* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 8 sierpnia 2018

Magdalena Knedler: Twarz Grety di Biase

Novae Res, Gdynia 2018.

Analizy uczuć

Trochę to atrapa prawdziwego uczucia (i prawdziwej powieści), trudno będzie odbiorcom uwierzyć w tę miłość wyzwoloną na podstawie samych tylko listów w XXI wieku i u dorosłych ludzi, choćby i po przejściach. Magdalena Knedler wykazuje się sporą naiwnością, kiedy zmusza Adama i Gretę do zainteresowania się sobą i do prowadzenia korespondencyjnego flirtu. Jedyne pytanie, jakie się nasuwa odbiorcom, to kto bardziej ustąpi. Greta nie zamierza bowiem ujawniać tożsamości, woli pozostać tajemnicza i uwodzicielska z dystansu. Dla Adama oznacza więc trudniejszą, a przez to i ciekawszą zdobycz. Ponadto na rozwiązanie czeka dziwna zagadka. Adam prowadzi malutką galerię sztuki. Kiedy trafiają do niego obrazy Grety di Biase, pojmuje, że ma do czynienia z bardzo utalentowaną, chociaż jeszcze nieznaną malarką. Zauroczony wizerunkiem kobiety Adam chce ją poznać i dowiedzieć się, dlaczego przedstawiona na obrazach postać raz wydaje się bardzo szcęśliwa, a raz ma w oczach bezbrzeżny smutek. Liczy na to, że Greta di Biase wyjaśni mu tę niekonsekwencję. Ponadto ma nadzieję, że w ten sposób znajdzie drogę do serca malarki. Na razie namawia ją na kolejne zwierzenia, sam też ochoczo opowiada o własnych przygodach, sugeruje wręcz wiwisekcję. Głębokie zaufanie, jakie rodzi się między postaciami na bazie wyłącznie mailowych wyznań to według autorki wystarczający powód, żeby się zakochać. Adam dąży do spotkania, nawet jeśli Greta nie chce się ujawniać. Takie przeciąganie liny trwa i jest obecne w listach. Poza nimi toczy się zwyczajne życie. Adam rozwija znajomość z pewną prostytutką, prowadzi też rozmowy na temat obrazów. Chociaż wydaje się odludkiem, decyduje się na podróż w rodzinne strony Grety: przygotowuje się na spotkanie wbrew zdrowemu rozsądkowi. A przecież w ten sposób zniszczyłby mit.

Magdalena Knedler nie ma pomysłu na pełnowymiarową fabułę, powieść składa z drobnych skojarzeń i motywów, które ledwo wystarczyłyby na opowiadanie. Nie ma w historii punktów, które wywołałyby takie wrażenie na odbiorcach, jak bohaterowie na sobie nawzajem. Wystarczającym bodźcem do stworzenia książki dla niej samej wydaje się fascynacja malarstwem. W posłowiu zresztą autorka długo tłumaczy się z tego akurat zauroczenia, wyjaśnia też szczegółowo, które elementy w powieści zostały oparte na faktach, a które są zmyślone. Wprawdzie odbiorcom nie powinno to akurat robić żadnej różnicy, ale Knedler zdradza się w ten sposób ze swoim stosunkiem do materii twórczej, do składników, z których buduje całość. Zależy jej niemal wyłącznie na dawaniu upustu miłości do sztuki, poza tym brakuje energii i wprawy, żeby uwiarygodnić historię. W samej narracji większych błędów nie popełnia, tyle tylko, że niewiarygodnie brzmią maile konstruowane zgodnie ze sztuką epistolografii. I Greta, i Adam piszą do siebie w identyczny sposób, analizują swoje uczucia, bez końca rozpamiętują dawne przeżycia. Mówią sobie rzeczy ważne, ale wyłącznie dla nich, poruszają kwestie dla osób postronnych bez znaczenia. Na tym faktycznie trudno opierać uwagę odbiorców.

Jest tom “Twarz Grety di Biase” powieścią dopracowaną w formie, momentami nawet przestylizowaną, bez zarzutu pod kątem narracji. Jednocześnie widać w tej książce niedociągnięcia konstrukcyjne, brak wprawy autorki w tworzeniu dużych narracji. To mści się w lekturze – Magdalena Knedler nie znajduje bowiem ostatecznie powodu dla śledzenia losów Adama i Grety funkcjonujących w oddaleniu i połączonych jedynie listami. Można by to zaliczyć na plus autorce, że w dobie triumfu powieści erotycznych dba o podkreślanie platonicznego uczucia – gdyby wyjaśniła czytelnikom, po co w ogóle ich w historię angażuje. “Twarz Grety di Biase” nie zapada w pamięć, nawet jeśli ktoś jak autorka uwielbia historię sztuki i zajmowanie się obrazami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz