* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 20 stycznia 2017

Alice Pantermüller: Pamiętnik Zuzy-łobuzy. Szpanerskie hobby

Jaguar, Warszawa 2016.

Szukanie zajęcia

Zuza z najlepszą przyjaciółką, Zośką, nie może usiedzieć spokojnie. Chociaż nawet sama przed sobą by się do tego nie przyznała, chce we wszystkim naśladować znienawidzoną Berenikę Berestecką, zadzierającą nosa koleżankę. Kiedy choruje na ospę, przekonuje się, że warto mieć jakieś hobby, by nigdy się nie nudzić. Powrót do szkoły jest dla niej równoznaczny z rozpoczęciem poszukiwań, w których tle – już klasycznie – wystąpią króliki. Hobby dla Zuzy-łobuzy musi być spektakularne (a mama wciąż wysyła dziewczynkę tylko na lekcje gry na flecie i nie może pojąć, że flet indyjski jest trochę zaczarowany i wywołuje mnóstwo szkód w domach nauczycielek). Bohaterka razem z nieodłączną Zośką idzie na lekcję jazdy figurowej na łyżwach, a kiedy to okazuje się niewypałem – trafia na plan filmowy jako statystka. Tyle że pod wpływem Zośki Zuza ma większe ambicje niż tworzyć tło dla supergwiazdy dziecięcej, Okawiana Różalskiego. Chce sama zostać podziwianą przez wszystkich gwiazdą i nie zamierza słuchać poleceń filmowców. Łatwo przewidzieć, jak to się skończy. W międzyczasie Pawełek – trzeci z klubu Zuzy-łobuzy i Zośki – doskonali pokazy magiczne. Dzieci przekonują się, że nie można zmusić się do hobby.

Alice Pantermüller tworzy serię dla małych czytelniczek – trochę na wzór Penny z Piekła Rodem, chociaż mniej komiksową i bez podziału na osobne historyjki. Akcja u Zuzy to zapiski z dziecięcego dziennika – co ciekawe, bohaterka dość nonszalancko traktuje daty i dni tygodnia, ale dzieci nie zwrócą na to uwagi. W „Szpanerskim hobby” dzieje się bowiem więcej, niż można by przypuszczać. A to dlatego, że bohaterka bez namysłu realizuje każdy kolejny pomysł, nie oglądając się na wskazówki raczej oderwanych od życia rodziców. Zuza zawsze musi wpaść w jakieś tarapaty. Sporą ich część wywołuje sama, nieprzemyślanymi zachowaniami i nadmierną pewnością siebie – ale równie dużo zawdzięcza czarodziejskim możliwościom fletu ze sklepu indyjskiego. Zaklina nim to, co kształtem podobne jest do węży (najczęściej robaki, chociaż przytrafi się i jamnik). W efekcie Zuza ma dość barwną codzienność, mimo że sama tego tak nie postrzega.

Dziennikowa i pierwszoosobowa narracja jest tu mocno łączona z grafiką. Część wyrazów zyskuje dodatkowy akcent przez zmiany fontów (wybór jest dość duży), rozmaite podkreślenia i wzorki. Do tego dochodzą „buzie” – kółka z minami na wzór emotek z komunikatorów. Nimi Zuza podkreśla swoje stany – nie zawsze dotyczy to podstawowych emocji, bo obok śmiechu, smutku i złości jest tu ziewanie, zadzieranie nosa, a nawet wzruszanie ramionami czy stukanie się po czole (do tych celów tomikowe emotki zyskują ręce). Nie ma tu kadrów, jak w powieściach komiksowych, ale rysunki Danieli Kohl pełnią ważną rolę w dopełnianiu opowieści. To dzięki nim dzieci od razu zyskują podgląd opisów, a czasem i uruchomienie ironii. Ilustracje przypominają komiksowe szkice – lub naiwne rysunki – same w sobie są dość dowcipne i oparte na karykaturach, pasują też do osobnego tonu historii. Automatycznie też rozdmuchują opowiadanie o jednej przygodzie Zuzy do objętości książki. To jeden z niezawodnych sposobów na przekonanie dzieci, że czytanie nie musi być nudne. „Szpanerskie hobby” jest zapisem zabawy urozmaiconej niepowodzeniami, które jednak ani przez moment nie załamują bohaterki. Zuza dokazuje, jak wiele maluchów, i udowadnia, że dziecięca wyobraźnia nie zna ograniczeń. Tyle tylko, że ciągle odkłada na później opowiadanie o żółwiu Wacku, domowym pupilu. Nic dziwnego, ma wiele ważniejszych spraw do przekazania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz