* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 24 listopada 2025

Umberto Eco: Wyspa dnia poprzedniego

Noir sur Blanc, Warszawa 2025.

Podróż

Szukanie nici fabularnej w tej książce jest możliwe, ale mija się z celem – Umberto Eco bowiem koncentruje się o wiele bardziej na pastiszowej formie i grze z czytelnikami niż na treści przekazywanej za sprawą przygód Roberta, szlachcica z Piemontu. Owszem, istnieje tu oś, która pozwala powracać z meandrów pomysłowości i zabaw literackich, trzyma całość w ryzach i mimo wszystko nie pozwala się od lektury oderwać, a jednak sama przyjemność czytania byłaby tu wystarczającym wabikiem na dzisiejszych, co bardziej ambitnych czytelników. „Wyspa dnia poprzedniego” to książka, która powraca aktualnie na rynek i może cieszyć kolejnych odkrywców tęskniących za rozwiązaniami z Defoe rodem – zwodzi, udaje i niewątpliwie bardzo cieszy. Autor popisuje się tutaj umiejętnościami warsztatowymi, zmysłem ironii oraz obserwacji, a także znakomitym wyczuciem pastiszu, który nadaje ton całości.

Bo niby trzeba wytłumaczyć, jak to się stało, że Robert po utracie przytomności w warunkach zagrożenia życia trafia na opuszczony statek – gotowy jednak do zamieszkania – a stamtąd kieruje się na przedziwną wyspę oferującą niecodzienne atrakcje, ale tak naprawdę każde tłumaczenie jest tu tylko płótnem do tworzenia kolejnych hiperbolizowanych relacji kształtujących niemal materialny, kwiecisty styl. To, co w streszczeniach zajmowałoby kilka słów, tu może zamienić się w kilkustronicową impresję, która – wbrew nieekonomiczności – przykuwa uwagę czytelników jeszcze bardziej i nakłania do odkrywania kolejnych zabiegów literackich. Umberto Eco przenosi odbiorców do XVII wieku, chociaż wcale nie musi nakreślać granic epoki. Stawia na inność w stylistyce, na rodzaj opowieści, który fascynuje i jednocześnie bardzo odróżnia się od współczesnych lektur. Staje się autor prestidigitatorem – jego kuglarskie umiejętności budzą zachwyt, bo są naprawdę mistrzowskie. Kolejne frazy będące przecież stylizacją, nie trącą fałszem – są precyzyjne mimo rozłożystości i celne pod kątem opisywania przestrzeni powieściowej. Nawet najbardziej niewiarygodne przygody w takiej oprawie zyskują swoje prawdopodobieństwo – i to zjawisko niecodziennie spotykane w literaturze obecnie. Co ciekawe, chociaż narracja wzorowana jest na archaicznych już schematach, książka nie sprawia wrażenia przebrzmiałej. Na pierwszy rzut oka można wyczuć jej inspiracje i nawiązania. Awanturniczość i filozoficzne rozważania też nie pasują do dwudziestowiecznych kolein scenariuszowych – a jednak tu wszystko się zgadza, nie da się przyłapać autora na obniżeniu jakości czy na próbie zmęczenia czytelników. Melodyjność tej powieści – doskonale w tłumaczeniu uchwycona – jest jej olbrzymim atutem, jednym z wielu. Ważną rolę w tworzeniu narracji odgrywa również ironia wysokiej próby, Umberto Eco nadzwyczaj chętnie wystawia swojego bohatera na rozmaite przeciwności losu, byle tylko trochę go ośmieszyć albo podrwić sobie z typowej sytuacji, w jakiej Robert się znajdzie za sprawą podążania za oczywistymi tropami. W tę historię wpada się od pierwszych stron i nawet widoczne zabiegi pozwalające na budzenie ciekawości odbiorców nie są w stanie zepsuć radości czytania – są po prostu jednym z czynników akcentujących konwencję, wprowadzających w inny tryb prowadzenia historii.

Umberto Eco pokazuje mistrzowską klasę. Proponuje powieść, która bez wątpienia zostanie z czytelnikami na długo i pozwoli im na przeżywanie literatury w najczystszej postaci – to nie jest tom, po który sięga się dla fabuły lub filozoficznych odkryć, to nie jest tom, w którym buduje się archetyp bohatera – to książka, w której chodzi o popis literacki w najlepszej i skondensowanej wersji. I dla odbiorców takie rozwiązanie może okazać się dzisiaj egzotyczne, ale przez to jeszcze bardziej kuszące i niezwykłe. Co ciekawe, to jest proza, która zwraca się ku samej sobie, sama staje się bohaterką opowieści, naśladuje prozę innego gatunku – a jednocześnie okazuje się bardzo zmysłowa i urealniająca najbardziej nierealne przygody.

niedziela, 23 listopada 2025

Jonathan Freedland, Emily Sutton: Urodziny Króla Zimy

Kropka, Warszawa 2025.

Odkrycie klasyki

Ulrich Alexander Boschwitz napisał opowiadanie, które dzisiaj bardzo wpasowuje się w klasyczne baśnie, a zostało przedstawione młodym czytelnikom przez Jonathana Freedlanda i Emily Sutton. „Urodziny Króla Zimy” to krótka historia o następujących po sobie porach roku. Król Zimy, który tęskni za swoim rodzeństwem – Latem, Wiosną i Jesienią – zaprasza wszystkich na urodziny i cieszy się, że może spędzać z nimi czas. Tylko że przyroda szaleje – gorące słońce nie ogrzewa Ziemi wystarczająco, żeby stopić śniegi, liście na drzewach nie wiedziały, czy rozwijać się, czy spadać, zwierzęta szykowały się do snu zimowego i jednocześnie zastanawiały się nad wyborem towarzysza na wiosnę. W takim świecie nikt nie umiał się odnaleźć, zboże nie mogło wyrosnąć, kwiatki potrzebowały słońca, ale musiały walczyć z pokrywą śniegu. Zamieszanie, jakie powstało, pokazało Królowi Zimy, że mimo tęsknoty za rodzeństwem, nie może spędzać czasu z bliskimi. Na szczęście, ponieważ przez chwilę to się udało, Król Zimy może przywoływać piękne wspomnienia i cieszyć się, że kiedyś wszyscy przez moment bawili się razem. To wystarcza: tęsknota nie jest już tak dotkliwa.

„Urodziny Króla Zimy” to książka przypominająca baśń. Została przepięknie wydana: wielki format i piękne ilustracje przykuwają wzrok i sprawiają, że każdy chce mieć takie dzieło w swojej biblioteczce. Baśniowe przesłanie wyjaśnia dzieciom ideę następstwa pór roku w prosty sposób – zamienia w bajkę rzeczywistość. Ale niezależnie od pomysłu, jaki dzisiaj już by się na rynku wydawniczym nie pojawił, liczy się tutaj realizacja. Tekstowo jest to książka przygotowana do szybkiego przeczytania przed snem. Za to ilustracje na bardzo długo zatrzymają czytelników przy tej publikacji. Zwraca tu uwagę zwłaszcza przesycenie stron deseniami – pojawiają się poszczególne płatki śniegu, detale olśniewających strojów bohaterów, starannie wyrysowane gałęzie drzew i szczegóły kwiatków. Każda strona – niezależnie od tego, czy jest pełnowymiarowym rysunkiem, czy zawiera kilka grafik – wymaga skupienia i oglądania kolejnych elementów obrazków. Razem wszystko sprawia duże wrażenie, ale dopiero analiza ilustracji ujawnia wszystkie smakowite pomysły. To bardzo ożywia świat przedstawiony i pozwala się w nim rozgościć, jest tu naprawdę mnóstwo różnorodnych elementów, rozwiązań, które przypadną do gustu nie tylko dzieciom. Nasi odbiorcy – zwłaszcza starsi czytający swoim pociechom – mogą tu mieć skojarzenia z ilustracjami Marcina Szancera, z pewnością jednak najmłodsi, coraz częściej karmieni komputerową i bezduszną papką w grafikach będą olśnieni takimi rozwiązaniami. „Urodziny Króla Zimy” to z jednej strony zatem nawiązanie do odwiecznych baśniowych sposobów objaśniania praw natury i świata – z drugiej prawdziwy popis graficzny. Na rynku pojawia się odkrycie zapomnianego dzieła – ale realizacja sprawia, że to dzieło będzie dla dzisiejszych czytelników zachwycające.

Mrówkacast 6

Szósty odcinek Mrówkacastu już dostępny: https://youtu.be/lpZAL7kbPuA

sobota, 22 listopada 2025

Clayton Page Aldern: Ciężar natury. Jak zmiany klimatu wpływają na umysł, mózg i ciało

bo.wiem, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2025.

Reakcje

Clayton Page Aldern pisze książkę, która wpisuje się w nurt wydawnictw ekologicznych i przez długi czas udaje poetycką refleksję nad egzystencją. „Ciężar natury. Jak zmiany klimatu wpływają na umysł, mózg i ciało” to publikacja nietypowa, otwierająca czytelników na obserwacje i zaskoczenia płynące bezpośrednio ze zjawisk jeszcze do niedawna rzadkich, a obecnie – praktycznie codziennych, a związanych jednoznacznie z obciążeniami klimatu. Tyle że na początku autor koncentruje się znacznie bardziej na temacie neurobiologii i odkryć dotyczących mózgu czy percepcji człowieka – dopiero po pewnym czasie uznaje, że rytm tej książce nadawać powinny jednak zmiany klimatu, które są bezpośrednim powodem przemian w organizmach. Powiązania są jednak niebezpośrednie, a przynajmniej – nie kojarzą się w pierwszym odruchu, dopiero Aldern je uzmysławia czytelnikom. I czasami ma się wrażenie, że dość mocno nagina rzeczywistość do swoich teorii – na szczęście to tylko ułamek opowieści, która z biegiem stron coraz bardziej się rozkręca.

Wychodzi autor od upału. Im wyższa temperatura, tym gorsze reakcje i refleks człowieka. Aldern szuka przykładów na to, że gorąco przeszkadza w realizacji codziennych zadań, przywołuje doświadczenia i żołnierzy, i pracowników biurowych, i uczniów – zaburzona gospodarka termalna w ciele oznacza, że mózg nie jest w stanie osiągać pełni swoich możliwości. Zaznacza, że wiele problemów na egzaminach może brać się ze zbyt wysokiej temperatury otoczenia – i przekonuje do tego czytelników. Klimatyzacja nie jest tu rozwiązaniem a kolejnym źródłem problemów z ocieplającym się klimatem, Aldern nakreśla błędne koło. Zgodnie z teorią ewolucji, rozmaite organizmy przystosowują się do zmian otoczenia – jednak jeśli te zmiany płyną z zawinionych przez człowieka zmian klimatu, mogą prowadzić do katastrofy na ogromną skalę. I to, czego większość odbiorców nie skojarzy, trafia na karty tomu jako przestroga. Zagłada może przybrać różne oblicza i niekoniecznie będzie widowiskowa, za to na pewno – tragiczna w skutkach dla ludzkości i rozmaitych organizmów żywych. Tu może nie wdać na pierwszy rzut oka związków z przemianami człowieka – ale konsekwencje dla niego będą olbrzymie. Nieco łatwiej już zauważyć, że klęski żywiołowe powodują migracje społeczne, wyzwalają stres i nakazują społecznościom szukanie nowego miejsca do funkcjonowania – tutaj wpływ przyrody jest bardziej czytelny i prostszy do wytłumaczenia. Clayton Page Aldern szuka wielu przykładów na potwierdzenie swoich tez. Zajmuje się analizowaniem skutków ocieplania się klimatu w szerokiej perspektywie, dba o to, żeby zaznaczać wydarzenia i fakty znane odbiorcom – porzuca natomiast w pewnym momencie opowiadanie o neurobiologii, skupia się na reakcjach i odruchach. Uświadamia czytelnikom, że katastrofy w świecie przyrody nie pozostaną bez znaczenia dla nich samych, wiele jest tu pułapek i sytuacji, które zaowocują wielkimi tragediami i traumami. Wszystko to autor przywołuje po to, żeby zachęcać odbiorców do zwiększenia postaw proekologicznych, do dbania o przyrodę i do uwzględniania dalekosiężnych konsekwencji w swoich planach. Jest to publikacja, która bardziej nawet ma działać na emocje niż odwoływać się do wiedzy – chociaż wydana pod szyldem bo.wiem, stawia na literackość i na atmosferę narracji. Aldern jest świadomy faktu, że żeby przekonać do siebie większą grupę czytelników, musi uciekać się do chwytów retorycznych, samymi faktami nie zwróci na siebie uwagi.

piątek, 21 listopada 2025

Anna Bykowska: Ciekawe, co robią weterynarze i weterynarki

Nasza Księgarnia, Warszawa 2025.

Pomaganie

Kartonowy picture book z serii Ciekawe, co robią… wychodzi naprzeciw oczekiwaniom i potrzebom najmłodszych. Skoro bowiem niemal każde dziecko marzy o własnym zwierzęciu, często pojawia się u maluchów przekonanie, że fajnie być weterynarzem – to pozwoli na ciągły kontakt ze zwierzętami, stałe zabawy i głaskanie. Nic bardziej mylnego, Anna Bykowska może to przedstawić w zgrabnym tomiku zilustrowanym przez Katarzynę Zielińską w stylu komputerowych grafik z charakterem.

Anna Bykowska opowiada o pracy w klinikach dla zwierząt, pokazuje, czym zajmują się bohaterowie tomiku „Ciekawe, co robią weterynarze i weterynarki” – zagląda do lecznic i do rozmaitych pracowni, do szpitala dla zwierząt, ale też do miejsc, do których bohaterowie książki dojeżdżają – na przykład do gospodarstwa czy do stadniny. Prezentuje ludzi przy codziennych zadaniach związanych z leczeniem zwierząt – jedni analizują zdjęcia rentgenowskie, inni tarką ścierają zęby koniom, inni zajmują się szczepieniem zwierząt albo odwiedzają swoich pacjentów w domach, niektóre zwierzęta muszą przechodzić operacje i później rehabilitację, inne ukrywają swoje schorzenia i problemy – chociaż potrzebują fachowej pomocy. Z jednej strony jest tu praca weterynarzy – pełna poświęceń, ale zupełnie niezwiązana z korzystaniem na obecności zwierząt. Z drugiej wskazówki dla odbiorców, jak się zachować, kiedy przyprowadzi się zwierzę do lecznicy – tu ważne jest, żeby ograniczać stres pacjenta i nie przeszkadzać innym, trzeba zatem przestrzegać reguł, które w tomiku się pojawiają.

Książka jest picture bookiem edukacyjnym, każda rozkładówka jest dużym rysunkiem z kilkoma akapitami tekstu i podpisami, tak, żeby dzieci podczas oglądania nabrały ochoty na poznawanie kolejnych doświadczeń i wyzwań. Żeby odbiór nie polegał jedynie na przyswajaniu treści, przygotowane zostały też zagadki i wyzwania interaktywne dla najmłodszych – niekiedy będą mogli pobawić się w weterynarzy i na przykład ocenić po zdjęciu rentgenowskim, która noga psa jest złamana – poza tym są tu klasyczne wyszukiwanki (szukanie szczeniaków, które ukryły się po kątach), albo labirynty (gąska potrzebuje znaleźć drogę do domu): za każdym razem poza fragmentem do przeczytania i przeanalizowania dzieci mają też sprawdzić, co dzieje się na obrazku, a żeby uważnie mu się przyjrzeć – dostają zadanie na spostrzegawczość albo logiczne myślenie. I dzięki temu nie tylko mogą przyswajać wiadomości i traktować tomik jako książkę edukacyjną, ale dostaną też sporo rozrywki w klasycznym stylu – to się spodoba i to się sprawdza, urozmaica lekturę i odsuwa nudę.

„Ciekawe, co robią weterynarze i weterynarki” to kolejna w serii prezentacja zawodu – i chociaż najmłodsi nie muszą jeszcze wiedzieć, co będą robić w życiu, dobrze, że poznają możliwości i ciekawostki związane z różnymi zajęciami i zadaniami. W tym wypadku liczy się jeszcze weryfikowanie nadziei i podpowiadanie, jakie zadania wiążą się z wybranym zawodem.

czwartek, 20 listopada 2025

Umberto Eco: Rozważania niepoważne

Noir sur Blanc, Warszawa 2025.

Na marginesie

Nie jest to zaskakujący przypadek, nie jest jednostkowy ani dziwny: oto wybitny twórca, znudzony podczas konferencji czy spotkań, wymyśla sobie intelektualną rozrywkę dostarczającą czystej radości. Zjawisko dość powszechne, chociaż nie każda twórczość z marginesów dotrze do świadomości szerokiego grona odbiorców. W przypadku „Rozważań niepoważnych” (spora część tych tekstów pojawiła się na polskim rynku w innej publikacji ponad dwie dekady temu) liczy się nie tylko zestaw humorystycznych streszczeń i zabaw, ale też popis translatorski. Książka, którą czytelnicy otrzymują, przyda się zwłaszcza amatorom filozofii – wszyscy ci, którzy z filozofią nie mieli wcześniej do czynienia, powinni zacząć od końca, to jest od wyjaśnień Tomasza Stawiszyńskiego. Tomasz Stawiszyński bowiem przygotowuje krótkie i celne omówienia dotyczące poszczególnych – pojawiających się w tomie – postaci, tak, żeby czytelnicy zyskali kontekst żartu i mogli go właściwie docenić.

„Rozważania niepoważne” to zestaw rymowanek poświęconych najpierw filozofom, później też wielkim pisarzom. W rymowankach liczy się przede wszystkim dystans, zebranie najważniejszych tez lub osiągnięć i przepuszczenie ich przez filtr ironii, tak, żeby łatwiej zapadały w pamięć czytelnikom. Nieprzypadkowo z tego zbiorku – jak głosi wprowadzenie autora – niektórzy uczyli się do egzaminów z filozofii. Można i tak, ale żeby czerpać przyjemność z zabaw literackich, trzeba najpierw zagłębić się w przesłania i znaczenia i wiedzieć, z czego śmieje się autor. Dopiero wtedy da się odkrywać źródła dowcipu – i go docenić. Umberto Eco niczego tu nie musi osiągać, na pewno dałoby się bardziej skondensować frazy, znaleźć celniejsze omówienia albo przywołać jeszcze bardziej czytelne dla ogółu odnośniki – ale nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby zamienić znane – interesującym się filozofią – motywy w literacki żart. Czy ten żart wytrzyma proces przekładu to już inna kwestia – i ocenią to sami czytelnicy, kiedy zostaną zaskoczeni wybranymi frazami. Zapewne nie wszystkie ich olśnią czy zachwycą, ale znajdzie się parę wyjątkowych. „Rozważania niepoważne” przeplatane są jeszcze ilustracjami – znów rysunki satyryczne dotyczące filozofii wymagają znajomości tematu, choćby pobieżnej, ale pokazują też potencjał komizmotwórczy tkwiący w tym właśnie zakresie tematycznym. Umberto Eco funduje swoim czytelnikom skrócony przegląd odkryć i fascynacji, a przy okazji pokazuje, jak można zabijać czas intelektualnymi rozrywkami.

„Rozważania niepoważne” to także książka dla tych wszystkich, którzy potrzebują przewodnika po filozofii na szybko – chcą się zorientować, o co chodziło jakim myślicielom – i wtedy nie będzie się w ogóle szukać żartów ani śladów zabaw, a jedynie strzępków informacji do wynotowania i zapamiętania. Umberto Eco zdaje sobie sprawę, że można na różne sposoby tę akurat książkę odbierać – i sam we wstępie to czytelnikom przekazuje. Dzieli się wytworami, które miały być efemeryczne i wydane w niewielkim nakładzie, ale za sprawą zainteresowania szerokiego grona odbiorców rozrosły się i stanowią teraz ciekawy dodatek do twórczości.

środa, 19 listopada 2025

Zofia Stanecka: Basia i przedstawienie

Harperkids, Warszawa 2025.

Występ

Basia bywa w teatrze i wie, jak ciekawe jest to miejsce. Ale tym razem to ona tworzy teatr – razem z innymi dziećmi w przedszkolu ma przygotować przedstawienie dla bliskich. Pani Marta proponuje niespodziankę dla rodziców – i podsuwa dzieciom, żeby jak najmniej o kolejnych wyzwaniach mówiły. Dorośli nie mogą wiedzieć, co ich czeka – bo dzieci wszystko przygotują same. Scenę, kostiumy i dekoracje zrobią w przedszkolu, swoje kwestie też mogą tam ćwiczyć. Basia jest przejęta – słyszała już, że teatr zmienia człowieka i chce się przekonać, jak to działa. „Basia i przedstawienie” to radosne działania kreatywne, które skończą się amatorskim teatrzykiem – i to zachwyci wszystkich odbiorców. Publiczność złożona z rodziców nie zajmuje się nagrywaniem swoich pociech, a przeżywa uczestniczenie w teatrze i oklaskuje gwiazdy.

Każde z dzieci ma inne potrzeby i inne umiejętności, pani Marta dba o to, żeby każdemu było wygodnie w swojej roli. Doskonale wie, na co stać poszczególne dzieci – jedne dostaną zatem kwestie mówione, inne będą mogły się skupić na zadaniach ruchowych, a jeszcze inne – zrealizować swoje marzenia. Basia też zdaje sobie sprawę, jak różni są jej koledzy – tu nikt nikomu nie zazdrości ról ani strojów, wszyscy działają razem i wspierają się wzajemnie. Zabawa odpędza tremę, liczy się przyjemność tworzenia. Teatr daje wolność i ucieszy wszystkich – przedstawienie to rodzaj święta dla wszystkich, nudzić się tu nie da.

Basia po raz kolejny odkrywa, o co chodzi w rozmaitych powiedzeniach i przekonaniach dorosłych – tutaj może na własnej skórze przekonać się, dlaczego sztuka zmienia człowieka (i czy tylko odbiorcę, czy także twórcę). Zadania wykonywane przez dzieci w bajce odbiorcy mogą przenieść na swoją codzienność – i także bawić się w przygotowanie spektaklu dla najbliższych. Nie trzeba wcale profesjonalnej pomocy, wystarczy wyobraźnia, która pozwoli zamienić przedmioty codziennego użytku w kostiumy i rekwizyty. „Basia i przedstawienie” to zatem nie tylko relacja ze świata bohaterki – kolejny przystanek w jej zwyczajności-niezwyczajności, ale też wielka przygoda inspirująca małych czytelników. Nieprzypadkowo Basia cieszy się od wielu lat ogromnym powodzeniem, a kolejne pokolenia czytelników wyrastają na tej bohaterce – Zofia Stanecka wie, jak precyzyjnie odzwierciedlać emocje, tak, żeby stawały się dla odbiorców zrozumiałe. Książka jest przecież niewielka, a sporą jej część zajmują ilustracje Marianny Oklejak, bez której też trudno wyobrazić sobie doświadczenia Basi – a jednak w krótkim tekście skondensowane zostały naprawdę silne przeżycia, które zrozumie każde dziecko przystępujące do prawdziwej zabawy w teatr. „Basia i przedstawienie” to kolejna bardzo udana propozycja tego duetu – dla najmłodszych, którzy potrzebują przełamania rutyny i odkrywania świata. To także dobre wsparcie dla tych dzieci, które wkraczają w wiek szkolny i chcą się dowiedzieć, jakie rozrywki zaoferują im nauczyciele i grupy rówieśników – taki pomysł warto przenieść na prawdziwe życie.