Media Rodzina, Poznań 2010.
Jedna mała świnka
Mam zaufanie do tego, co proponuje małym odbiorcom Wojciech Widłak. To jeden z tych pisarzy, którzy za podstawowy cel obierają sobie rozbawienie młodych czytelników i, przy okazji, nauczenie ich czegoś – choć to drugie czasami przegrywa z rozrywką i przyjemnością lekturową. Wojciech Widłak wie, jak wywołać uśmiech na twarzach dzieci, może też swoimi tekstami z literatury czwartej cieszyć ich rodziców. Bo trudno się nie uśmiechnąć, kiedy w ręce wpada nam książeczka zatytułowana „Wesoły Ryjek”. Już wiadomo, że będzie pogodnie, z humorem i ciekawie.
Wesoły Ryjek to mała świnka. Tak wyjątkowe imię pozwala bohaterowi książeczki mniej się martwić i krócej smucić. Wesoły Ryjek ma mamę i tatę oraz żółwia przytulankę – milczącego współbohatera przygód, a dla mnie też postaci, która momentami kradnie Wesołemu Ryjkowi uwagę odbiorców. Wesoły Ryjek codziennie uczy się czegoś nowego, często przypadkiem - i jest w swoich wnioskach bardzo przekonujący. Widzi świat oczami dziecka, co sprawia, że czasami zwyczajne i dla dorosłych naturalne wydarzenia zamieniają się w fascynujące przeżycia. Wesoły Ryjek potrafi dziwić się światu – codzienność w jego ujęciu zachwyca. To także zasługa rodziców Wesołego Ryjka: mama i tata podejmują zwykle grę z małym bohaterem i uznają reguły przyjętego przez niego spojrzenia na rzeczywistość. Zamiast racjonalizować, szukają zatem dla synka absurdalnych wyjaśnień na to wszystko, co ich samych już nie zaskakuje. Dzięki temu na przykład dodatkowe godziny snu rano nie oznaczają konieczności pójścia do łóżka (co dla energicznego kilkulatka byłoby prawdziwą katorgą), a zabawę w obserwowanie wskazówek zegara, które z perspektywy podłogi zachowują się zupełnie inaczej. Wesoły Ryjek odkrywa, że wiatr może czasem wydawać działające na wyobraźnię dźwięki, a w ogródku mieszka wiele ciekawych zwierząt, chociaż niekoniecznie bizony (scena z bizonami to jeden z lepszych pomysłów Widłaka). Spróbuje zrobić śnieg i razem z tatą poszuka dinozaurów, żeby sprawdzić, czy już na pewno nikomu nie zagrażają. Czasem Wesoły Ryjek postara się też definiować po swojemu rozmaite zjawiska – pozna na przykład dwa nieznane, w które może wyruszyć z rodzicami.
Najbardziej uroczy jest Wesoły Ryjek nie w chwilach dziecięcego zachwytu, ale wtedy, gdy z pełnym przekonaniem analizuje niewidzialne zachowania żółwia przytulanki. Do nich potrafi przekonać największych sceptyków, bo trudno nie uwierzyć w fakt, że żółw przytulanka jest zazwyczaj małomówny, a poza tym potrafi zbudować niewidzialny szałas z niewidzialnych patyków (bo widzialnych, rzecz oczywista, nie udźwignie). Żółw przytulanka jest rozważny i dostojny, z niczym się nie spieszy, lecz zawsze towarzyszy Wesołemu Ryjkowi. Widłak nie infantylizuje opowieści przez bezpośrednie ożywianie maskotki, ale sprawia, że w oczach Wesołego Ryjka – a przez to i czytelników książki – żółw przytulanka żyje, jak każda maskotka kochana przez dziecko. Nie nadaje wprawdzie autor relacji między bohaterem i jego zabawką wymiaru takiego jak Bill Watterson w Calvinie i Hobbesie, ale i tak udowadnia, że nieźle rozumie swoich małych odbiorców.
Opowiastki o przygodach Wesołego Ryjka są krótkie i wyraziste, dotyczą zawsze jednej sprawy, znanej maluchom. Rozpoczynają się każdorazowo tym samym powitaniem, kończą – małym podsumowaniem przygody. U Widłaka Wesoły Ryjek sam przedstawia kolejne historie, dzięki czemu uzyskujemy obraz codzienności przefiltrowany przez wyobraźnię dziecka – i dobre poczucie humoru autora, ale do tego już czytelników, którzy z twórczością Widłaka się zetknęli, przekonywać nie trzeba.
Wesołe są ilustracje Agnieszki Żelewskiej – Wesoły Ryjek jest na nich zawsze uśmiechnięty, a jego sympatyczny wygląd sprawia, że odbiorcy mogą poczuć się przyjemnie. Rysunki utrzymane są w stonowanych, zgaszonych kolorach.
Dzieci mogą na „Wesołym Ryjku” samodzielnie wprawiać się w lekturze – pomoże im w tym duża czcionka i wciągający tekst. Ale krótkie opowiadania z tego tomu nadadzą się także na dobranockowe bajki. „Wesoły Ryjek” spodoba się każdemu.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz