* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 21 marca 2011

Katarzyna Pranić: Ela-Sanela

Stentor, Warszawa 2011.

Dwa światy

Pomysł fabularny na „Elę-Sanelę” Katarzyna Pranić miała dobry – oryginalny i nietypowy. Za to wykonanie może trochę miejscami rozczarowywać, chyba że ktoś lubi opowieści rozwijające się bardzo powoli i przenoszone z dialogu do narracji zanim cokolwiek w tym dialogu się rozwinie. Zdobywczyni nagrody w Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren popełnia całą masę debiutanckich błędów, a jednocześnie działa na czytelników hipnotyzująco przez niedookreślaną atmosferę tajemniczości i dość niechętne odkrywanie przeszłości i tożsamości postaci.

Ela naprawdę nazywa się Sanela Hasani – ale tego mali odbiorcy dowiedzą się dopiero na 97. stronie. Dziewczynka mieszka na wsi razem z babcią – i przez długi czas o jej pochodzeniu świadczyć może tylko nietypowa fryzurka – z kręconych (bohaterka twierdzi, że baranich) loków. Ela czuje się dość osamotniona, na szczęście zauważa w pobliżu domu kota, którego próbuje oswoić. Do tego odwiedza miejscową grupkę teatralnych zapaleńców, którzy przygotowują właśnie inscenizację „Małego Księcia”, ulubionej historii Eli. Mimo kilku lokalnych tajemnic, kryjących się w mrokach teatru i na strychu domu, opowieść przez długi czas toczy się dość sennie i raczej leniwie, spokojnie i usypiająco, jakby autorka potrzebowała miejsca na rozpisanie się. Dopiero potem zaczyna się prawdziwa akcja: Sanela dostaje list od swojej starszej siostry, o której istnieniu nie miała pojęcia. Dowiaduje się, jak potoczyły się losy części członków jej rodziny (chociaż o rodzicach nikt nie może niczego powiedzieć, dziewczynka nie traci nadziei, że żyją i że kiedyś ich spotka) i pilnie uczy się języków, by móc się porozumieć z odnalezionymi krewnymi. Sprawy teatru i kota, które zeszły na dalszy plan (a, uczciwiej mówiąc, na długo zniknęły z opowieści) także zyskują rozwiązanie. Autorka wplata tu jeszcze kilka mniej istotnych przygód, choć już do końca najważniejsza będzie nowa siostra.

Katarzyna Pranić otwiera dialogi bohaterów konwencjonalnymi pozdrowieniami i mało znaczącymi uwagami. W chwili, kiedy rozpocząć się powinna właściwa rozmowa, autorka przechodzi na tryb relacjonowania jej – jeśli lepiej czuje się w tej formie prowadzenia opowieści, mogłaby więc w ogóle nie inicjować dialogów. Daje się zauważyć nierównomierne rozplanowanie punktów kulminacyjnych, książka nie może się rozkręcić – a potem akcja galopuje zbyt szybko. To oczywiste błędy debiutantki, ale nie przekreślają one tomu „Ela-Sanela”, da się je wybaczyć dzięki oryginalnej tematyce.

Przez długi czas nie ma mowy o właściwych przyczynach wyobcowania Eli – ale nawet gdy wychodzi na jaw przeszłość dziewczynki, nie ma mowy o żadnych traumach czy lękach, bohaterka przyjmuje rzeczywistość spokojnie, jakby to, co ją spotkało, było najbardziej w świecie naturalne. W historii dla starszych odbiorców tego typu kreacje byłyby odbierane jako mało wiarygodne i płynące ze złego rozplanowania całości (autorka nie odnosi się do sfery psychiki postaci, bo zwyczajnie zabrakło jej na to czasu) – ale dla dzieci ta właśnie książka i taki obraz bohaterki będą w sam raz. Spokój Eli jest niezbędny, by nie straszyć niepotrzebnie młodych odbiorców i umożliwić im śledzenie akcji. Dla Saneli sprawy związane z różnymi wyznaniami i narodowościami, wojna, która rozdziela bliskich, to tematy naturalne, nad którymi nie ma sensu zbyt długo się rozwodzić. Przecież i tak ważniejsi są prawdziwi przyjaciele. Zaletą tomu będzie wplecenie do opowieści paru ogólnych motywów (ocenianie ludzi po pozorach, bezwarunkowa miłość rodziny) i bardzo prosty język, którym Pranić mówi o czasem skomplikowanych sprawach.


1 komentarz:

  1. Anonimowy28/4/11 10:05

    Rzeczywiście, równowaga akcji jest zachwiana - najpierw dłużyzny, później nagły zwrot i nieproporcjonalnie większy "ciężar gatunkowy" wydarzeń. Ale inne wskazane w tej recenzji wady, "debiutanckie błędy" dotyczące prostoty języka, pomijanie aspektów psychologicznych, łagodzenie napięć itd - zaliczyłabym jednak do plusów, bo książeczka przeznaczona jest dla młodszej młodzieży, raczej chyba dziewcząt niż chłopców, więc nadmierna dramaturgia niekoniecznie byłaby pożądana przez czytelniczki. Ta opowieść pozostawia pole do popisu wyobraźni i wrażliwości odbiorcy - i uważam to za zaletę. Niech czytelnik też czasem sam pomyśli, zastanowi się. Podawanie wszystkiego na tacy sprawia, że robimy się emocjonalnie leniwi, przestajemy odbierać bodźce i na nie reagować. Czekam z ciekawością na dalszy ciąg dziejów Saneli.

    OdpowiedzUsuń