* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 17 grudnia 2024

Filip Nafalski: Aplikacja

Media Rodzina, Must Read, Poznań 2024.

Zło

Filip Nafalski korzysta z przywileju debiutanta i nie przejmuje się żadnymi konwenansami ani schematami literackimi. W swojej powieści „Aplikacja” z upodobaniem chlapie krwią na wszystkie strony, zadając kolejnym ofiarom wymyślne tortury. To powieść, w której tylko narrator może zostać żywy, przynajmniej takie wrażenie odnosi się, kiedy w kolejnych rozdziałach giną następni bohaterowie – a autor wcale nie zamierza tego rytmu zmieniać. Ponieważ do dyspozycji ma grupę nastolatków, wydaje się, że nie przestanie mordować, dopóki się ich nie pozbędzie. Ale wiek ofiar go nie ogranicza w żaden sposób.

Po „Aplikację” mogą sięgnąć ci czytelnicy, którym nie przeszkadzają turpistyczne sceny i ze szczegółami przedstawiane kolejne tortury, jakich przed śmiercią doznają ofiary. Nafalski wychodzi tu daleko poza strategie mistrzów gatunku (którym z reguły wystarczy przedstawienie maksymalnie kilku spotkań oprawcy i ofiar), do tego za każdym razem zmienia strategie działania katów. Łączy ich jedno: groteskowe maski zwierząt. Punktem wyjścia z kolei jest komunikator. Aplikacja chętnie instalowana przez nastolatki ma możliwość porozmawiania z friend-botem, sztuczną inteligencją, która zachowuje się jak zwykły człowiek (robi nawet błędy ortograficzne). Friend-bot wie jednak bardzo dużo o swoich rozmówcach, a zakres danych, jakie zyskuje, budzi grozę. Zresztą innych odczuć za bardzo tu nie ma – Nafalski operuje wyłącznie grozą, chociaż od czasu do czasu przypomina mu się, że warto by było wpleść jeszcze zależności między bohaterami – gdzieś sygnalizuje przyjaźń, gdzie indziej miłość (wyznaną albo skrywaną skrzętnie). Bazuje jednak przede wszystkim na szkolnych relacjach: paczka przyjaciół, którzy razem chodzą na imprezy i mają wspólne wspomnienia (także z błędów młodości i problemów o szeroko zakrojonych konsekwencjach), trzyma się ze sobą tylko z konieczności, gdyby nie środowisko – ci młodzi ludzie nie szukaliby kontaktu ze sobą. Filip Nafalski niespecjalnie radzi sobie też z nakreślaniem rozkładu sił między bohaterami i ich rodzicami – bezradnymi w obliczu działań psychopatycznego seryjnego mordercy. Nikt nie ma sposobu na to, żeby powstrzymać agresora (zwłaszcza że pozostaje on anonimowy), a nowe technologie pomagają tylko w potęgowaniu strachu. W konstrukcji tej powieści pojawia się spora dłużyzna – kiedy giną kolejne postacie. Tu Filip Nafalski wyraźnie traci rezon, zanurza się w opisach zbrodni bez pomysłu na rozwój całości, sugerując czytelnikom, że nie spocznie, dopóki nie pozbędzie się wszystkich, których powołał do istnienia. Tyle że takie nagromadzenie naturalistycznych koszmarów niekoniecznie wyzwala dreszcz emocji – w pewnym momencie przestaje robić wrażenie i wymusza pytanie, czy zdarzy się coś więcej, co uzasadniałoby lekturę. Trochę się Nafalski chwali pomysłowością w zadawaniu bohaterom cierpienia – ale jeśli to ma być jedyny atut jego książki, to niekoniecznie usatysfakcjonuje. Jest tu jeszcze mankament w postaci braku kolorytu lokalnego – autor przenosi swoich bohaterów do miasteczka Honesdale, boi się ubrania ich w jakiekolwiek znajome realia – a to sprawia, że tło wypada papierowo i niezbyt przekonująco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz