* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 3 marca 2011

Polly Williams: Bezradnik małżeński

Prószyński i S-ka, Warszawa 2011.

Mąż nieznany

Historie o rozpadzie szczęśliwego dotąd małżeństwa, opowieści o kryzysach, których w związku nie udało się przezwyciężyć, obrazy wyzwolenia nieszczęśliwych dotąd mężatek – to tematy, które dominowały ostatnio przez pewien czas w literaturze rozrywkowej dla pań i które chyba powoli zaczynają się nawet najbardziej wytrwałym wielbicielkom gatunku przejadać, bez względu na wpisany w fabułę obowiązkowy happy end. I Polly Williams w swoim „Bezradniku małżeńskim” modyfikuje tę konwencję, proponując odbiorczyniom zabawną powieść obyczajową z baśniowym oczywiście finałem, lekką i ciekawą, dzięki odkrywczemu spojrzeniu na schematy.

Sadie Drew, bohaterka i narratorka „Bezradnika” zauważa, że coś psuje się w jej małżeństwie. Tom, dotąd kochający i czuły, staje się zapracowany i jakby obcy – jego nowi koledzy z pracy mają żony idealne: wiedzące, jak zachować się w każdej sytuacji, eleganckie i zadbane. Tymczasem Sadie stroni od makijażu, ma brudne paznokcie (pracuje jako florystka) i nie dba o modne ciuchy. Jakby tego było mało, niefortunne zbiegi okoliczności sprawiają, że zawala zwykle wszystko, na czym zależy Tomowi. Kompromituje się w oczach jego znajomych – i teściowej, która wykorzysta każdą sytuację, by dokuczyć kobiecie. Do tego dochodzi jeszcze piękna Anette, specjalistka od ratowania związków, która najwyraźniej uwodzi Toma… Sadie próbuje się zmienić i stać się żoną idealną – pomaga jej w tym wierna przyjaciółka i… poznana w parku staruszka. Przeszkadza – los.

Jest w tej książce energia, która dodaje otuchy i rozpogodzi czytelniczki. Chociaż Sadie raz za razem pakuje się w sytuacje (niektóre – mocno przerysowane, w stylu amerykańskich seriali komediowych) koszmarne i kończące się klęską, nigdy się nie załamuje, z podniesioną głową walczy dalej. Nie rozumie, co dzieje się z jej mężem (i prawie do samego końca nie będą tego rozumiały czytelniczki, zwodzone stereotypami w tego typu powieściach), ale cały czas próbuje uratować swoje małżeństwo. Nie poddaje się nawet w chwilach, w których jej literackie poprzedniczki rezygnowały. Entuzjazm bohaterki, choć czasem niezbyt prawdopodobny, udziela się odbiorczyniom. Ta książka dodaje siły. To już sporo.

Nie ma tu sentymentalnych i łzawych rozwiązań, zamiast nich pojawia się komizm w wielu odsłonach – przeważnie sytuacyjny. Akcja rozgrywa się, jak na obyczajowe czytadło, bardzo szybko i widać, że autorka, mimo sięgania po sprawdzone w literaturze kobiecej schematy, ma na nią pomysł. Sadie budzi sympatię. Nie jest idealna, ale w tej powieści brakuje idealnych bohaterek, każda ma swoje małe sekrety i tajemnice. Williams nakreśla tu kilka intrygujących żon – perfekcyjną Pam, Enid, która przymykała oko na homoseksualny romans męża, Tarę, szukającą wrażeń poza małżeństwem, czy Ruth, której mąż właśnie przestał być panią domu i usiłuje się odnaleźć w brutalnej rzeczywistości: charakterów i typów, choćby szkicowanych szybko, będzie w „Bezradniku” sporo, co sprawi, że lektura nie ma szans się ciągnąć. Bo chociaż jest „Bezradnik” zestawieniem kolejnych przykrości i niepowodzeń, jakie spotykają główną bohaterkę, to przecież nie przygnębią one i czytelniczek. Polly Williams proponuje książkę-pocieszajkę, zawierającą jednak głębsze przesłanie, nad którym warto się zatrzymać.

„Bezradnik małżeński” wyróżnia się na tle zwykłych czytadeł dla kobiet – wyróżnia się bardzo pozytywnie. Znajome koleiny nie prowadzą do oczywistych wniosków, a dystans, jaki bohaterka ma do siebie – praktycznie wyklucza smutek, przygnębienie czy melancholię. Przygody Sadie wciągają – więc będzie to lektura dobra na złapanie oddechu po ciężkim dniu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz