* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 1 lutego 2013

Scott Jurek (Steve Friedman): Jedz i biegaj

Galaktyka, Łódź 2012.

Ultramaratony

Komu podobał się tom „Urodzeni biegacze”, tego nie trzeba zachęcać do lektury „Jedz i biegaj”. Tym razem o startowaniu w ultramaratonach i wygrywaniu morderczych wyścigów opowiada Scott Jurek, człowiek-legenda. Do opowieści o emocjach związanych z bieganiem dochodzi jeszcze drugi wątek: weganizm. Jurek przekonuje, że można połączyć wegańską dietę z wysiłkiem sportowca – i kolejne rozdziały przeplata przepisami na potrawy bogate w składniki odżywcze, a przy tym smaczne (czasem też i wygodne do zabrania na trasę). Do tego dokłada też historię o życiu prywatnym – dzieciństwie z chorą na stwardnienie rozsiane matką i despotycznym ojcem, a potem o małżeństwie i przyjaźniach – jakby chciał w ten sposób przełamać mit o samotności maratończyków.

„Jedz i biegaj” to książka-wyznanie. Utrzymana w pierwszej osobie i podpisane przez Scotta Jurka – a w rzeczywistości stworzona przez ghosta, Steve’a Friedmana – jest bardzo udana. Wpisuje się w drobne odgałęzienie literatury faktu poświęcone wyznaniom sportowców, którzy uprawiają sporty ekstremalne (zbliża się na przykład do niektórych pozycji literatury górskiej). Friedman świadomy jest tego, że nie da się w pełni odzwierciedlić przeżyć podczas biegu, z drugiej strony doskonale zna konwencję i wie, czego oczekiwać od niego będą odbiorcy. Potrafi wciągnąć w opowieść z „Jedz i biegaj” ze względu na indywidualizację opowieści oraz niemal klasyczne – a nie męczące powtarzalnością – schematy. Skupia się na ludziach i na myśleniu o sporcie. Przedstawia Dusty’ego, ekscentrycznego przyjaciela Scotta Jurka, pokazuje, jak pokonywać ograniczenia własnego organizmu. Nie ma w tym heroicznych postaw, pojawia się za to brawura niepojęta dla odbiorców: bieganie na długich dystansach ze złamaną kostką czy palcem u nogi, doprowadzanie organizmu na skraj wytrzymałości, wymioty na trasie, odwodnienia, ciągłe ryzyko. Wszystkie te motywy, dalekie od medialnych i filmowych wizerunków zwycięzców, stają się punktem zaczepienia dla atrakcyjnej opowieści o bieganiu na morderczych dystansach.

Chociaż Scott Jurek jako biegacz i fizjoterapeuta mógłby skoncentrować się na technikach biegu, woli postawić na tematy przyjemniejsze dla czytelników – wybiera mówienie o emocjach, nietypowych zdarzeniach na trasie, postawach wobec rywali. Często wraca pamięcią do dzieciństwa i młodości, by pokazać, jak kształtowały się jego sportowe zainteresowania. Stawia na ciekawostki i i oderwanie od rutyny, nie podporządkowuje procesowi biegania całej książki, ale sposób przedstawiania startów w ultramaratonach sprawia, że trudno oderwać się od lektury. Znajdą tu coś dla siebie biegacze: parę wskazówek, podpowiedzi „warsztatowych” i zwierzeń mistrza – ale tak naprawdę tom „Jedz i biegaj” najbardziej spodoba się zwykłym odbiorcom. Niektórych może jeszcze nakłonić do kulinarnych eksperymentów i poszukiwań – rozdziały kończą się tutaj przepisami cennymi nie tylko dla wegańskich sportowców.

Kiedy opowieść wkracza już w rytm kolejnych wyścigów, staje się rejestrem chwil niezapomnianych i znanych do niedawna wyłącznie Jurkowi. Nie zawsze jest pięknie, nie zawsze wszystko układa się po myśli długodystansowca – ale każdy rozdział skoncentrowany wokół innego zagadnienia i innego elementu wyścigu na długo zapada w pamięć. „Jedz i biegaj” to książka, która pozwala przeżyć emocje ultramaratończyka. Scott Jurek nie pozuje w niej na mistrza i legendę, wręcz przeciwnie: pokazuje własną małość w obliczu ekstremalnych wyzwań. To historia pełna pasji i siły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz