* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 3 kwietnia 2020

Kai Strittmatter: Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura

W.A.B., Warszawa 2020.

Podglądanie systemu

Chiny wykorzystuje Kai Strittmatter, żeby stworzyć przestrogę dla wszystkich społeczeństw i pokazać, jakie mechanizmy stosują rządy totalitarne, żeby zawładnąć obywatelami. W przypadku cenzurowania prasy czy telewizji niektóre zachowania wydawały się oczywiste – jednak jeśli chodzi o internet, sytuacja się zmienia, również dlatego, że sami użytkownicy nie są czasem w stanie ocenić jakości przedstawianych im informacji. Kai Strittmatter zajmuje się więc opowiadaniem, jak wychowuje się społeczeństwo pozbawione krytycyzmu i refleksji nad treściami, które konsumuje – jak stopniowo ograniczać wolność, by ludzie tego nie dostrzegli lub bali się zareagować. Sprawdza, co oferowano Chińczykom „w zamian” za popularne na całym świecie portale, nie tylko informacyjne – i do czego doprowadziła metoda małych kroków. „Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura” to książka, która przynosi sporo ważnych z perspektywy zwykłych czytelników wiadomości – i sama w sobie jest też przestrogą, rodzajem szczepionki na podstępy i próby zawładnięcia Siecią.

Pierwsze strony tomu jednak mogą odrzucać, bo Strittmatter zamiast od razu przejść do tematu, zaczyna bawić się w politykę i pokazywać posunięcia rządzących – które w kontekście cyfryzacji nie mają większego znaczenia, stanowią za to próbę sił dla społeczeństwa. Analizowanie działań prezydenta USA można by spokojnie zastąpić przejściem do tematu władzy w internecie. Na szczęście Strittmatter dość szybko się reflektuje i wchodzi na zaplanowaną wcześniej ścieżkę. W swoich relacjach łączy obserwacje internetowe – pokazuje, jak zmieniało się oblicze chińskiego internetu i czego obecnie Chińczycy tam nie znajdą – ale też reportaże dotyczące ludzi, którzy nie chcieli podporządkować się decyzjom władz i szybko stali się niewygodni z perspektywy rządzących jako ci, którzy w internecie szukali wolności. Tutaj Kai Strittmatter sięga po historie blogerów lub vlogerów, tych, którzy sądzili, że wszystko im wolno (akurat takiej postawy ustrój totalitarny nie wybacza), tłumaczy, jakich stron w Chinach nie da się odwiedzać. Rozmawia z ludźmi (albo po prostu wykorzystuje ich wypowiedzi) po to, żeby uświadomić odbiorcom, jak wygląda sytuacja – unika dzięki temu oskarżeń o przesadę czy szerzenie strachu. W tomie pojawi się przecież sporo postaw budzących wątpliwości tych, którzy nie znają strachu życia w totalitaryzmie – bezpośrednie wyznania osób, które doświadczyły tego, o czym mówi autor, robią wrażenie. Strittmatter stara się również naświetlać struktury kolejnych zachowań i przekazywać odbiorcom zasady panujące wśród tych, którzy cenzurują internet. Przygląda się z uwagą chińskiemu społeczeństwu internautów – bo to, co trafia do wniosków, stanowi zestaw cennych wskazówek dla odbiorców. Lepiej zawczasu wyczulić na ewentualne zmiany i podstępy, niż później przekonywać już zmanipulowane społeczeństwo, że padło ofiarą medialnego spisku. Tom „Chiny 5.0” wprawdzie niewielką ma podbudowę naukową, autor bardziej koncentruje się na rejestrowaniu rzeczywistości niż na kopaniu w źródłach – ale warto po niego sięgnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz