* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 31 marca 2011

Ann Mah: Miłość w pięciu smakach

WNK, Warszawa 2011.

Smak lektury

Nie wiem: „Miłość w pięciu smakach” czy „Życie w pięciu smakach”. W oryginale i tak było „Kitchen Chinese”, więc może to bez różnicy – ale powieść Ann Mah nie ma wiele wspólnego ze zwyczajnymi romansidłami, jakich pełno na każdym kroku. Czyta się ją z apetytem, także za sprawą przekonujących opisów chińskich potraw, kulinariów stale przewijających się w tle. Nie bez znaczenia jest również warstwa psychologiczno-obyczajowa – w połowie oryginalna, w połowie zaczerpnięta z poczytnych tomów. W połowie chińska, w połowie amerykańska.

Isabelle, główna bohaterka, jest Amerykanką o chińskich korzeniach. Kiedy traci pracę w Stanach, a także nadzieję na skonstruowanie udanego związku, decyduje się na wyjazd do Chin. Zatrzymuje się u swojej starszej siostry, Claire, cenionej prawniczki, która w USA była wcieleniem odpowiedzialności i rozwagi, a teraz prowadzi przesadnie rozrywkowe życie, wikła się w dziwny romans i nigdy nie ma czasu dla Isabelle. Bohaterka podejmuje pracę w piśmie o nienajlepszej renomie i zaczyna się w nim realizować. Spotyka też dwóch mężczyzn, na widok których żywiej bije jej serce. W amerykańskiej części wszystko toczy się zgodnie ze schematem z popularnych czytadeł: seria porażek, miana otoczenia, życie zaczynane od nowa i widmo pięknej miłości na horyzoncie. Do tego dochodzi kilka drugoplanowych elementów, które nadają tym koleinom nowy wymiar – warto zwrócić uwagę na pomysłowe kreowanie kandydatów na partnerów Isabelle, a także na rozterki i dramaty jej siostry – to sprawia, że tom będzie w lekturze mniej przewidywalny. Do chińskiej części należy natomiast cała egzotyka, począwszy od opisywania specjałów miejscowej kuchni. Ann Mah potrafi sugestywnie prezentować kolejne potrawy i przy większości z nich czytelnicy nabiorą ochoty na skosztowanie specjałów. Popisy kulinarne są dobrze uzasadnione: Isabelle chce pisać o kuchni Chin, więc, siłą rzeczy, sporo czasu spędza w restauracjach i przy ulicznych wózkach z przekąskami. Jest w stanie rozkoszować się jedzeniem i tę umiejętność Ann Mah oddaje w tekście bez zarzutu. Do tego dochodzą jeszcze obrazy odmienności kulturowej – autorka dobrze wyłapuje elementy, które dzielą Chińczyków i Amerykanów – i wtapia je w narrację, przy omawianiu perypetii kobiet. Staje się przewodniczką po Chinach, tym bardziej przekonującą, że przesiąkniętą dwiema kulturami jednocześnie. Widać, że autorka zna Pekin – zresztą część doświadczeń Isabelle zaczerpnęła z własnych obserwacji. Ale prawdziwą zaletą jej historii będzie umiejętność lekkiego przekazywania fragmentów fikcyjnych i autobiograficznych, tempo opowieści i urzekający język.

Komu spodobają się potrawy, których próbuje w Chinach bohaterka, ten może sięgnąć do serii przepisów, zamieszczonych na końcu książki. Do opowieści dołączony też został wywiad, w którym Ann Mah uchyla rąbka tajemnicy o kulisach powstawania książki, dając kilka autobiograficznych wskazówek. Rzadko się zdarza, by pozapowieściowe elementy były równie ciekawe jak sama książka: tu się to udało – rozbudzone na lekturę apetyty podsycą jeszcze przepisy i rozmowa.

To, co u Ann Mah może przyciągnąć czytelniczki, leży w umiejętnym operowaniu sprawdzonymi motywami w połączeniu z egzotyką. Chociaż życie bohaterek nie zawsze bywa spokojne, kojąca okazuje się sama narracja, która sprawia, że do książki chce się wracać: baśń o kopciuszku rozgrywa się tu przede wszystkim na płaszczyźnie językowej. To naprawdę dobra literatura rozrywkowa: nie zmęczy znanymi banałami ani zbytnim oddaleniem od swojskiej – przynajmniej w powieściach – rzeczywistości. Jest dobrze wyważona i zwyczajnie wciąga.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz