* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 19 marca 2014

Sonali Deraniyagala: Tsunami

Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.

Życie po śmierci

Cała treść tomu „Tsunami” zamyka się w pierwszym zdaniu okładkowej zajawki: „straciła męża, dzieci i rodziców”. Książka jest próbą opisania procesu żałoby – autorka po dziewięciu latach od tragedii na Sri Lance analizuje swoje odczucia i zachowania, uczy się na nowo żyć i rozmawiać o przeszłości swojej rodziny. To spowiedź rozłożona na lata, a i szczegółowe zagłębianie się w psychikę cudem ocalałej kobiety.

Sonali Deraniyagala jest w tej historii tak bardzo samotna, że pojawia się pytanie, jak w ogóle udało jej się przezwyciężyć depresję i żal. Żyje przeszłością i zwłaszcza na początku zdradza się z myślami samobójczymi, zamyka się w sobie i popada w apatię. Najtrudniejsze walki toczy sama ze sobą: kiedy przychodzi czas, by zmierzyć się z rodzinnymi pamiątkami czy zwykłymi śladami życia. Sonali wybiera wegetację, pielęgnuje własny strach i dokładnie ocenia stan swojej psychiki. To, co z zewnątrz wyglądać może na objawy szaleństwa lub zobojętnienie, u Sonali staje się częścią nietypowej strategii przetrwania.

Nie ma zbyt wiele czasu na przywiązanie się do rodziny Sonali, bo tom rozpoczyna się sceną ucieczki przed wielką falą. Autorka w panice zabiera z hotelu dzieci i męża, nie myśląc nawet o ostrzeżeniu rodziców. Rozpaczliwą ucieczkę przerywa woda. A kiedy Sonali odzyskuje przytomność, zyskuje też świadomość, że straciła wszystkich. Od tej pory zaczyna się jej opowieść o zmaganiach z przeszłością. „Tsunami” ma tylko jedną scenę przypominającą film katastroficzny – cała reszta stanowi najtrudniejszą podróż w głąb siebie i próbę ponownego zdefiniowania tożsamości, już w oderwaniu od nieżyjących najbliższych. Sonali nie zamierza jednak opowiadać o swoim życiu, o podejmowanych działaniach i powrocie do normalności. Interesuje ją wyłącznie przepracowanie traumy, psychologiczna strona egzystencji.

I tak bohaterka pozbawiona rodziny i wspólnych planów musi nauczyć się żyć ze świadomością katastrofy. Z drobnych spostrzeżeń wyłuskuje preteksty do wspomnieniowych podróży w przeszłość, najczęściej zresztą opowiada tylko o dzieciach, rodzice i mąż schodzą na dalszy plan. To pomysły dwóch kilkuletnich synków ożywają w wyobraźni Sonali – i to one nie pozwalają wrócić do zwykłego rytmu egzystencji. Migawki ze wspomnień przetykane są aktualnymi stanami psychicznymi autorki, która znajduje bardzo dużo sposobów na opisanie rozpaczy. Mimo że są przy niej przyjaciele, Sonali nie dostrzega ich emocjonalnej obecności, co najwyżej odnotowuje, że przeszkodzili w realizacji zaplanowanych kroków (pozbawienia się życia czy nękania telefonami nowych lokatorów domu). Autorka nie umie pogodzić się z tym, co się stało. Skupia się tylko na własnej rozpaczy, rozciągniętej na prawie dekadę – to oznacza, że czytelnikom łatwiej będzie prześledzić proces oswajania się z tragedią i redukowanie cierpienia. Deraniyagala nie posługuje się znanymi z literatury faktu ogólnikami ani kliszami – po swojemu przeżywa rozpacz. A że w każdym roku jej zmagania z przeszłością wyglądają inaczej, może rzeczywiście wstrząsnąć czytelnikami.

Sonali Deraniyagala przypomina, jak kruche jest szczęście. Nie umie pogodzić się z sytuacją, a proces powrotu do normalności zdaje się u niej nie mieć końca. „Tsunami” to książka bardzo osobista i szczera, a przy tym pozbawiona schematów. W tym ujęciu człowiek występuje jako przegrany w starciu z siłami natury, ale i z własną psychiką. Ta publikacja nie przypomina literackich autoterapii – mogła powstać dopiero po pokonaniu prywatnych lęków, jako świadectwo ogromu cierpień, które może znieść człowiek. Od strony literackiej to książka – zwłaszcza pod kątem stylu – dokładnie przemyślana, ale liczyć się w niej będzie przede wszystkim wartość emocjonalna i bliskość tragedii, która zamienia życie w materiał na fabułę. „Tsunami” to tom bardzo osobisty – to indywidualna relacja z pola prywatnej walki.

1 komentarz:

  1. Takie opowieści jak ta są niesłychanie potrzebne. Myślę, że sięgnę po nią.

    OdpowiedzUsuń