Zielona Sowa, Warszawa 2013.
Jedyna miłość
Melissa Darwood od początku swojej powieści dla nastolatek wybiera zmysłowość. Komponuje opisy kipiące aż od synestezyjnych szczegółów, zmusza odbiorczynie do chłonięcia świata Larysy na wszystkie możliwe sposoby, a przy okazji taką konstrukcją powieści spowalnia rozwój akcji. Musi to zrobić, skoro zdecydowała się na zawężanie przestrzeni wokół swojej bohaterki do dwóch antagonistów, Gabriela i Daniela. Chociaż na początku Larysa ma rodzinę, przyjaciół, sąsiadów oraz znajomych, stopniowo jej uwaga przechodzi tylko na dwóch mężczyzn, bohaterka przestaje być definiowana przez dalsze otoczenie, zaczyna za to być postrzegana wyłącznie przez pryzmat relacji z dwiema postaciami, zapożyczonymi w dodatku ze stereotypów anioła i diabła. Oczywiście nie ma tu tak prostego przełożenia, a bohaterowie – anielsko dobry ideał o tajemniczej przeszłości oraz bezwzględny i brutalny kusiciel – muszą przez pewien czas targać uczuciami dziewczyny, aby włączyć ją do swojego świata, przestrzeni rządzonej przez magię i działającej na osobnych zasadach, pełnej licznych wyzwań. Tymczasem Larysie chodzi tylko o miłość – chociaż w ujęciu Darwood ta miesza się z pożądaniem rodem z literatury erotycznej.
Ponieważ autorka stawia na świat uczuć i zmysłów, od początku stara się, by emocje sięgały zenitu. Larysa doświadcza tęsknoty za fizyczną miłością wręcz przesadnie, nie jak powodowana hormonalną burzą nastolatka, a jak kobieta uzależniona od seksu, w jej romantycznych wyobrażeniach o ukochanym cielesność wybija się na pierwszy plan – i też wpływa na oceny nowych znajomych. Pociąg fizyczny tłumaczy tęsknotę za przelotnie widywanym Gabrielem – i to jeszcze zanim dziewczyna zyska bardziej sensowne dla swojego wieku podstawy tęsknoty. Przebija też wszystko, więc wiadomo, w jakim kierunku potoczy się akcja. Autorka przeciwstawia Gabrielowi Daniela, wyraźny czarny charakter. Obaj kuszą dziewczynę i obaj czasem ją denerwują, ale w ich rywalizacji kryją się tajemnice, które wyjaśnić może jedynie któryś z zainteresowanych. Nie ma zatem detektywistycznych śledztw. Za to Melissa Darwood splata sceny walk rodem z seriali fantasy z rozbudowanym wstępem do pierwszego razu bohaterki – bywa, że pogodne obyczajówki są pod tym względem bardziej dyskretne, choć autorka stara się unikać wulgarności i dosłowności. Akt spełnienia gatunkowo niezbyt dobrze współgra z dychotomicznym podziałem wymyślonego świata, ale dla czytelniczek może to być lekturowe ukoronowanie mrocznej baśni.
„Larista” rozgrywa się w dwóch światach. Jeden z nich, fantastyczny, oparty jest na już wykreowanych przestrzeniach, czerpie ze stereotypów i sprawdzonych fabuł, wydaje się naturalnym tłem niemal każdej opowieści. Jednak Melissa Darwood za bazę wydarzeń przyjmuje polskie realia. Skonkretyzowana przestrzeń Starego Lasu staje się mieszkaniem dla Guardiana – takie przemieszanie sprawia dość dziwne wrażenie, jakby do bajki przemocą wdzierały się dyskusje o pieniądzach na rachunki za światło. Do zbudowania baśniowej przestrzeni wcale nie były potrzebne tak silne odniesienia do realnej codzienności – tylko wybijają z rytmu.
Ta powieść stara się silnie oddziaływać zwłaszcza na idealistki nastoletnie – ale nie dba o swoje prawdopodobieństwo, o szczerość przedstawianego świata. Dla autorki istotny jest tylko konflikt między konkurentami i przeżycia dziewczyny marzącej o idealnej, spełnionej i wiecznej miłości – temu podporządkowuje całą uwagę, reszcie wątków poświęcając znacznie mniej czasu. Momentami zabiegi kompozycyjne przypominają te z kursów kreatywnego pisania, jakby autorka wiedziała już, jak stworzyć pomysł, ale jeszcze nie do końca panowała nad atrakcyjnym dla czytelników warsztatem. Do zestawu emocji przydałoby się jeszcze dołożyć nieco poprawiony rytm narracji (i poprawić już prawie obowiązkową „stróżkę” w korekcie…). Dla mnie „Larista” za bardzo udaje serial fantasy z pretensjami do powieści erotycznej i realistycznej (szkoła) obyczajówki. Z czegoś można było zrezygnować.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz