* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 25 stycznia 2010

David Safier: Mrówka w wielkim mieście

Galaktyka, Łódź 2009.


Tylko dobra karma


W ostatnich latach do literatury rozrywkowej, zwłaszcza zachodniej, zaczął wkraczać motyw śmierci własnej. Kolejna bariera została przełamana, kolejne tabu odrzucone. Zgon już nie tylko nie szokuje, ale jeszcze budzi śmiech. David Safier zagadnienie wyeksploatowane między innymi przez Christophera Moore’a czy Marcusa Zusaka modyfikuje, zwiększając jeszcze ładunek absurdu, choć wydawało się to jeszcze niedawno zadaniem niewykonalnym. „Mrówka w wielkim mieście” jest jednak idealnym dowodem na śmierć oswojoną i czarny humor w wersji pop.

Bohaterka tej książki, Kim Lange, to typowa kobieta sukcesu. Każdą chwilę poświęca na robienie kariery, zapominając o mężu, który ma coraz więcej pretensji, i o pięcioletniej córeczce. Kim nie ma czasu dla rodziny, ale jest też coraz bardziej zmęczona i sfrustrowana. Nic dziwnego, że kiedy umiera – w nonsensownych okolicznościach – wydarzenie to klasyfikuje dopiero na szóstym miejscu w rankingu najbardziej żałosnych momentów dnia. Kim odradza się w ciele mrówki – i tak zaczyna się właściwa opowieść.

Dla Kim jest jeszcze szansa. Kobieta może wrócić do swojej rodziny pod inną postacią – musi jednak zebrać dobrą karmę (co życzliwie tłumaczy jej Budda w mrówczej postaci): spełnianie dobrych i najlepiej – bezinteresownych – uczynków daje bohaterce możliwość wspięcia się na kolejny szczebel w drabinie bytów (naturalnie zło powoduje upadek i odrodzenie się pod powłoką insekta). Kim bardzo zależy na powrocie do domu: musi zapobiec planom byłej przyjaciółki, która zamierza związać się z jej mężem. Jako mrówka ma niewielkie pole manewru. A żeby przechodzić na wyższe stopnie istnienia, trzeba najpierw umrzeć…

David Safier stworzył fabułkę komiczną, ale też ważną – nie chodzi tu o wyznaniowe kwestie: reinkarnacja na wesoło ma tylko nadać tempa historii, a zbieranie dobrej karmy służy wskazaniu wartości, które w życiu każdego człowieka powinny być najważniejsze. „Mrówka w wielkim mieście” nieprzypadkowo wydana została w serii „Zapach pomarańczy” Galaktyki – to przecież jedna z tych publikacji, które pod płaszczykiem powieści rozrywkowej przemycają głębokie prawdy o ludziach. Autor nie próbuje nawet pouczać odbiorców, na przykładzie Kim pokazuje natomiast, jak łatwo w codziennej krzątaninie zapomnieć o bliskich. Żeby uniknąć podejrzeń o moralizatorstwo, maskuje przesłanie śmiechem. Połączenie tych dwóch elementów, wskazówek egzystencjalnych oraz rozrywki owocuje niebanalną historią, która parę razy rozbawi do łez, a parę razy po prostu rozbawi.

W powieści tej śmiech obejmuje kilka płaszczyzn. Rozpoczyna się od absurdu (ilustrowanego rodzajem śmierci dla Kim) i czarnego humoru – ale zaraz potem wprowadza David Safier czytelników do mrowiska. O ile w „Mrówce Z” dało się dojrzeć satyrę na państwo totalitarne, o tyle „Mrówka w wielkim mieście” kpi sobie z korporacjonizmu. Kim przechodzi kolejne wcielenia, nie tracąc zdolności do sarkastycznego komentowania sytuacji. Tu przejawia się na kilka sposobów humor „amerykański” (ludyczna odmiana żartu, mocno związana z fizjologią i cielesnością, przefiltrowana przez spojrzenie kulturowe). Mało tego – David Safier wprowadza jeszcze inną sferę dowcipu, funkcjonującą – co w powieściach obyczajowych raczej rzadkie – na granicy między tekstem a przypisami. Kim w mrowisku spotyka Casanovę (który wiedzie sto piętnasty żywot mrówki). Jej relacje zestawiane są z wyimkami z pamiętników Casanovy. Daje to całość, której trudno się oprzeć, bywa, że dopiero notatki znanego amanta uruchamiają śmiech. W „Mrówce w wielkim mieście” dobry efekt zapewnia zestawienie ludzkiego postrzegania świata z zachowaniami typowymi dla zwierząt (lub z postawami dla nich prawdopodobnymi, z punktu widzenia człowieka).

Brawa należą się tłumaczce (bądź wydawnictwu, w każdym razie temu, kto zaproponował tytuł). „Mrówka w wielkim mieście” sugeruje intertekstualność, ale też trafnie charakteryzuje sytuację, w jakiej znalazła się bohaterka. Przy okazji zaznaczyć trzeba, że mimo stałego motywu seksu, motywu, który jest też katalizatorem fabuły, nie ma w powieści wyuzdania czy opisów zbliżeń, jest za to mocno akcentowana cielesność.

Akcja w „Mrówce w wielkim mieście” toczy się bardzo szybko: krótkie migawki z kolejnych wcieleń służą budzeniu śmiechu (automatycznie oddalają też smutek, żal czy lęk), forma pasuje zatem do treści. Z pozoru powieść, którą proponuje David Safier, ma być lekka, łatwa i przyjemna, a miejscami frywolna. Jest taka, ale autor daje czytelnikom dużo więcej. Książka ma filmowy kształt, w zasadzie bez trudu można by ją przenieść na ekran – ułatwia to skondensowana narracja, rozbudowane dialogi i wyrazista akcja.

„Mrówka w wielkim mieście” jest wyśmienitą propozycją dla tych odbiorców, którzy szukają ciekawej powieści obyczajowej, chcą się trochę pośmiać, ale i trochę zastanowić nad sensem życia. To książka, która nie powinna zginąć w ogromnej ilości pozycji z literatury rozrywkowej, jedna z ładniejszych historii humorystycznych we współczesnej lekkiej prozie.

3 komentarze:

  1. Kusiła mnie zaraz po premierze :) Chyba się zdecyduję po Twojej recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Izabela Mikrut26/1/10 12:00

    warto :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy13/6/10 18:44

    Natknęłam się na tę książkę zupełnie przypadkowo w księgarni w Austrii. Nigdy wcześniej nie słyszałam o D.Safierze, ale książka tak mi się spodobała na pierwszy rzut oka, że kupiłam bez wahania i przeczytałam z ogromną przyjemnością. Ubaw przedni, choć wśród śmiechu nie zabrakło pewnej dawki goryczy. Podoba mi się poczucie humoru autora. Mimo że nie gustuję w absurdzie i nie wierzę w reinkarnację, nie zmniejsza to mojego pozytywnego odbioru tej książki. Cieszę się, że polski przekład się udał :)

    OdpowiedzUsuń