* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 5 czerwca 2024

Maciej Falkowski: Ślachta. Historie z podlasko-mazowieckiego pogranicza

Czarne, Wołowiec 2024.

Widoki

Maciej Falkowski chce zrozumieć historię rodziny i poznawać ją dogłębnie. Bazuje na opowieściach bliskich i na zachowanych prywatnych relacjach, z rzadka kiedy wypuszczając się dalej – przecież do stworzenia opowieści wystarczy mozolnie poskładać to, co gotowe, znane przodkom, względnie sąsiadom – nie trzeba porywać się ani na wielką historię, ani na nieznane charaktery. „Ślachta. Historie z podlasko-mazowieckiego pogranicza” to zatem narracja mocno prywatna, osobista, chociaż z aspiracjami do uchwycenia rzeczywistości pozadomowej. Autor pozostaje wśród swoich, na ziemiach, które zna równie dobrze z własnego doświadczenia, jak i z wyobraźni – bo ożywały w opowieściach babci. Odkrywa je na nowo, nie tylko dla siebie. Musi to zrobić, jeśli chce ocalać przeszłość w wymiarze mikro. A ponieważ coraz więcej jest wątków, coraz więcej ludzi i przypadków – trzeba zabrać się za ich spisywanie, żeby znów nie stracić tego, co udało się odnaleźć. „Ślachta” to kolejny tom w serii Sulina – i kolejne rozliczenie z dziejami. Małe ojczyzny w takim ujęciu wypadają najszczerzej, najbardziej przekonująco i jednocześnie najbardziej magicznie – bo ludzie w nie wpatrzeni są w stanie wyliczyć zalety i ogrom wad życia „tutaj”. Jeśli czegoś zapomną, odtworzą natychmiast za sprawą rozmów i spotkań. Ale to właśnie oni mogą najlepiej zrozumieć potrzeby i bolączki miejscowych, a wręcz wykreować na kartach książki region do ocalenia. Maciej Falkowski z geografią i topografią radzi sobie na samym początku, jednak nie jest to kluczowe dla zrozumienia jego narracji. „Ślachta” to to, co ludzie mają w głowach i w sercach. Przeważnie nie potrafią tego opisać ani przekazać dalej, po prostu żyją i czerpią z codzienności tyle, ile się da – aż pojawi się ktoś, kto jest w stanie przełożyć przeżycia na język literacki. Wydaje się, że ta książka mniej jest reportażem a bardziej baśnią, do tego stopnia liczą się tu ulotne wrażenia i wspomnienia składane później w sugestywne obrazy. Maciej Falkowski owszem, gromadzi indywidualne historie i skojarzenia – ale po to, żeby spleść z nich wymowną całość, pokazać świat, który poznawał jako dziecko i który chce uchronić przed rozpadem. Podąża śladami dziadków, utrwala ich świat i robi to niezwykle wyraziście. „Ślachta” nie jest tomem, który miałby uczyć historii regionu: wiedza podręcznikowa przegrywa z osobistymi wyznaniami, z relacjami ważnymi w wymiarze mikro. Tutaj najważniejsze dzieje się tuż za progiem, nie ma aspiracji do stawania się jeszcze większym – skoro stanowi wszechświat dla rodzin. Autor nie szuka przepisów na mentalność miejscowych ani na zwyczaje, które mogą zamienić się w cepeliowskie popisy. Stawia na zestaw wspomnień, które mogą pojawić się w atmosferze bliskości i wzajemnej wyrozumiałości. Dzięki temu tworzy książkę inną niż wszystkie, chociaż pozornie oddalającą się od białej serii – to jednak stanowiącą jej kwintesencję. „Ślachta” to komentarz do zwykłego życia, które toczy się niezależnie od obecności lub nieobecności obserwatorów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz