* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 5 lipca 2024

MK Reed: Zwariowana pogoda. Burze, meteorologia i klimat

Nasza Księgarnia, Warszawa 2024.

Za oknem

Tego trzeba na rynku i to nie tylko dla najmłodszych - bo i dorośli mogą się czegoś dowiedzieć z książki "Zwariowana pogoda. Burze, meteorologia i klimat". Wydana w cyklu naukomiksów opowieść prowadzona jest przez ekscentrycznego i mocno ekspresyjnego prezentera pogody. Norman Weatherby powinien po prostu przedstawić informacje o tym, jak będą wyglądały najbliższe dni (ma nadejść wielka śnieżyca i ludzie muszą wiedzieć, jak się na nią przygotować), jednak drwina z globalnego ocieplenia, na jaką pozwala sobie niezbyt lotny umysłowo Chase McCloud, prowadzący wiadomości, wyzwala bestię w Normanie. Prezenter pogody zaczyna wielkie wyjaśnianie wszystkiego, co wiąże się z meteorologią (łącznie z genezą nazwy). Odwołuje się do praw fizyki i do budowy atmosfery, opowiada o ruchu obrotowym Ziemi i o tym, jak reaguje woda w różnych temperaturach. Omawia działania frontów atmosferycznych, szuka genezy wiatru i zagrożeń wiążących się z jego prędkością. Przedstawia rodzaje chmur i wszystko, co dzieje się na planecie i ma bezpośredni wpływ na pogodę. Norman bardzo się stara - chociaż część reakcji mocno go frustruje - dba o to, by nie zanudzać danymi naukowymi, bo Chase, jego najważniejszy słuchacz, nie należy do zbyt bystrych. W związku z tym Norman stale upraszcza wiadomości, skraca to, co byłoby akademickie i nudne dla młodych odbiorców. MK Reed i Jonathan Hill bawią się wątkiem prezentera wiadomości: Chase jest przystojny, pewny siebie i reprezentatywny, dopóki się nie odezwie. Kiedy ma uczestniczyć w rozmowie, przeważnie budzi śmiech. Ale to właśnie dzięki niemu pojawiają się tu wyjaśnienia podstawowe i interesujące.

Norman opowiada z kolei ze swadą i bardzo obrazowo. Ze względu na emocjonalny charakter relacji, może wciągnąć czytelników w akcję - i w wiadomości prezentowane dynamicznie. "Zwariowana pogoda" to bowiem komiks, w którym króluje pozorny chaos. Oczywiście wszystko jest tu kontrolowane, jednak odbiorcy będą mieli wrażenie, że uczestniczą w wykładzie na bieżąco dostosowywanym do potrzeb i ciekawości słuchaczy. Jest tu bardzo dużo danych, ale też bardzo dużo śmiechu, twórcy tomiku zarażają entuzjazmem i rozbudzają zainteresowanie zmianami pogody - ten naukomiks pozwala na rozwianie wątpliwości i zrozumienie, dlaczego tak trudno jest obecnie przewidywać pogodę. Jest tu wszystko, czego potrzeba, żeby móc wkroczyć w świat meteorologii - a Norman troszczy się o to, żeby odbiorcy nie powielali błędów, które tak irytują u Chase'a. Być może wieczorne wydanie wiadomości nie jest najlepszym momentem na prowadzenie edukacji z zakresu pogody - ale taki szkielet opowieści bardzo dobrze się tu sprawdził. "Zwariowana pogoda" to książka, która wciągnie dzieci lubiące zdobywać wiedzę. Przy czym owa wiedza została tu przedstawiona bardzo rozrywkowo. Komiks jest kolorowy i wypełniony szybkimi zwrotami akcji - wydawać by się mogło, że formuła wykładu wyklucza błyskawiczne tempo i ciągłe emocje, ale twórcy tomiku udowadniają, że jest zupełnie inaczej. "Zwariowana pogoda" to propozycja nie tylko dla dzieci zaintrygowanych zjawiskami atmosferycznymi - to dobry wstęp do rozwijania nowych pasji.

czwartek, 4 lipca 2024

Stanisław Karolewski: Sekrety antykwariusza. Czy w raju pachnie kurzem?

Biblioteka Analiz, Warszawa 2024.

Skarby

Każda praca, która wymaga stałego kontaktu z obcymi ludźmi, zmusza do wypracowania sobie odpowiednich mechanizmów obronnych. Dla Stanisława Karolewskiego metodą odreagowania stają się codzienne zapiski i dziennikowe zwierzenia – tu może dać upust sarkazmowi i uświadomić innym, z czym mierzy się na co dzień. „Sekrety antykwariusza. Czy w raju pachnie kurzem” to jednocześnie sposób na radzenie sobie z pandemią i na uporządkowanie wskazówek dla adeptów zawodu. Nawet jeśli ktoś pasjonuje się starociami – meblami, książkami, ozdobami, fotografiami i całym zestawem bibelotów, które znaleźć można w wielu mieszkaniach „po babci”, nie musi to oznaczać, że poradzi sobie jako antykwariusz. Stanisław Karolewski wręcz to wiele razy odradza, przedstawiając wyzwania, z jakimi sam się boryka. Zabiera wszystkich do Szarlatana – i tworzy przy okazji bardzo dobrą reklamę wrocławskiego antykwariatu. Opowiada o tym, co trafia na półki i do magazynów, jak się to zdobywa i jak się sprzedaje, jak prowadzi się social media i jak wchodzi w interakcje z klientami. Opowiada o niektórych przybywających do antykwariatu i o tych, którzy próbują się pozbyć odziedziczonych przedmiotów albo chcą zarobić na handlu antykami kompletnie bez wiedzy i przygotowania. Wyjaśnia, jak zirytować antykwariusza i co może zmęczyć – ale też co daje największą satysfakcję i nie pozwala choćby pomyśleć o innym zawodzie.

Dziennikowe zapiski nie mają ujednoliconej formy. Czasami autor stawia na dłuższe opisy i wynurzenia, innym razem rejestruje tylko błyskawiczne dialogi, które rujnują wiarę w inteligencję społeczeństwa: zwłaszcza wtedy, gdy ktoś musi dodatkowo zapytać o wypisane gdzieś informacje. Nic dziwnego, że karty dziennika wypełnione są ironią. Bywa zresztą, że nie warto komentować wyjątkowo głupich uwag i zachowań. Ale autorowi zależy też na edukowaniu społeczeństwa – i to nie tylko tej cząstki, która zechce kontynuować pracę w antykwariatach. Pokazuje, jakie postawy są nie do przyjęcia, jakie szkodzą przedmiotom gromadzonym przez antykwariuszy, co wiąże się z dodatkową pracą i co nie jest mile widziane, bez względu na prezentowany stopień uprzejmości. Z codzienności składają się te historie – są prawdziwe i często komiczne, chociaż zdarza się też, że podszyte w pełni zrozumiałą goryczą. Autor nie przymila się tu do czytelników, stawia za to na szczerość – wie, że albo w ten sposób zdobędzie publiczność, albo przynajmniej zachowa zdrowe zmysły (co prawdopodobnie sam by zanegował, jako że autoironia to jego chleb powszedni).

„Sekrety antykwariusza. Czy w raju pachnie kurzem” to przygoda dla odbiorców. Możliwość przekonania się, jak wyglądają działania z dala od wielkich korporacji i gwarancji stabilnego zatrudnienia. Ale też możliwość przekonania się, jak to jest łączyć pracę i pasję, być szczęśliwym dzięki obranej drodze. Z tego u Karolewskiego można czerpać. Zresztą zanim skończy się książka, odbiorcy będą już czuć się mocno związani i z autorem, i z jego żoną Agnieszką, i z prowadzącą antykwariat ofiarnie Martą. Wtajemniczenie w skarby jest tu bowiem bardzo osobiste.

środa, 3 lipca 2024

Danuta Zaremba: Matematyka na co dzień. Przykłady i porady

Helion, Gliwice 2024.

Obliczenia

Jedni ludzie matematykę uwielbiają, drudzy się jej boją (i ci są, jak się wydaje, w przewadze). Z pomocą w oswajaniu obliczeń przychodzi Danuta Zaremba, która pokazuje, jak radzić sobie przy porównywaniu cen w sklepach albo przy wybieraniu korzystniejszego oprocentowania. Niewielka książeczka „Matematyka na co dzień. Przykłady i porady” to przegląd tego, co w matematyce przydatne. Już nikt nie zapyta, po co mu uczenie się na pamięć wzorów, bo wzorów tu się nie wykorzystuje – wszystko opiera się na logicznym myśleniu i umiejętności dedukowania, a dodatkowo na przeprowadzaniu najbardziej podstawowych działań. Jeśli trzeba coś policzyć, autorka sugeruje, kiedy nie warto sięgać po kalkulator, bo dłużej będzie trwało wpisywanie do niego kolejnych liczb niż otrzymanie wyniku przy pamięciowym opanowaniu arytmetyki. Przygląda się zadaniom z prasowych quizów i wyzwaniom ze zwyczajnego życia – takim, w których przydaje się odrobina inteligencji. Komentuje też wybrane pytania z teleturniejów, żeby uświadomić czytelnikom, że z matematycznymi pułapkami spotkać się mogą w różnych sytuacjach.

Za każdym razem autorka stara się krótko wprowadzić w temat – za sprawą kilkuzdaniowego wyjaśnienia zasad lub najbardziej charakterystycznych postępowań. Potem przechodzi do pokazu praktycznych umiejętności: w tym celu przytacza zadania tekstowe (w szkole znane jako zadania z treścią) i podaje ich rozwiązania w najprostszym ujęciu – omawiając kolejne kroki i motywy, na które odbiorcy powinni zwrócić uwagę. Najczęściej wyznacza zasady działania w określonych przypadkach, ale bywa też, że podsuwa po prostu jedną z możliwości podejścia do rozwiązania – i wtedy sygnalizuje odbiorcom, że ich metoda może być równie skuteczna, warto więc się nad nią zastanowić.

Ale nie jest to książka do rozwiązywania zadań (chociaż oczywiście uczniowie mogą po nią sięgać, żeby ułatwić sobie odrabianie lekcji z matematyki albo przygotowywanie do egzaminów). Chodzi tu o to, żeby nie tracić głowy, gdy trzeba podjąć decyzję w oparciu o obliczenia matematyczne: gdy maluje się pokój i nie wiadomo, ile farby kupić, gdy chce się poznać cenę bez rabatu (albo właśnie policzyć, ile da się zaoszczędzić na zakupach). Danuta Zaremba nie ma cierpliwości do żmudnych wyjaśnień: dba o to, żeby komentarze były krótkie i treściwe, żeby jak najszybciej wprowadzić odbiorców w sedno rozwiązania i nauczyć ich samodzielnego myślenia. Przywraca matematyce miejsce w dorosłym życiu – korzystanie z tej książki to nie tylko lektura, a analizowanie kolejnych wskazówek i podpowiedzi. Niejedno olśnienie dorosłym, którzy wyrośli na niechęci do matematyki, Danuta Zaremba przyniesie – ta publikacja jest potrzebna odbiorcom w każdym wieku. I chociaż wydaje się krótka, nie da się jej szybko przewertować: chodzi tu przecież o przegryzienie się przez kolejne komentarze, o zrozumienie tego, co autorka doradza i o przeniesienie „odkryć” z tomu na codzienne rachunki. Matematyka przestaje straszyć – a okazuje się całkiem sensowna i potrzebna na co dzień. Jeśli ktokolwiek jeszcze zastanawiałby się, do czego mu w życiu obliczenia (skoro kalkulator w smartfonie każdy nosi przy sobie), może sprawdzić, jak radzić sobie bez tego rodzaju protez umysłowych, a postawić na rozwijanie podstawowych umiejętności. Niewiele wystarczy, żeby zapewnić własnemu mózgowi odpowiednią dawkę rozrywki i wyzwań – „Matematyka na co dzień” to cenna propozycja.

wtorek, 2 lipca 2024

Alexandra Lapierre: Artemisia. Niezwykła kobieta, genialna malarka

Rebis, Poznań 2024.

Egzystencja przy płótnie

Alexandra Lapierre cofa się w zamierzchłą przeszłość, żeby w biografii następczyni Caravaggia pokazać dramatyczne losy kobiety – artystki i damy, matki i córki. „Artemisia” to bardzo rozbudowana powieść psychologiczno-obyczajowa, w której najważniejsza relacja dotyczy związków ze sztuką, ale na drugi plan wybija się rywalizacja z ojcem. Artemisia to postać, która miała być zakazana dla biografów – i może w tym da się upatrywać źródeł natchnienia. Ale Alexandra Lapierre o swojej bohaterce wie bardzo dużo – i to na płaszczyźnie zawodowej oraz rodzinnej. Wplata w opowieść i kryminalne śledztwo, i wielkie namiętności, i równie wielkie rozczarowania. Portretuje Artemisię w chwilach zawodów i nadziei, w chwilach szczęścia (zdecydowanie rzadszych) i w momentach, w których musi ona udowadniać swoją wartość w każdej dziedzinie. W świecie zdominowanym przez mężczyzn i w świecie kreowanym przez despotycznego ojca – młoda malarka poszukuje siebie. Codzienność stawia przed nią wyzwania natury przewyższającej to wszystko, co trafia do dzisiejszych powieści obyczajowych, Artermisia rzeczywiście niemal bierze udział w kryminale na żywo. A przy tym wszystkim Alexandra Lapierre cały czas pamięta, że tworzy książkę dotyczącą malarki – i stara się na świat spoglądać jej oczami, a przynajmniej sugerować czytelnikom innego rodzaju wrażliwość. Stąd bardzo rozłożyste opisy wypełnione kolorami, fakturami i grą świateł, bardzo dużo uwagi zwraca się tu na odmalowywanie – odtwarzanie – przestrzeni i budowanie jej w świadomości czytelników od zera. „Artemisia. Niezwykła kobieta, genialna malarka” to książka, która ma wprowadzać w świat siedemnastowiecznych uniesień – i pozwala od kulis poznawać sztukę tworzenia obrazów. Artemisia jest modelką, jest rywalką – bez przerwy konkuruje z ojcem i spotyka się z jego ostrą krytyką, kiedy nie potrafi się podporządkować (a oczywiście nie potrafi), do tego nie może sama decydować o swojej przyszłości – musi dbać o reputację, a jedynie małżeństwo da jej namiastkę wolności, a przynajmniej wyzwolenie się spod kurateli surowego rodzica. Alexandra Lapierre tworzy książkę wielowymiarową. Podążanie za Artemisią to szansa na podglądanie obyczajowości i na obserwowanie zmieniających się konwencji i układów międzyludzkich. Tutaj sztuka zamienia się w pretekst do komentowania rzeczywistości, z kolei rzeczywistość dostarcza atrakcji większych niż jakakolwiek wyobraźnia. Jest to zobrazowanie ciągłych zmagań między oczekiwaniami i rzeczywistością, próba wpasowania się (lub znalezienia własnego przepisu na życie) w świat, który nie rozumie podstawowych dążeń, ale dopuszcza zjawiska, na które dzisiaj nie ma zgody. Alexandra Lapierre nie ocenia, lawiruje między śledztwami i sądowymi komentarzami a wyznaniami samych bohaterów, odmalowuje świat trudny i wypełniony problemami natury etycznej. Ale przede wszystkim troszczy się o wskazanie ideałów związanych ze sztuką – to one nadają prym egzystencji. Artemisia poradzi sobie w każdej roli społecznej i w każdej sytuacji – jest bowiem silna i wyjątkowa, a swoimi wyborami może tylko uświadamiać odbiorczyniom, jak walczyć o siebie.

poniedziałek, 1 lipca 2024

Katarzyna Ryrych: Draka na Antypodach

HarperYA, Warszawa 2024.

Zmiany

W tej powieści teoretycznie nic się nie dzieje, nie ma brawurowej akcji, wielkich wydarzeń ani dramatów, wszystko rozgrywa się naturalnie i chociaż jest nieuchronne dla bohaterów – nie generuje większego lęku. Katarzyna Ryrych wychodzi od powieści dziecięcej w stronę młodzieżowej, pokazuje dorastanie, moment przejścia z wieku niewinności do pierwszych poważnych i dorosłych spraw. Ale pozostaje przy tym dorosłą w akcji i w narracji, wyposaża bohaterów w cechy, które mieliby bardziej doświadczeni życiowo. Traktuje poważnie swoich czytelników – i z tej powagi traci beztroskę, tak charakterystyczną dla powieści młodzieżowych. Tutaj atmosfera jest dość mroczna, wszyscy się czymś przejmują, ale mają siebie nawzajem i dzięki temu radzą sobie z kolejnymi wyzwaniami. W małym miasteczku nie dzieje się zbyt dużo. Największą historią rozgrywającą się w tle ma być sytuacja ze zdradzającymi się rodzicami – i to sygnał kłopotów, jakie czyhają tuż za rogiem. Katarzyna Ryrych wprowadza sobie ułatwienie w postaci równowagi w opiece – jeśli dorośli nie mogą zająć się swoimi pociechami, to pociechy zajmą się same sobą – i tu przydaje się Draka. Draka to dziewczyna samodzielna. Mieszka wprawdzie z ojcem – ale ten ojciec jest zagubionym w życiu naukowcem, więc niezbyt przydaje się przy sprzątaniu, gotowaniu, zakupach itp. W związku z tym to Draka matkuje wszystkim, a matki z miasteczka traktują ją jak dorosłą. Draka zawsze wie, co zrobić i jak zareagować, jeśli coś idzie nie po czyjejś myśli. Jest opoką dla wszystkich. Ostatnie beztroskie wakacje relacjonuje Kostek, jej najlepszy przyjaciel. Kostek w swoim domu obserwuje, jak ważna jest wolność – jego mama po śmierci taty samotnie prowadzi warsztat samochodowy, a po godzinach organizuje spotkania dla pań. Wszystkie, które przychodzą do Klubu, znajdują tu pocieszenie i wsparcie – i chociaż nikt z zewnątrz nie wie, co dzieje się w środku, kobiety trzymają się razem. Tylko tak są w stanie pokonać wszystkie przeciwności losu. Ale nie wszystkim się to podoba. I tu rzeczywiście autorka wprowadza pewne śladowe zagrożenie, żeby przynajmniej zasugerować, że w miasteczku nie jest jednak zbyt sielankowo.

Czas płynie bohaterom na codzienności. Na spędzaniu razem kolejnych dni i na subtelnym, prawie dla odbiorców niewidocznym, wkraczaniu w dorosłe sprawy. To, co się buduje w relacjach między ludźmi, jest odzwierciedleniem już poważnych i dojrzałych kwestii, autorka nie szuka infantylizowania – przez to jej opowieść w warstwie narracyjnej wydaje się stara i psychologizująca. Nie jest to zarzut, Katarzyna Ryrych zapewnia odskocznię od tego, co dzisiaj w mainstreamie powieści młodzieżowych. Proponuje coś zupełnie innego, coś, czego odbiorcy z pewnością się nie spodziewali. I najlepsze jest to, że częstuje ich prawdziwszym (chociaż i tak cukrowanym) światem, nie obiecuje wielkich fajerwerków i wydarzeń granicznych, wystarcza jej zwyczajność rejestrowana tak prosto jak tylko się da. „Draka na Antypodach” to powieść o mierzeniu się z mało widowiskowymi zmartwieniami – z tym wszystkim, co zwykle nie trafia do powieści. Dzięki temu ta książka może okazać się tak wartościowa z perspektywy czytelników – jak zresztą wszystkie tytuły nagradzane w konkursie im. Astrid Lingren.