* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 20 maja 2010

Andrzej Kokowski: Dwanaście miesięcy z archeologią

Trio, Warszawa 2010.


O archeologii z uśmiechem

Niezainteresowanym wykopaliskami archeologia może się wydawać kwintesencją nudy. Cóż ciekawego bowiem dostrzec w niekończącym się grzebaniu w ziemi, jeśli prawdziwe skarby odnajduje się raczej rzadko? Andrzej Kokowski swoją książką „Dwanaście miesięcy z archeologią” udowadnia, że pozornie nieciekawy zawód może zaintrygować nawet obojętnych czytelników, a o znaleziskach mniej atrakcyjnych niż skrzynie ze skarbami z filmów o piratach da się opowiadać zajmująco i jednocześnie – prostym językiem. Już od pierwszych słów wstępu widać wyraźnie, że autora – dyrektora Instytutu Archeologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej – zwyczajnie bawi zdawanie relacji ze swojej archeologicznej pracy. Nie sposób też przeoczyć faktu, że autor to niezrównany gawędziarz, który nie boi się zaangażowania w temat – ale potrafi także zdobyć się na dystans i okrasić swoje wywody sporą dawką humoru. Od razu tłumaczy również strategie kompozycyjne tak, by czytelnicy wiedzieli, czego się mogą spodziewać – i by przystępowali do lektury przygotowani na niespodzianki.

Andrzej Kokowski prowadzi odbiorców przez dwanaście miesięcy – dwanaście tekstów, rozbudzających apetyty na publikacje z dziedziny archeologii. Pisze bowiem autor nie z punktu widzenia specjalisty, a przewodnika, który wie doskonale, jak przekonać do siebie ludzi spoza branży. Otwiera archeologiczny „rok” pytaniem o zabawy starożytnych – pokazuje, ile da się wyczytać z odnalezionych naczyń na wino, wyobraża sobie karnawał żyjących przed wiekami ludzi, ale też otwarcie przyznaje się do niewiedzy, akcentuje miejsca nieznane i nie boi się publicystycznego, miejscami dowcipnego języka. Próbuje odpowiedzieć na pytania o pochodzenie Słowian i Gotów, a w maju wstąpienie Polski do Unii Europejskiej okazuje się dla niego dobrym pretekstem do przeglądu dawnych unii i sojuszy. Kokowski chce też zwiększenia świadomości społecznej w dziedzinie archeologii – edukacyjną rolę pełnić ma na przykład artykuł o wykrywaczach metali. Autor sprawdza, kiedy urządzenie to jest na stanowisku archeologicznym niezbędne, a kiedy stanowi „narzędzie zbrodni” w rękach poszukiwacza-amatora. Odzywa się w nim czasem żyłka narratora – kiedy na bazie znalezisk próbuje zbudować wciągającą historię, kiedy ożywia przeszłość, by poruszyć czytelników i wzbudzić ich zainteresowanie. Istnieje przecież szansa, że lektura opowieści o wojowniku, który mógł być księciem, uzmysłowi przypadkowym zbieraczom, iż nie wyczytają oni ze swoich zdobyczy tak wiele jak specjaliści. Dla Kokowskiego istotny jest kodeks archeologa i walka o prawo ochrony zabytków archeologicznych. Sporo miejsca poświęca autor detektywistycznej pracy, różnej od zabawy w szukanie skarbów, mozolnemu odtwarzaniu przeszłości na podstawie wygrzebanych z ziemi okruchów. Czasem decyduje się na quasi-reportaż (jak w przypadku opowieści o Niemcach ratujących polskie zabytki archeologiczne), częściej strażnikiem. Listopadowy szkic rozpoczyna wiadomość o nietypowym nagrobku ze Złotowa (inskrypcja na nim trafiła już nawet do kabaretów) – to staje się pretekstem do snucia historii o nietypowych pochówkach, a całość nawiązuje oczywiście do pierwszych dni listopada.

Nieprzypadkowo decyduje się więc Kokowski na archeologiczną podróż rozłożoną na dwanaście miesięcy – eseje układają się w spójną całość, a że tematycznie wiążą się z ważnymi datami – czytelnicy muszą odnieść wrażenie, że archeologia jest nie tylko ważną, ale i bliską życiu dziedziną nauki. Kokowski pisze ciekawie, nie przytłacza odbiorców nadmiarem informacji, ale kusi odkrywaniem nieznanego, wprowadza w tajniki egzotycznego dla większości zawodu, a czyni to z uśmiechem. Kto zdecyduje się sięgnąć po tę publikację, z pewnością rozczarowany nie będzie – zwłaszcza że ilustrują ją dowcipne rysunki Szymona Kobylińskiego i Sławomira Mrożka oraz grafiki mniej znanego artysty – Jerzego Faczyńskiego.

1 komentarz:

  1. Lubię takie historyczne smaczki, jeśli książka napisana jest tak przystępnie jak podałaś to na pewno się za nią rozejrzę
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń