* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 3 maja 2010

Joanna Laskowska: Szewczyk Dratewka i inne baśnie

Skrzat, Kraków 2010.


Historie powtórzone

W książce „Szewczyk Dratewka i inne baśnie” Joanna Laskowska nie udaje, że przedstawia swoje opowiastki – sięga po prostu do skarbnicy ludowych podań i prezentuje je młodym odbiorcom powtórnie, a ponieważ w tego rodzaju historiach ważniejsze od sposobu opowiedzenia jest uniwersalne przesłanie i wyraźny morał – nie zwraca się uwagi na postawy mało twórczych autorów.

Pierwsza z historii oparta na prostym, ale dowcipnym pomyśle, przedstawia sprytnego Cygana, który potrafi ugotować cały sagan kaszy z sęka. W bajce „Dom” korzysta się ze starego motywu mieszkania pod wspólnym dachem, a puentę opowieści stanowi znane powiedzenie. W „Szewczyku Dratewce”, baśni, która stanowi najobszerniejszą część książki, mieszają się z kolei konwencje i wątki z różnych przekazów – tym razem dzielny Dratewka nie pokonuje smoka, a musi uporać się ze złośliwą wiedźmą, strzegącą dostępu do pięknej królewny. Wiedźma zadaje Dratewce najpierw zagadkę Sfinksa, potem wymyśla zadanie przeznaczone dla Kopciuszka. Bohaterowie – ponieważ do czynienia mamy tu z klasycznymi baśniami – zawsze przekonują się, że zło nie popłaca, a dobro obowiązkowo zostaje nagrodzone.

Joanna Laskowska stara się zachować styl gawędziarski, udaje, że opowiada baśnie językiem, który od wieków się nie zmienia. Archaizuje pewne elementy, nie próbuje nawet przekształcać tradycyjnych historii. Jej rola polega tu wyłącznie na powtórzeniu gotowej opowieści – tak, jak czasem prezentuje się baśń dziecku – nie przez lekturę, a własnymi słowami. Szkoda tylko, że „własne słowa” Laskowskiej do złudzenia przypominają istniejące już wersje historii. Laskowska przerywa co pewien czas relację krótkimi rymowankami, lecz i w nich nie zachwyca błyskotliwością ani rytmem – po prostu w tych wierszykach nie potrafi oddać klimatu baśniowości, tej specyficznej aury, która powinna cechować dobre realizacje baśniopodobnych gatunków.

W narracji tym razem dają się zauważyć próby modyfikowania stylu, przynajmniej – w różnych bajkach. Laskowska raz przenosi czasowniki na koniec zdań składowych, raz szuka rymów wewnętrznych. Stosuje też typowe dla oralności mechanizmy – ogranicza istnienie zdań złożonych, mnoży spójniki, powtarza frazy, powraca do raz powiedzianych kwestii, wprowadza sygnały emocjonalności. Wszystko to ma sprawiać złudzenie tekstu mówionego. A jednocześnie dla dzisiejszych maluchów sporym utrudnieniem mogą okazać się archaizmy.

Trudno się dziwić Joannie Laskowskiej, trudno się dziwić wydawnictwu: zwłaszcza w dobie kryzysu lepiej stawiać na literackie pewniaki, od zawsze obecne w świadomości dorosłych odbiorców – zastanawiam się jednak, jaki jest sens podpisywania na okładce autorki, której wkład w powstanie dzieła był znikomy.

Warto natomiast pochwalić Martę Ostrowską za ilustracje, którymi ozdobiła książkę. To rysunki mocno infantylne i na tym właśnie polega ich urok. Ostrowska proponuje sylwetki postaci jakby przeniesionych z dwuwymiarowych kreskówek, spłaszcza przestrzeń, rezygnuje z sensownej i realistycznej perspektywy. Tworzy obrazki bajkowe – w dziecięcym rozumieniu tego słowa. Na każdej ilustracji, a jest ich w tomie dość dużo, aż roi się od nadprogramowych postaci – zwierząt z uśmiechniętymi pyszczkami, podziwiających ludzkich bohaterów. Marta Ostrowska rysuje tak, jak rysowałyby dzieci, gdyby do ich sposobu postrzegania świata dodać wprawną i pewną rękę – warstwa graficzna stanowi w „Szewczyku” jasny punkt, ilustracje Ostrowskiej mają swój charakter i znakomicie pasują do przedstawionych opowieści – będą cieszyć oko nie tylko dzieci, ale i ich rodziców.
Skrzat wypuszcza na rynek publikację – a właściwie serię – która się nie starzeje. Warto więc podkreślić jeszcze wysoką jakość wydania tomiku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz