* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 15 stycznia 2017

Wojciech Brzoska: W każdym momencie, na przyjście i odejście

WBPiCAK, Poznań 2015 (+CD)

Lęk

Mikrokosmos, świat dwojga ludzi u Wojciecha Brzoski jest niekończącą się grą, a właściwie całym szeregiem gier – niby znanych każdemu jeszcze z czasów dzieciństwa, a przecież zaburzających rytm istnienia. Bo wraz ze zmianami tych gier, przeobrażeniom ulegają też zasady kształtujące egzystencję – i to bez akceptacji, ba, nawet bez pytania najbardziej zainteresowanych. Rozmaite gry w charakterze wieloznaczeniowych metafor przenikają do kolejnych utworów z tomiku W każdym momencie, na przyjście i odejście, co nie oznacza, że autor decyduje się na lekkie tony i atmosferę zabawy, wprost przeciwnie. Im więcej skojarzeń z rozrywkami (i to o różnym kształcie, z uwzględnieniem znaków czasów), tym większa po nich pustka. Brzoska melancholię przemijania (oraz mijania) zestawia z miłością i tęsknotą, co jest zabiegiem dość powszechnie stosowanym. Ale tłem dla takiego kontrastu okazuje się rzeczywistość medialna i skomercjalizowana, ta, w której wszystko można kupić i sprzedać, i od której nie ma dzisiaj ucieczki – a to nie najlepszy punkt wyjścia do budowania literackich romansów. Wojciech Brzoska na uczucia patrzy trochę złośliwie, ironią maskuje współczucie, które już nie mieści się w obecnych kanonach międzyludzkich relacji (ani piękna). Komercja przeżera nawet wiarę: pomnik Chrystusa jest jak wielki strach na wróble, w dodatku ulepiony obok hipermarketu – upadek świętości pociąga więc za sobą niewiarę w inne wzniosłe uczucia. Współczesność bywa tu potężnie oskarżana. Tyle że czego spodziewać się od świata, w którym można „łatwo za nic dostać / po mordzie”, a „kultury można się nauczyć / od ukraińskiej dziwki”. Brzoska jest ironistą, a to przejawia się również w zmianach stereotypowego podejścia do przedstawiania uczuć. Żar miłości niemal zawsze łączony jest tu z chłodem (lub lodowatą temperaturą), przewrotność zmusza nawet do weryfikowania znaczeń frazeologizmów. Brzoska znienacka rozbudowuje je o ukonkretniające hasła – i już zyskuje nowe poetyckie obrazy o dużej sile rażenia. To liryki pełne wewnętrznych sprzeczności, zdradzające zaangażowanie już przez sam wybór tematu, a pokazujące dystans za sprawą ukrywanej ale wciąż obecnej między wersami drwiny. W rezultacie to nie na wyszukiwaniu puent skupia się autor, a na wewnętrznych kontrastach, które zaburzają harmonię.

Do poezji Wojciecha Brzoski wkradają się raz po raz piosenkowe akcenty. Widoczne czasem w rytmizowanych nieoczekiwanie wersach, dużo częściej – w przygodnych, jakby niepożądanych rymach. Przed skojarzeniami brzmieniowymi nie można uciec, zwłaszcza że pasują one do postawy autora – podkreślają rezerwę wobec codzienności i w dalekim planie uruchamiają nawet delikatny komizm. Brzoska potrafi operować dźwiękiem na płaszczyźnie tekstu. Gra rozpiętością wersów (krótkie frazy po opisowych wersach wywracają na drugą stronę sensy), pojedyncze wyrazy w osobnych linijkach są jak wołanie o pomoc. O melodyjności tych utworów świadczą zabawy formą, a przecież stałe nawiązania do muzyki istnieją już na poziomie leksykalnym, Brzoska bez przerwy powraca do instrumentów czy piosenek – nawet gmach akademii muzycznej ma tu do odegrania swoją rolę. Te motywy dobrze komponują się z intertekstualiami. W każdym momencie, na przyjście i odejście to tomik, który da się odczytywać jako dialog ze sztuką, z kulturą i kontrkulturą (znów rozsadzanie porządku świata przez ironię). Brzoska kompletuje własny zestaw obowiązkowych odniesień lub przynajmniej twórczych notatek, kieruje odbiorców do konkretnych lektur – jako alternatywę zapewnia im artystyczną interpretację tego, co niskie i lekceważone, niegodne komentarzy twórców prawdziwej Sztuki.

Do tomiku dołączona została płyta zespołu Brzoska i Gawroński, Słońce, lupa i mrówki, unaocznienie brutalnych dziecięcych zabaw na poziomie tytułu – a w zawartości między innymi zestaw możliwości interpretacyjnych w lekturze samego autora. Muzyka tworzona przez Dominika Gawrońskiego opiera się na elektronicznych samplach i mocno technicyzowanych aranżacjach. Jednocześnie jest to stała zabawa konwencjami – spore urozmaicenie i cytaty muzyczne wprowadza klarnet Mikołaja Trzaski czy akordeon Andrzeja Teofila, Wojtek Bubak zapewnia gitarowe wstawki, Joanna Małanka śpiewa. To wszystko okala recytacje Wojciecha Brzoski i zachęca do innego spojrzenia na jego poezję. Każdy może sprawdzić, jaki rodzaj emanacji artystycznej najbardziej mu odpowiada. Muzyczne utwory podkreślają jeszcze jeden aspekt, który umknąć może w tradycyjnej lekturze: niepokój. A przecież powodu do lęków jest w tym tomiku wiele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz