* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 14 marca 2020

Julia Donaldson: Ćmony i Smeśki

Nasza Księgarnia, Warszawa 2020.

Krótka historia o miłości

W zasadzie w książkach dla dzieci – nie dla nastolatków, a dla maluchów – wielkie miłości za bardzo się nie sprawdzają, nie leży to w zainteresowaniach kilkulatków, a czasami nawet budzi niechęć. Ale w przypadku Ćmonów i Smeśków sytuacja wygląda inaczej: tu istnieje pewien ważny konflikt, temat, który sam w sobie jest sensacyjny i nie wiadomo, do czego zaprowadzi. Czytelnicy nie domyślą się przebiegu akcji, musieliby do tego znać Szekspira, bo historia zwaśnionych rodów przeniesiona jest niemal z Werony. Zamiast Romea i Julii są tu Żaneta i Arturek, jedno należy do Ćmonów, drugie – do Smeśków. Mają się ku sobie, lubią spędzać razem czas, cieszą się ze swojej obecności. Tyle że rodziny stawiają sprawę jasno: nie ma mowy o rozwijaniu przyjaźni, Ćmony i Smeśki są w tej kwestii nieprzejednane. Nie ma znaczenia, że bohaterowie chcieliby dzielić ze sobą życie: nie przekonają do tego rodziców ani innych członków wspólnoty. Aż w końcu Żaneta i Arturek wsiadają do rakiety i znikają. Zrozpaczone rodziny szukają ich wszędzie – co oznacza podróże na różne planety.

Pierwsza część książki „Ćmony i Smeśki” to prezentacja bohaterów i przedstawienie odbiorcom relacji panujących między rodami. Coś, co istnieje już w warstwie graficznej, w tekstowej zyskuje potwierdzenie: widać doskonale, że Ćmony i Smeśki różnią się od siebie i nie mogą się dogadać, bo za wiele je dzieli. Szybko staje się też jasne, że nie chcą mieć ze sobą nic wspólnego. Z wyjątkiem Żanety i Arturka – ci bohaterowie nie widzą nic złego w byciu razem, odrzucają uprzedzenia i postawy z dawnych czasów. Nie interesuje ich powielanie stereotypów i krzywdzenie drugiej strony. Żaneta i Arturek są silni miłością, która ich łączy: jak mocne to uczucie, okaże się w finale. Na razie jednak Julia Donaldson przechodzi do drugiej części historii – do przygody. Kiedy Żaneta i Arturek znikają, ich bliscy próbują ich odnaleźć. W tym celu muszą wyprawiać się na różne planety, żeby sprawdzać, gdzie osiedlić się chcą ich dzieci. Różne planety to test na rozwijanie wyobraźni, zupełnie jak u Maurice'a Sendaka: każdą krainę można przecież dowolnie kształtować, przestrzeni dla fantazji na pewno tu nie zabraknie. Ćmony i Smeśki same w sobie są tworami mocno wyobraźniowymi – i pasują do istot, które do tej pory trafiały do przekonania dzieciom. Ćmony i Smeśki nie są tak naiwne jak trolle z popowej familiarnej produkcji, bliżej im raczej do Smerfów – Donaldson stawia zatem na tradycjonalizm i jednocześnie kreatywną zabawę.

Zachwyca nie tylko opowieść (w tłumaczeniu rymowana, co jest rzadkością w zachodnich publikacjach przenoszonych na nasz rynek), ale także warstwa graficzna. „Ćmony i Smeśki” to picture book z wieloma kolorowymi ilustracjami, które pomagają w dopowiedzeniu tego, co nie zmieści się w narracji. Barwy przyciągają wzrok, a sama historia przekona najmłodszych – Julia Donaldson może się tą książką zapisać w kanonie literatury czwartej. Na pewno warto na nią zwrócić uwagę, „Ćmony i Smeśki” to pozycja ciekawa i atrakcyjna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz