konkurencyjne relacje. Pociągi łączą się w pracy w inne niż zwykle pary - ale to oznacza, że mogą zacząć bać się o dotychczasowe znajomości. Bo co będzie, jeśli "nowy" w zespole okaże się lepszy, ważniejszy i ciekawszy? "Liczenie krówek" to matematyczny dowcip: rozwożenie żywego inwentarza wiąże się z wieloma komplikacjami, zwłaszcza jeśli zawiodą zamknięcia ogrodzeń. "Balonowe wyzwanie Nii" to opowieść o sile współpracy: ogromny balon można dostarczyć na zawody tylko wtedy, kiedy pociągi zdecydują się pomagać sobie nawzajem i będą się wspierać nie tylko działaniami, ale również pomysłami na pokonywanie przeszkód. Z kolei "Dzień na odwrót" to konsekwencje nieprzemyślanej do końca zabawy, która wkracza tam, gdzie powinno się pozostać przy pracy. Lokomotywy wprawdzie urozmaicają sobie nudną codzienność, ale wpadają przez to w niemałe kłopoty - a ponieważ nie słuchały dobrych rad, będą musiały naprawić popełnione przez siebie błędy.

Opowiadania stworzone są tak, żeby dzieci mogły spotkać się ze znanymi z kreskówki bohaterami i śledzić ich przygody tym razem w warstwie tekstowej (i w dość mocno rozwijanej warstwie graficznej - w końcu to książeczka dla najmłodszych odbiorców, także tych, którzy jeszcze samodzielnie nie czytają). Zawsze liczy się wyrazisty morał, łatwy do przełożenia na zwyczajne życie kilkulatka - doświadczenia lokomotyw prowadzą do odkryć, które wyjaśniają dzieciom zasady zachowania. Jednocześnie ta akurat część przygód Tomka jest dość burzliwa, dzieje się tu dużo, każdy tomik to mnóstwo emocjonującej akcji - dalekie podróże, odkrycia, niebezpieczeństwa, pułapki i wybijające z poczucia bezpieczeństwa sytuacje między znajomymi - to wszystko sprawi, że dzieci chętnie będą się zanurzać w opowieści o pomysłach Tomka i jego przyjaciół. To klasyczna publikacja, która trafi zwłaszcza do fanów kreskówki.

wtorek, 10 października 2023

Clive Gifford: Szokujące liczby

To tamto, Czarna Owca, Warszawa 2023.

Porównywanie

"Szokujące liczby" to książka, która wpisuje się w charakterystyczny na rynku literatury czwartej nurt picture booków edukacyjnych - wprowadzających w świadomość najmłodszych zestaw dość przypadkowo zebranych faktów zapadających w pamięć dzięki absurdalnym skojarzeniom i zestawieniom. To równocześnie kolejny sposób pewnego rodzaju porządkowania świata za sprawą określonego tematu. "Szokujące liczby" to nie podróż w krainę matematyki, nie będzie tutaj ani działań, ani zadań - pojawią się za to ciekawostki bazujące na zestawieniach urozmaicanych wielkości i na odwołaniach do wyobraźni odbiorców, którzy uzyskają odniesienia dla abstrakcyjnych, jak mogłoby się wydawać, wiadomości. Clive Gifford poszukuje tutaj danych z przeróżnych dziedzin, nie ma w zasadzie żadnych wytycznych - to książka o wszystkim. Pierwsza rozkładówka przynosi przegląd historii planety przeskalowanej do jednego roku: w związku z tym czas mierzy się tu w sekundach, żeby najmłodsi mogli pojąć ogrom dziejów. Równie intrygujące dla najmłodszych może być to, o czym na co dzień słyszą, ale czego nie mają szans zobaczyć - opowieść o bakteriach w ludzkim ciele. Znajdą się tu wiadomości o uderzeniach piorunów, o plastiku (i problemach z niego płynących - w kontekście zanieczyszczenia środowiska i zdrowia zwierząt), o złocie, o komarach czy o porównaniu składu chemicznego człowieka i smartfona. Są tu ciekawostki ze świata sportu (zwłaszcza wyjątkowe rekordy) i ze świata zwierząt, ekologia powraca w wycinanych lasach deszczowych i w wymierających (lub odkrywanych) gatunkach stworzeń albo w topnieniu lodu na Antarktydzie. Najmłodsi odbiorcy dowiedzą się nawet, ile kontenerów z towarami krąży po wszystkich wodach w chwili, kiedy to czytają. Widać wyraźnie, że po pierwsze Clive Gifford nie chce się w żaden sposób ograniczać i pozostawać w jednej sferze tematycznej, chociaż to krzewienie świadomości proekologicznej powraca tu jak refren - a po drugie - odwołuje się do faktów, które być może dzieciom wcale nie są do szczęścia potrzebne, ale które mają moc i wywołają silne wrażenie. Nie chodzi tu przecież o zapamiętywanie liczb, a o efekt wow, to publikacja rozrywkowa, więc tak warto do niej podchodzić. Guilherme Karsten wprowadza tu ilustracje - wydobywa z każdego tematu motyw wiodący, coś, co ma szansę stanowić niemal marketingowy chwyt dla dzieci - i uwypukla to na rozkładówkach.

"Szokujące liczby" to bardzo krótki picture book bazujący na nietypowych skojarzeniach i porównaniach. Clive Gifford wie, że same liczby nic dzieciom nie wyjaśnią, dlatego też zestawia odległe od siebie światy, dzięki którym to zestawieniom może dzieci zaszokować, zadziwić albo przynajmniej rozśmieszyć. Tak przekona też do czytania - pokaże, że w książkach znaleźć można nietypowe wiadomości - do zaimponowania innym. "Szokujące liczby" to tomik ciekawy z punktu widzenia dzieci zadających pytania - może stać się punktem wyjścia do dalszego odkrywania świata, może też przynieść sporo niespodzianek lub nieoczekiwanych kierunków zainteresowań. Warto po niego sięgnąć - choćby dla abstrakcyjnej rozrywki. Clive Gifford przeprowadza przez zestaw ciekawostek obojętnych dla codzienności (albo zbyt odległych, albo zbyt globalnych, albo nieosiągalnych jeszcze dla zwykłego dziecka), a jednak urzeka.

poniedziałek, 9 października 2023

Minecraft. Język angielski. Megazadania

Harperkids, Warszawa 2023.

Kompetencje językowe

Cykl "Język angielski. Megazadania" w serii Minecraft to sposób na zachęcenie małych graczy - fanów Minecrafta - do innego terenu do wysiłku umysłowego. Nauka języka angielskiego w połączeniu z motywami kojarzonymi z gry może pójść łatwiej, a dzieci potraktują tomik jako źródło rozrywki i zestaw inspiracji. To rodzaj łamigłówek, ale z wyzwaniem językowym - wprawdzie pojawiają się słowniczki pojęć i to tuż przy poleceniach, jednak trzeba jednoakapitowe komentarze tłumaczyć sobie samodzielnie. Wśród zagadnień pojawiają się między innymi homofony, słowotwórstwo w zakresie przymiotników, przysłówków i rzeczowników. Lekcje wymowy związane z dźwiękami o różnej długości i wiele innych tematów. Co ciekawe, książka jest kierowana do dzieci powyżej dziesiątego roku życia, zatem zwiększa się poziom trudności: pojawiają się nie tylko lekcje z budowania własnych wypowiedzi, zdań złożonych czy już opowiadań albo notek informacyjnych - ale też informacje o interpunkcji czy o poprawności językowej. Różne zagadnienia wprowadzają autorzy, żeby zmusić dzieci do myślenia i do uzupełniania zadań, a przy tym do poszerzania swoich umiejętności językowych - a wszystko to wiąże się z grą. Minecraft to stały punkt odniesienia dla czytelników - w związku z tym, że całość przypomina momentami podręczniki do angielskiego (a nawet wydaje się mniej "rozrywkowa" niż najbardziej typowe podręczniki do nauki angielskiego), to Minecraft będzie podstawowym wabikiem i czynnikiem zmuszającym do działania. Bohaterów przedstawia się na początku - później powracać będą zwłaszcza w warstwie tekstowej, rzadko - jako ozdobniki graficzne. Tu zresztą na przesyt ilustracjami i screenami z gry nie ma miejsca, trzeba zmieścić bowiem całe mnóstwo zadań, a czasami i wyjaśnień. Dzieci zdobywać mogą wiedzę - przyswajać wiadomości z angielskiego i uczyć się, jak stosować te wiadomości w praktyce. Nie oznacza to, że tomik nie jest kolorowy, wręcz przeciwnie: każda strona przykuwa uwagę za sprawą rozplanowania graficznego. Musi zresztą być atrakcyjna, bo przecież trzeba wynagrodzić dzieciom konieczność odrabiania zadań - nawet jeśli zamaskowaną grą. Minecraft jako łącznik i jako przepis na całą serię dla dzieci w różnym wieku to pomysł doskonały - jednak warto pamiętać, że w pewnym stopniu także ograniczający krąg bezpośrednio zainteresowanych.

Nie ma tu wrażenia przeładowania treściami, kolejne ćwiczenia zachęcają do działania - to mniej zadania domowe, a bardziej zabawa połączona z elementami gry komputerowej - więc dzieci mogą łatwiej się przekonać do takiego tomiku. "Język angielski. Megazadania" to spore wsparcie w procesie edukacji, wiąże się z odejściem od skojarzeń ze szkołą - a buduje szansę na zabawę i rozrywkę powiązaną z kultowym Minecraftem. To tomik do uzupełniania, nie do lektury - ale pokazuje umiejętność wyczucia rynku i rozszerzania oferty gadżetowej.

niedziela, 8 października 2023

dr Sheila Kanani: Tęcza w kosmosie. Kolorowy przewodnik po wszystkim, co ciekawe

Kropka, Warszawa 2023.

Kolory w kosmosie

Dr Sheila Kanani postanawia przybliżyć dzieciom ciekawostki związane z kolorami. Popularnonaukowy tom "Tęcza w kosmosie" to bardzo dużo czytania w zgrabnym picture booku. "Kolorowy przewodnik po wszystkim, co ciekawe" - głosi podtytuł i jest to bardzo trafna ocena zawartości książki. Motywem przewodnim stają się tu barwy w dwóch wersjach: z jednej strony jest tu coś, co można sprawdzić dzięki mieszaniu farb, z drugiej strony - mieszanie świateł o różnych kolorach. Kanani przypomina dzieciom, że do stworzenia tego samego efektu trzeba w obu przypadkach różnych składników. Drugim motywem przewodnim okazuje się oczywiście kosmos - zjawiska z fizyki i możliwość zwiedzania wszechświata. Oznacza to, że autorka nie będzie się ograniczać z wiadomościami, nie szuka detali, tylko prowadzi opowieść z rozmachem i zachęca dzieci do czytania na różne sposoby. "Tęcza w kosmosie" to książka ciekawa. Kolejne rozdziały są tu wywoływane przez poszczególne kolory - a kolory to punkt wyjścia do komentowania zjawisk i odkryć z różnych sfer. Będą tu wiadomości z przyrody i biologii, będą wzmianki geograficzne, będą też dane ze świata sztuki i kultury. Sheila Kanani może bez trudu przyciągnąć małych odbiorców do czytania - kusi ich właśnie poważnym podejściem do tematu, zbieraniem przedziwnych informacji, które czasami pobrzmiewają sensacyjnie, a czasami po prostu otwierają nowe obszary poszukiwań. Opowiada z równą pasją o tym, że hipopotamy pocą się na czerwono i o tym, po co Grekom amulet w kształcie niebieskiego oka. Nie kończy się ta opowieść na standardowych kolorach - autorka wychodzi poza skalę barw widzialnych, wprowadza podczerwień i ultrafiolet, przyciąga też odbiorców luminescencją czy fluorescencją. Zapewnia dzięki temu, że może przedstawiać tematy, które nie pojawiają się w innych tomikach - i które uczynią ten tomik wyjątkowym.

"Tęcza w kosmosie" to książka bardzo kolorowa. Każdy rozdział jest tu wyróżniony kolorem dominującym - tym, który pojawia się w temacie (chociaż na przykład do żółtego dochodzi w zagadnieniach i złoty): to przyciąga spojrzenia i zachęca do wertowania dość opasłego jak na lekturę dla dzieci tomu. Ważne, że wiedza jest tu podzielona na cząstki, jednoakapitowe ciekawostki, które łatwo przeczytać i łatwo zapamiętać - dzieciom z pewnością nie będzie trudno czytać samodzielnie tak przygotowaną publikację. Nigdy nie wiadomo, w jakim kierunku autorka podąży, żeby znaleźć kolejne przykłady - czerpie inspirację ze świata zwierząt, ale też z wytworów ludzi. Zadaje czasami odbiorcom podchwytliwe lub żartobliwe pytania - to wszystko po to, żeby podtrzymywać uwagę. Co ważne, dzieci mogą ten tomik czytać fragmentami, odkładać książkę po odkryciu jakiegoś faktu - albo zarzucać linearność i tradycyjne sposoby czytania, żeby losowo wywoływać kolejne tematy i ciekawostki. Tych jest mnóstwo - co musi się spodobać maluchom ciekawym świata, z tą książką dzieci mogą spokojnie dorastać. Pięknie wydana publikacja urzeka sposobem realizacji - tu liczy się możliwość przekazywania wiedzy, nie chodzi wcale o infantylizowanie treści, dzieci uzupełnią swoje słowniczki o sporo naukowych określeń. A przecież "Tęcza w kosmosie" może być też traktowana jako publikacja rozrywkowa.

sobota, 7 października 2023

Katarzyna Miller, Anna Bimer: Być synową i nie zwariować

Rebis, Poznań 2023.

Rodzinnie

Kolejna w serii "...i nie zwariować" książka pojawia się na rynku - i tym razem Katarzyna Miller i Anna Bimer zwracają się do kobiet wkraczających w związki - żeby uporządkować ich relacje z matkami partnerów. "Być synową i nie zwariować" to publikacja w stylu, który spodobał się odbiorczyniom - i nic dziwnego. Autorki lekko i bez tematów tabu wymieniają się poglądami, wprowadzają drobne wskazówki albo komentarze do modelowych zachowań. Nie tylko rozmowy znajdują się w tym tomie - każda część rozpoczyna się obszernym obrazkiem rodzajowym, scenką, w której widać kolejny schemat, sytuację domową, w której ujawnia się konflikt na linii teściowa - synowa. To stanowi punkt odniesienia dla autorek - później mogą one zacząć analizować przedstawiony przypadek. Wprawdzie niepotrzebnie czasem bawią się w recenzowanie rodzaju narracji (odnoszą się do poszczególnych zdań, które warto według nich utrwalić w świadomości odbiorczyń), liczą się jednak relacje domowe, motywy, które czytelniczki mogą znać z autopsji. "Być synową i nie zwariować" to publikacja ciekawa i nie tylko dla synowych - pokazuje postawy zaborczych (albo wręcz przeciwnie) matek dorosłych dzieci. Oczywiście w puencie dochodzi do rejestrowania postaw synowych i teściowych - ale czasami liczą się po prostu kobiety walczące o swoją przestrzeń. Jakby tego było mało, Katarzyna Miller i Anna Bimer wprowadzają też drobne wyliczenia, informacje o charakterystycznych typach synowych i teściowych, albo wskazówki zgromadzone w wygodnych do prześledzenia zbiorkach. Najbardziej kuszącą częścią dla odbiorczyń będzie oczywiście analizowanie zachowań i stereotypów, pogadanki i rozmowy, które prowadzą ze sobą Katarzyna Miller i Anna Bimer. Tym razem - to rozmowy dość mało przesycone osobistymi skojarzeniami, autorki trochę odchodzą od własnych doświadczeń (co nie znaczy, że się nimi nie dzielą). Próbują wyjaśniać przede wszystkim źródła konfliktów i chcą, żeby odbiorczynie dostrzegły charakterystyczne punkty zapalne. Rozpracowują osobowości - typy teściowych - żeby pokazać zasady postępowania. Niektórym odbiorczyniom wystarczą już podawane w przykładach scenki, inne czytelniczki zdecydują się na prześledzenie dialogów dla samej przyjemności czytania - bo Katarzyna Miller i Anna Bimer prowadzą swoją opowieść z dużą dozą humoru i dystansu do siebie i do przedstawianego problemu. Nie będą nikogo straszyć, liczą za to na budowanie płaszczyzny porozumienia. Cieszą się uznaniem - w końcu już funkcjonują na rynku jako autorytety, parę razy mogły trafić do przekonania czytelniczek. Wykorzystują więc ten fakt, żeby nakreślić domowe scenki i pobawić się w komentowanie właściwych i niewłaściwych zachowań. "Być synową i nie zwariować" to książka dość prosta, nie przeintelektualizowana, za to przesycona ciekawostkami i podpowiedziami - warto zaufać autorkom, żeby przejść przez najtrudniejsze doświadczenia i wypracować sobie strategię działania. Katarzyna Miller i Anna Bimer lepiej rozumieją teściowe niż one same kiedykolwiek - dzięki temu mają szansę przekonać do siebie czytelniczki. W końcu zamiast w nieskończoność przytaczać teorie psychologów, wolą postawić na praktykę - i odnieść się do życiowych sytuacji bez nadęcia i naukowej otoczki. Przecież nie to jest odbiorczyniom najbardziej potrzebne, a schematy działania, proste wskazówki i wyjaśnienia. I to się w tej książce znajdzie.

piątek, 6 października 2023

Kamil Bałuk: Dawno temu w telewizji

Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023.

Wspomnienia

Nie ma znaczenia geneza tego tomu: Kamil Bałuk wprawdzie opowiada o inspiracjach i źródłach, ale te wyznania czytelników raczej nie przyciągną do książki "Dawno temu w telewizji". Zupełnie inaczej niż zestaw nazwisk (na okładce wprowadzonych na wzór kolejnych stron z telegazety): Szczygieł, Kawalec, Zapendowska, Chylewska, Dżbik-Kluge, Rykowski, Łepkowska, Barciś, Żak, Mołek, Fajbusiewicz i Khamidov - i już wiadomo, że od tej lektury nie będzie się można oderwać. Kamil Bałuk przywołuje tych, których znała i oglądała cała Polska - jeszcze w czasach, kiedy to telewizyjna rozrywka nadawała ton w sposobach spędzania wolnego czasu. "Dawno temu w telewizji" to podróż sentymentalna, zapewne te słowa będą często powtarzane przy omawianiu publikacji. Jest tu program "Piraci", jest "Rower Błażeja", "Randka w ciemno", "997", są seriale - "Miodowe lata" czy "Świat według Kiepskich". Są dziennikarze, którzy mierzyli się z nowymi wyzwaniami w programach. Co ciekawe - czasami rozmówcy Kamila Bałuka niespecjalnie cieszą się na możliwość opowiadania o tym, co na długie lata stało się ich wizytówką dla masowych odbiorców - jednak dają się namówić na zwierzenia i opowieści od kulis. Czytelnicy z pewnością docenią fakt, że będą mogli dowiedzieć się czegoś o programach, które aktualnie wspominać mogą z sentymentem - i poznać perspektywę prowadzących lub twórców, którzy byli im bliscy przez całe lata. Jest w tych rozmowach lekkość i humor, jest też dystans do spraw, które dawniej rozgrzewały opinię publiczną - przydatny, bo dzięki temu można zagrać na wspomnieniowej nucie. Wiele tu będzie przypomnień, wiele skojarzeń obudzi ten tom, a być może odbiorcy będą próbowali znaleźć dawne programy. Jest to publikacja, z której najbardziej ucieszą się pokolenia dzisiejszych czterdziesto- czy pięćdziesięciolatków, to oni znają kod kulturowy i pamiętają (albo są w stanie sobie przypomnieć dzięki lekturze) wydarzenia, o których tu mowa. Kamil Bałuk koncentruje się jednak nie tyle na samych programach, co na ludziach, którzy je tworzyli - ucieka od zestawów anegdot (ale zdarza się, że przy niektórych rozmówcach nie da się inaczej), sam staje się zaintrygowanym odbiorcą, który może zadawać pytania z ciekawości - dzięki czemu łatwo będzie mu trafić do odbiorców, którzy także byli konsumentami tych programów. "Dawno temu w telewizji" to książka bardzo ciekawa. Nieprzeciążona przesłaniami, wykorzystująca dawne mody, dobrze przemyślana i pozostawiająca lekki niedosyt - bo każdy skojarzy sobie kolejne programy, które można by w podobnej konwencji omawiać. Kamil Bałuk wie, jak przyciągnąć do siebie odbiorców, potrafi zapewnić sporo rozrywki, a przy okazji też cały zestaw wartościowych komentarzy nie tylko dla kulturoznawców. Sporo się tutaj dzieje - a z perspektywy czasu można też nieco inaczej spojrzeć na motywy kształtujące masową wyobraźnię. Te rozmowy - wypełnione przecież wspólnymi skojarzeniami - przynoszą sporo nowości i informacji z dawnych lat, pozwalają też zrozumieć, jak funkcjonowała przestrzeń dla twórców programów rozrywkowych. Co warto zaznaczyć: Kamil Bałuk nie chce wcielać się w rolę wszystkowiedzącego dziennikarza. Woli słuchać i wtrącać się z prośbami o uzupełnienie, czasami tylko zaznacza, że jest zorientowany w temacie, dzięki czemu może lepiej otwierać rozmówców. I dlatego to książka wyjątkowa.

czwartek, 5 października 2023

Ashley Herring Blake: Delilah Green ma to gdzieś

Gorzka Czekolada, Media Rodzina, Poznań 2023.

Bez lukru

Dwie kobiety stawia w swojej orbicie Ashley Herring Blake, po to, żeby pokazać czytelniczkom kwitnący między nimi romans - a może raczej głębsze uczucie, nieporównywalne do niczego innego. Dwie kobiety to jednocześnie przeciwieństwa. Delilah jest wytatuowana i wycofana, ostra i pozbawiona sentymentów. Stawia na przelotny seks i sztukę, żyje szybko i nie pokazuje nikomu, że jest nieszczęśliwa. Claire to samotna matka nastolatki. Smutek zagłusza przygodnymi kontaktami ze swoim eks, ojcem córki. Nie potrafi wchodzić w głębsze relacje, bo nie wierzy w siebie. Jest bardzo "rodzinna", nastawiona na chronienie domowego ogniska. Przejmuje się wszystkim, nie potrafi być spontaniczna i beztroska. Delilah i Claire kiedyś się znały, teraz jednak wpadają na siebie przez przypadek - i zupełnie zmieniają się ich kontakty.

Oczywiście nie są to jedyne bohaterki w tomie "Delilah Green ma to gdzieś". Najważniejszą postacią staje się Astrid, przyrodnia siostra Delilah i przyczyna jej dziecięcych koszmarów. Astrid wychodzi zaraz za mąż, a jej wybranek to palant. Przyjaciółki z dzieciństwa - przygotowujące się do uroczystości - wiedzą to doskonale i muszą zapobiec katastrofie. W swój plan wciągają też Delilah, bo ona jako jedyna ma odwagę, żeby iść pod prąd. Kobiety powinny jeszcze wyjaśnić sobie dawne pretensje, przedstawić wzajemne oczekiwania i rozczarowania, żeby oczyścić atmosferę. Ashley Herring Blake szuka tematów, które odwrócą trochę uwagę od oczywistości schematu romansu: wiadomo od pierwszych stron, że zauroczenie Delilah i Claire doprowadzi do baśniowego zakończenia - więc żeby powiedzieć odbiorczyniom coś więcej, żeby zatrzymać je przy narracji, która faktycznie ma potencjał i wciąga - autorka sięga po rozmaite wątki i włącza je w nietypową, bo przedświąteczną, codzienność. Astrid zostaje wśród swoich - życzliwych jej osób, które nie pozwolą, żeby stała się jej krzywda. Delilah dawno nauczyła się samodzielności, także w uczuciach: wie, że inni ludzie łatwo mogą ją skrzywdzić, woli zatem nie dawać im takiej okazji. Trudno jednak przy dawnych znajomościach i w miejscach, których czas nie zmienił, zachować wewnętrzny spokój. Otoczenie wręcz sprzyja konfrontacjom z dawnymi demonami - i o tym Delilah doskonale wie.

Zabiegi, które w heteroseksualnej opowieści byłyby uznawane za przesadzone i przedetalizowane - tutaj sprawdzają się doskonale. Obie bohaterki śladów zainteresowania szukają w przelotnych spojrzeniach i nieuchwytnych gestach, obie też wiedzą, jak wzajemnie podsycać pożądanie. Ashley Herring Blake nie ucieka od scen seksu i od pewnego rodzaju podziwu, jakim obdarza swoje bohaterki. Nawet motyw rodziny patchworkowej udaje jej się tu rozwinąć za sprawą języka sztuki - Delilah trafia do zbuntowanej nastolatki dzięki fotografii i znajduje nić porozumienia poza Claire. Nie zabraknie także tematów, które mogą zniszczyć kruche szczęście - kiedy tylko się w nie uwierzy. Po prostu Ashley Herring Blake wie, jak tworzyć tego typu powieści - i udaje jej się wciągnąć czytelniczki w prowadzoną przez siebie grę. Może i jest to scenariusz miejscami przerysowywany i nierealny w swojej baśniowości, ale taki właśnie ma być, tego potrzebują panie, które sięgną po tom "Delilah Green ma to gdzieś". Nie będą zawiedzione.

środa, 4 października 2023

Rachel Greener: Jak powstaje dorosły

Harperkids, Warszawa 2023.

Ciało

Przewodnik po dojrzewaniu dla małych czytelników proponują Rachel Greener i Clare Owen. "Jak powstaje dorosły" to książka o intrygującym tytule, picture book z ciałopozytywnością jako hasłem przewodnim. To niewielki tomik, wypełniony ciekawostkami - tak, żeby przyzwyczaić odbiorców do zmian, jakie ich czekają w niedalekiej przyszłości. Jest tu mowa o różnych aspektach dojrzewania: zmiany w ciele są sygnalizowane, czytelnicy mogą zwracać uwagę zwłaszcza na owłosienie w miejscach, w których do tej pory go nie było, albo na krostki - czyli trądzik młodzieńczy. Jest tu przypomnienie o konieczności zachowania higieny, większej dbałości o ciało - o myciu i używaniu dezodorantów przypomina się tutaj celowo, wzmianki tego typu w prostej lekturze nie wprawią nikogo w zakłopotanie, a ułatwią odbiorcom funkcjonowanie w społeczeństwie. Zmiany w ciele to nie wszystko: pojawia się też motyw zmian w emocjach i w odczuciach: młodzież może przeżywać silne huśtawki nastrojów, interpretować rzeczywistość po swojemu i ciągle zmieniać zdanie, hormony robią swoje - i o tym Rachel Greener także opowiada w prosty sposób i w krótkich podpisach pod rysunkami. Znajdzie się miejsce na opowiadanie o płci (i przypominanie o tym, że płeć biologiczna nie zawsze oznacza, że ktoś dobrze czuje się w swoim ciele). Kilka rozkładówek traktuje o miesiączkach, kilka - o polucjach, żeby odbiorcy zostali sprawiedliwie obdzieleni ciekawostkami. Bardzo dużo miejsca poświęca się tutaj na bezpieczeństwo. Ponieważ dzisiaj młodzi ludzie spędzają mnóstwo czasu online, pojawiają się przestrogi związane z "niewłaściwymi" znajomościami i nieakceptowanymi w sieci zachowaniami - ostrzeżenia ważne i związane także z zagubieniem na etapie dojrzewania. Dzieci dowiedzą się, jak odmawiać, a nawet - jak kończyć znajomości, które wprawiają je w zakłopotanie. Asertywność przenosić mogą na rzeczywiste życie, ale przyda się również w kontaktach z internetu - "Jak powstaje dorosły" to książka, która wychodzi naprzeciw dzisiejszym potrzebom i oczekiwaniom. Dzieci zyskają tutaj krótkie i zapadające w pamięć informacje, cenne zwłaszcza wtedy, kiedy w pobliżu nie ma nikogo, kto dostrzegłby podstawowe problemy i uprzedził, że to charakterystyczny dla procesu dojrzewania element. Dzięki tomikowi "Jak powstaje dorosły" mali czytelnicy poznają siebie - i mogą się przygotować na nieuchronne zmiany. Jest to książka bardzo kolorowa - jak na picture book przystało - a do tego wypełniona urozmaiceniami, pojawia się niemal podprogowo wiadomość o zróżnicowaniu kolorów skóry czy kształtów ciał - anonimowi bohaterowie nie są wcale ujednolicani, tak, żeby poszerzyć grono odbiorców i żeby przy okazji wpajać dzieciom przekonanie, że wszyscy ludzie są sobie równi. Takie tomiki są tylko wprowadzeniem do całej edukacji związanej z biologią i płciowością - ale nie zmęczy małych odbiorców i chociaż też nie zaspokoi ich ciekawości, to pozwoli zrozumieć, że pewne etapy w życiu dadzą się rozpracować i wytłumaczyć. Ciekawa forma sprawia, że po książkę chętnie będą sięgać wszystkie dzieci - a Rachel Greener postara się odpowiedzieć na ich pytania i sporo przekazać, nie tracąc przy tym charakteru rozrywkowej publikacji dla najmłodszych. Przydatna jest ta książka i warto na nią zwrócić uwagę.

wtorek, 3 października 2023

Samar Khanafer: Dukkah, kumin i włoszczyzna

Marginesy, Warszawa 2023.

Smaki

Samar Khanafer nie jest dla odbiorców anonimową postacią, dała się poznać jako uczestniczka programu "MasterChef", blogerka a ponadto autorka już dwóch książek kulinarnych. Teraz na rynku pojawia się ogromna książka "Dukkah, kumin i włoszczyzna", znakomita propozycja dla tych wszystkich, którzy poszukują nowych smaków i przepisów na oryginalne bezmięsne dania. Sama autorka idzie śladami wielu autorów książek z przepisami - wprowadza bardzo krótkie akapity wyjaśniające znaczenie przepisu albo swój stosunek do potrawy, wykorzystuje też to miejsce, żeby udzielić porad odbiorcom. Przepisy składają się z zestawu składników (na marginesach) i przygotowania (w przejrzystych krokach), do tego pojawiają się rady - uwagi dla odbiorców, którzy nie znają kuchni bliskowschodniej i nie wiedzą, jak eksperymentować w tym zakresie. Do tego - wielkoformatowe zdjęcie z gotowym daniem (rzadziej ze składnikami). Łatwo się domyślić, że Samar Khanafer nie znajdzie zbyt dużo przestrzeni na oryginalność - ale też jej nie szuka, wykorzystuje po prostu sprawdzoną formę. Swojej siły upatruje w temacie - bliskowschodnia kuchnia wegetariańska to wabik na sporą część odbiorców. Libańskie doświadczenia autorka przenosi na inne realia, podpowiada, gdzie kupić konkretne składniki albo jak przygotować podstawy wykorzystywane później w różnych przepisach. Zdradzi też przepis na hummus doskonały i na baba ghanoush. Nie ma tu klasycznego podziału na śniadania, obiady, kolacje i przekąski, w tej wersji to śniadania, mezze, talerze do dzielenia się i wypieki wytrawne oraz przepisy na słodko. Da się wybrać sporo ciekawych dań, które sprawdzą się i jako propozycja dla gości, i jako sposób na urozmaicenie codziennego menu. Autorka wie, że nie musi nikogo naśladować, żeby zdobyć uznanie odbiorców - sięga po tradycyjne potrawy albo po "egzotyczne" wersje. Dzięki temu może uświadomić odbiorcom, jak łatwo jest z dostępnych składników przyrządzić coś, co da wgląd w zupełnie inną kulturę. Zwłaszcza jednak w przypadku przypraw trzeba będzie się trochę bardziej postarać: tu nie ma wskazówek, co czym zastąpić, trzeba podążać za wskazówkami autorki. Sporo tu przepisów na bardzo proste dania, do zrobienia przez każdego - Samar Khanafer dobrze wie, że często w wyniku mody po nowe dania sięgać będą ludzie, którzy niekoniecznie doskonale radzą sobie w kuchni - ich też przeprowadza przez kolejne rozwiązania. Kusi zdjęciami - zachęca do gotowania.

"Dukkah, kumin i włoszczyzna" to książka, która przede wszystkim imponuje rozmiarami i jakością wydania - ale też obfitością potraw. Można tu znaleźć całkiem sporo propozycji, które warto wprowadzić do własnego jadłospisu. Samar Khanafer może zachęcić do kulinarnych eksperymentów. Jej książka szybko się nie znudzi, za to wyróżnia się na półkach księgarskich, może też być z racji rozmiaru wygodna w używaniu w kuchni. Każdy, kto lubi testować kuchnie świata, po tę pozycję sięgnąć powinien.

poniedziałek, 2 października 2023

Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń. Wredna wioska

Harperkids, Warszawa 2023.

Wychowanie

Wielki problem z sierotami Baudelaire ma pan Poe. Wioletka, Klaus i Słoneczko to dzieciaki, które doskonale radzą sobie same - jednak dorośli uważają, że powinni zapewnić im opiekę. Tyle tylko, że owa opieka rodzi kolejne kłopoty. Rodzeństwo stara się umknąć hrabiemu Olafowi - człowiekowi zdolnemu do każdej metamorfozy, żeby tylko osiągnąć swój cel (a celem jest nie tylko uprzykrzenie życia Baudelaire'om, ale również ich przyjaciołom, trojaczkom pozbawionym jednej osoby). Tym razem dzieci mają zostać umieszczone w pewnej wiosce - bo zgodnie z porzekadłem, którym kieruje się pan Poe, do wychowania dziecka potrzeba całej wioski. Wioska okazuje się ucieleśnieniem koszmarów - nie tylko nie przynosi upragnionego spokoju, ale jeszcze doprowadza do kolejnych frustracji. Rządzi tutaj Rada Starszych, która wszystkie swoje oczekiwania i zalecenia spisuje w formie dokumentów wykluczających się nawzajem: nie da się funkcjonować tak, żeby nie złamać jakiegoś przepisu, co więcej: przeważnie łamie się ich mnóstwo. W okolicy jest pełno kruków (nawiązania do Poego stają się zatem już nie tylko czytelne, ale wręcz nachalne, chociaż raczej nie należy się spodziewać, że młodzi odbiorcy bez trudu wychwycą takie właśnie interteksty, na to jeszcze za wcześnie). Żeby stworzyć jak najgorsze warunki dla bohaterów - autor pozwala mieszkańcom wioski na wyzyskiwanie ich w każdym możliwym momencie. Sieroty Baudelaire mają wykonywać wszystkie znienawidzone przez Wioskę prace. Nic dziwnego, że dzieci muszą znaleźć sposób na wydostanie się z tarapatów i tym razem. Hrabia Olaf - przez dziennikarzy przeinaczony - depcze im po piętach, czyli - nic nowego w serii. Lemony Snicket wie, czego oczekują od niego odbiorcy - i tego się trzyma. Zapewnia czytelnikom mnóstwo burzliwych wydarzeń i trochę humoru, bawi się samą konwencją narracji - kiedy prezentuje kolejne przygody, od czasu do czasu wyłamuje się ze świata przedstawionego i dodaje odpowiednio "edukacyjne" komentarze: wyjaśnia odbiorcom znaczenie jakiegoś słowa albo zabawia się w tłumacza absurdalnych i nieistniejących haseł wygłaszanych przez Słoneczko, a obfitujących w rozłożyste i wielopoziomowe sensy. To zabieg kierowany zwłaszcza do młodszych czytelników - i sprawdza się dobrze, wystarczy przyjrzeć się popularności serii, która zyskała też wersję zekranizowaną (co oczywiście także poszerza krąg odbiorców). Lemony Snicket trzyma się pewnego schematu, który już mu się sprawdził: tworzy literaturę stricte rozrywkową, nie zależy mu na walorach artystycznych. Stawia na absurd i testowanie możliwości gatunku, bawi się tekstem - czuje się w nim swobodnie, może więc podejmować grę z odbiorcami. Szczególnie dobrze widać to przy okazji odstraszania od lektury: zamiast zachęt autor proponuje zachęty a rebours: odradza książkę (i serię), wiedząc, że dzięki temu przyciągnie do opowieści bardziej.

Sieroty Baudelaire uczą się funkcjonowania w skrajnie nieprzyjaznym świecie i pokazują czytelnikom, że poradzą sobie w każdych okolicznościach, bez względu na stopień zagrożenia. Lemony Snicket przyciąga zwłaszcza tych, którzy nie lubią tradycyjnych powieści: stawia na teksty błyskawiczne i pozbawione psychologicznej głębi: żeby nie męczyć tym spragnionych zwykłej zabawy. A zabawy dostarcza w nadmiarze.

niedziela, 1 października 2023

Krystyna Mirek: Cena szczęścia

Wydawnictwo Lekkie, Warszawa 2023 (wznowienie).

Plany

Saga rodu Cantendorfów to cykl, w którym Krystyna Mirek realizuje schematy raczej w polskiej literaturze obyczajowej nieczęste - wykorzystuje jednak rozwiązania atrakcyjne dla odbiorczyń, nic zatem dziwnego, że cykl bardzo podoba się czytelniczkom poszukującym interesującej rozrywki. W drugim tomie bohaterowie próbują poukładać sobie życie już po wstrząsie: hrabia Aleksander oświadczył się Kate (i został przyjęty), ale jego długoletnia kochanka, chociaż świadoma, że miłość wygasła, zamierza o ten związek zawalczyć. Wykorzystuje sposób, który zagwarantuje jej uwagę mężczyzny. Sama Kate przestaje dbać o konwenanse: nie boi się wymykać na tajne spotkania z ukochanym, a chociaż otoczenie spodziewałoby się tu erotycznych ekscesów - bohaterka woli długie rozmowy z dala od oczu przyzwoitek. Wiele tajemnic wyjdzie tym razem na jaw: Kate miała trafić do zamku i znaleźć rozwiązanie pewnej zagadki intrygującej wiedźmę Alice, tymczasem jeszcze zanim pojawi się prośba o pomoc - zagadka się wyjaśnia. Autorka podsuwa odbiorczyniom rozstrzygnięcia w momencie, w którym prezentuje je również samym bohaterom, dzięki czemu nie ma tutaj długiego udawania, że wszystko może się wydarzyć. Krystyna Mirek prowadzi akcję bardzo pewnie i daje szansę na kibicowanie Kate i Aleksandrowi. Isabelle - czyli lady Adler - tymczasem przekonuje się, że mogłaby znaleźć własne szczęście. Wykorzystuje talent do mimikry i pomysłowość, żeby poznać rzeczywistość z innej perspektywy. Jest biegła w sztuce uwodzenia, ale też sprytna - jeśli zapragnie coś osiągnąć, wie, jak dążyć do celu.

Zajmuje się Krystyna Mirek tematem pochodzenia bohaterów, zderza przekonania i odkrycia, które mogą wywrócić do góry nogami czyjeś życie - z konwenansami. Umiejętnie wprowadza plotki, żeby przekazać odbiorczyniom część informacji. Dba o przekonujące sceny i obrazki rodzajowe: zawsze pamięta o tym, który bohater pochodzi z jakiej sfery i co w związku z tym może zrobić, a co nie zostałoby mu wybaczone. Gdzieś w tle przewijają się sercowe rozterki dalszoplanowych postaci, siostra Kate czeka na swój ślub, rodzice próbują wreszcie znaleźć porozumienie - ale to wszystko traci na znaczeniu ze względu na wstrząsy, jakie autorka funduje samej Kate. To jej szczęście zawisło teraz na włosku. I na różne sposoby Krystyna Mirek oddala jeszcze szansę na spełnienie marzeń młodej kobiety, trzeba przyznać, że jest w tym bardzo twórcza. Co ważne - zaczyna też zmieniać postrzeganie samej lady Adler, postaci, która tym razem jest czarnym charakterem. Isabelle ma mnóstwo wad i działa na szkodę innych - a jednak jej próby odnalezienia siebie także sprawią, że czytelniczki będą chciały przyglądać się jej doświadczeniom. Krystyna Mirek pisze tę powieść w klasycznym stylu, stawia na obrazową narrację i ciekawe rozwiązania fabularne. Jeśli sięga gdzieś po motywy oczywiste czy przewidywalne, to jeszcze zanim pojawiłby się taki zarzut podczas lektury, natychmiast sama je wskazuje. I dzięki temu można jej zaufać i dać się poprowadzić tej romansowej przygodzie z innego świata.