Znak, Kraków 2015.
Uczta
„Wszystkie lektury nadobowiązkowe” to tom, który powinien zrobić furorę na rynku wydawniczym: nic to, że teksty były już publikowane, i to na przestrzeni kilku dekad, w prasie oraz w kolejnych zbiorkach. Teraz wreszcie wielbiciele kąśliwego i inteligentnego poczucia humoru noblistki otrzymują pełny zbiór felietonów o książkach – a to prezent tak wartościowy, że lepszy trudno byłoby sobie wyobrazić. Nawet ci, którym nazwisko Szymborskiej skutecznie obrzydziła szkoła, powinni tu zajrzeć. Po niespiesznym przeczytaniu choć kilku tekstów nabiorą apetytu na całość. I nieprawdą jest, że zawarte tu utwory, które Wisława Szymborska zwykła nazywać felietonami, przebrzmiały już czy nie mają znaczenia, kiedy nie zna się opisywanych tu książek. Wprost przeciwnie – felietony ze „Wszystkich lektur nadobowiązkowych” to arcydowcipne miniatury o uniwersalnym charakterze. W żadnym wypadku nie funkcjonują tu na pasożytniczych regułach – są wywodami samodzielnymi i inteligentnymi, skrzą się od śmiechu i bardzo, ale to bardzo różnią się od zwykłych recenzji.
Szymborska nie opisuje książek, które trzeba przeczytać. Sięga po tomy z zakresu literatury faktu, poradniki, egzemplarze bibliofilskie czy naukowe opracowania. Uwielbia biografie i zbiory korespondencji, analizuje książki o ćwiczeniach dla ciężarnych, o jodze czy o kulturze starożytnej, zajmuje się słownikami czy… historią lasów. Wybiera publikacje efemeryczne, znalezione przypadkowo, gdy jedyna księgarnia w mieście okazuje się zamknięta. Porównuje kolejne wydania i wertuje tomy u znajomych. Ciekawa świata, o wszystkim pisze błyskotliwie, chociaż z niektórych książek rozumie niewiele, a innych (nielicznych) nie czyta. Felieton pozostawia jej ogromną swobodę twórczą i z tej swobody Szymborska korzysta skwapliwie: skoro nie musi rzeczowo oceniać, wybiera sobie co ciekawsze tematy. Czasem zajmuje ją kilka zdań we wstępie, innym razem impresja na temat delfinów. Nigdy nie wiadomo, co zainspiruje poetkę do przyjrzenia się tytułowi dalekiemu od literatury pięknej – bo wyborami rządzą najczęściej przypadek oraz ciekawość.
We „Wszystkich lekturach nadobowiązkowych” Szymborska nigdy nie nudzi. Nie popada w wygodne pisarskie schematy, nie ma obowiązku przytaczania treści czy biografii autora. Może za to popisywać się niebanalnymi skojarzeniami: okazuje się wybitną humorystką, która – świadoma siły dobrej anegdoty i puenty – umiejętnie konstruuje drobne teksty. Poza intertekstualiami autorka do omówień dodaje osobiste refleksje i uwagi. Czasami przemyca krytykę rynku wydawniczego lub kultury masowej (jakość wydawanych książek i telewizja jako rozrywka dla ogółu). Bywa pięknie złośliwa, ironiczna lub drwiąca – a ten rodzaj humoru wciąż się nie starzeje i cieszyć się będzie uznaniem całych pokoleń. To żart sprawia, że nie zauważa się w ogóle objętości tomu podczas lektury. Należy przy tym zaznaczyć, że te opowiastki są tak skondensowane i precyzyjne, że lepiej lekturę rozłożyć w czasie – żeby na pewno nie uronić żadnego z humorystycznych drobiazgów. Szymborska przez cały czas nie traci elegancji, nie próbuje za wszelką cenę rozśmieszać, sprawia wrażenie, jakby robiła to mimochodem, przy okazji refleksji nad lekturami, które rzadko się takiej refleksji doczekują.
Sporo można tu wyczytać między wierszami, wiele dowiedzieć się o samej autorce, jej zachwytach, upodobaniach i rozczarowaniach. Trudno za to o „Wszystkich lekturach nadobowiązkowych” nie pisać w samych superlatywach. Ta książka dostarcza rozrywki i refleksji, jakich na co dzień przeważnie brakuje, pozwala cieszyć się literaturą użytkową. Felietony zebrane w tym tomie są precyzyjne i ciekawe same w sobie, nie jako efekt czytelniczych poszukiwań. Co więcej – „nadobowiązkowe” książki, o które nawet by się nie podejrzewało noblistki, stanowią bardziej pretekst do tworzenia konceptów niż rzeczywistą lekturową ścieżkę. Jeśli ktoś twierdzi, że przy czytaniu Szymborskiej dobra zabawa jest wykluczona, może (na jakiś czas) odpuścić sobie poezję i zagłębić się w felietony. „Wszystkie lektury nadobowiązkowe” to lektura obowiązkowa, tom, który każdy powinien mieć w podręcznej biblioteczce jako ucieczkę od codziennych spraw. Od „Wszystkich lektur nadobowiązkowych” łatwo się uzależnić – ta książka powinna podbić serca świadomych czytelników. Problem w tym, że kiedyś się kończy i nie ma czym jej zastąpić.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz