* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 5 stycznia 2018

Zadie Smith: Swing time

Znak, Kraków 2017.

Muzyka

Słowo jest muzyką. Kolejne frazy zyskują swój niepowtarzalny rytm, wybijają odbiorców z szarej codzienności i pokazują potęgę marzeń, nawet tych, których nigdy nie da się z różnych względów zrealizować. Słowo to nośnik muzyki, w narracji „Swing time” ją zastępuje i sugeruje. Tym boleśniejsze jest zderzenie z rzeczywistością, która zwyczajnie nie nadąża za marzeniami i nie potrafi ich wcielić w życie, nawet mimo największych chęci. Wydaje się, że Zadie Smith nie wierzy w baśnie i tylko w trosce o samopoczucie czytelników nie daje się całkowicie pochłonąć rozgoryczeniu czy żalom. Muzyka mogła być idealnym pomysłem na egzystencję, tak się jednak nie dzieje, chociaż bohaterka ma wszelkie predyspozycje do zrobienia wielkiej kariery. Nie tylko potrafi śpiewać i zatracać się w dźwiękach i panuje nad słuchaczami w stopniu niedostępnym sezonowym gwiazdkom pop. Tego nie da się osiągnąć żmudnymi ćwiczeniami – trzeba mieć prawdziwy talent. Tyle że to dopiero początek drogi ku szczęściu: umiejętności i marzenia nie wystarczą, by osiągnąć sukces. Bez wiary i wsparcia ze strony bliskich czy nauczycieli, bez siły przebicia na rynku nie ma szans na egzystencję w zgodzie ze sobą. Bohaterka „Swing time” jest niekwestionowaną mistrzynią śpiewu, to jedyne zajęcie, które mogłoby jej zapewnić nie tylko sławę, ale i spełnienie. Rozmienia się jednak na drobne, szukając przypadkowej pracy lub wsłuchując w porady rodziny. Czarnoskóra kobieta nie potrafi walczyć o realizację dziecięcych marzeń, źle odnajduje się w dorosłym świecie, a jedna niefortunna decyzja będzie pociągać za sobą kolejne. Branża rozrywkowa nie zna baśniowych wróżek odkrywających prawdziwe talenty: tu trzeba odwagi, charyzmy, a nawet swoistej bezczelności, chęci sprzedania się odbiorcom. Kontrast między rojeniami z najmłodszych lat a rzeczywistością już po okresie dojrzewania zbija z tropu – a bez śmiałości trudno jest znaleźć swoje miejsce w świecie.

Zadie Smith w połowie buduje powieść o dojrzewaniu – z elementami, jakie w każdej niemal pozycji spod szyldu Bildungsroman muszą się znaleźć. Będzie tu i odkrywanie seksualności (niewinne jeszcze dziecięce zabawy, które w oczach dorosłych zasługują na natychmiastowe potępienie), i przyjaźń z dziewczynką, dużo bardziej przebojową i nieprzejmującą się konwenansami. Bohaterka „Swing time” jeszcze może dużo osiągnąć. Ale już w dorosłości daje się stłamsić, przegrywa z rutyną i poczuciem obowiązku, wypełnia przypisane sobie role, odrzucając marzenia. To, o co powinna walczyć ze wszystkich sił, starannie maskuje, jeszcze bardziej zmniejszając szansę na szczęście. Zadie Smith tym razem nie tworzy historii sielskiej w klimacie, stara się za to podkreślić niszczącą siłę dorosłości. „Swing time” jest książką, w której bardziej niż upadek dziecięcych ideałów liczy się jednak sposób poprowadzenia narracji. To w tym Zadie Smith bryluje i pokazuje swoją wielkość – tak, jak bohaterka dobrze czuje się w śpiewaniu, tak autorka radzi sobie z przelewaniem uczuć na słowa. W „Swing time” uwodzi czytelników sposobem prezentowania postaci. Jakość opisów sprawia, że wybacza się autorce sięganie po fabularne schematy i przewidywalne wątki – ma znaczenie bowiem samo brzmienie tekstu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz