* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 8 marca 2011

Mikołajek. Kalendarz 2011.

Znak, Kraków 2010.

Śmiech uporządkowany

Marketingowy aspekt literatury na rynku wydawnictw dla dzieci i młodzieży nabiera ważności. Chwyty ze świata filmu przechodzą stopniowo także do tekstów pisanych – i całkiem nieźle się na tym gruncie rozwijają. Jednym z efektów traktowania bohaterów literackich w kategoriach towaru (lub – znaku firmowego autora) okazuje się wypuszczenie na rynek gadżetów z daną postacią związanych. Celują w tym disneyowskie produkcie – ale i inni nie pozostają w tyle. Książka powoli przestaje być świętością, może okazać się za to… atrybutem dorosłości. Trudno spodziewać się po maluchach sensownego wykorzystywania terminarzy, ale kalendarz na ten wzór stworzony może ucieszyć zarówno dzieci jak i dorosłych – wystarczy, by odbiorcy byli wielbicielami przygód Mikołajka.

Kalendarz z Mikołajkiem na rok 2011 to nie tylko rozpisany na tygodnie, dni i godziny rok. To również źródło śmiechu i zachęta do jak najczęstszego sięgania po twórczość Sempego i Goscinnego. W ślicznie wydanym tomie (którego okładki sugerują jednocześnie starą księgę i… brulion, a lekko kremowy papier przywodzi na myśl stare, skrywające wiele tajemnic zapiski) zmieściło się kilka opowiadań o małym rezolutnym bohaterze i całe mnóstwo komicznych rysunków. Do tego dochodzi jeszcze mininotatnik, którego strony zdobi kilka cytatów – idealna wprost zachęta do lektury – a i sposób na rozbudzenie ciekawości.

Na początku wydaje się, że opowiadania będą dostosowane do kalendarza, zsynchronizowane z porami roku czy świętami – przełom lat 2010 i 2011 podkreśla w końcu tekst o śniegu, a potem pojawia się wielkanocna opowieść – ale twórcy tomu z takiego klucza rezygnują, sięgając też po historie uniezależnione od czasu, a nadbudowane wokół zainteresowań i spostrzeżeń młodego bohatera.

Mikołajek prezentuje dziecięco naiwne zadziwienie światem, połączone ze spostrzegawczością dorosłego, który nie stracił zdolności abstrakcyjnego myślenia. W odróżnieniu od prawdziwych kilkulatków, Mikołajek wyłuskuje z otoczenia absurdy (a raczej to, co za absurd uznają rodzice), sygnalizuje ich obecność, by następnie przejść nad nimi do porządku dziennego. Z tego połączenia dziecięcego sprytu i dorosłej logiki rodzi się uśmiech – cenny, bo Goscinny pokazuje różnice w spojrzeniu na rzeczywistość przez młodszych i starszych – i podkreśla cały komizm tych różnic. Poza pełnymi opowiadaniami znajduje się tu mnóstwo bardzo udanych rysunków (do kreski Sempego nie trzeba chyba nikogo przekonywać) z podpisami-wyimkami z tekstów, które stanowią miniaturowe dowcipy bądź celne puenty. „Alcest zaczął zbierać grzyby, a żeby się przekonać, czy są trujące, znalazł sposób – próbował ich” – wyjaśnia Mikołajek na marginesie kalendarza. Te miniaturki poprawiają humor odbiorcom w każdym wieku, dzieci przypuszczalnie zaintrygują, a dorosłym przyniosą chwilę bezinteresownego śmiechu. Taki rozrzedzony zestaw opowiadań i drobnych wyimków z książek o Mikołajku zadziała lepiej niż niejedna reklama i sprawi, że dzieci z własnej woli zechcą sięgnąć po tomy pełne przygód swojego ulubieńca.

Maluchy będą mogły cieszyć się także z namiastki dorosłości, jaką zapewni im terminarz z wszytą zakładką. Z pewnością ta publikacja znaku przyczyni się do zwiększenia zainteresowania od dawna przecież kultową postacią.

3 komentarze:

  1. "Maluchy będą mogły się cieszyć..." - no wielkie dzięki, Mrówko ;) Ja wprawdzie mam tylko ścienną wersję mikołajkowego kalendarza (w 2010 roku też miałam i nawet recenzowałam to cudo na stronie Znaku, a co!), ale i tak poczułam się z lekka dyskryminowana wiekowo.
    PS. Nie znam zbyt wielu "maluchów", ale za to opisywany przez Ciebie kalendarz widziałam u przynajmniej dwóch osób na moim V roku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "ale kalendarz na ten wzór stworzony może ucieszyć zarówno dzieci jak i dorosłych – wystarczy, by odbiorcy byli wielbicielami przygód Mikołajka." :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt. Trochę mnie ten fragment (i jeszcze ten o"bezinteresownym śmiechu") pociesza w mojej uroczej "namiastce dorosłości" ;)
    A przy okazji polecam wszystkim kalendarz ścienny!

    OdpowiedzUsuń