* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 1 marca 2021

Genki Kawamura: A gdyby tak ze świata zniknęły koty?

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Bo.wiem, Kraków 2021.

Pakt z diabłem

Refleksyjna i smutna jest ta krótka powieść - i pozwala zastanowić się nad tym, co w życiu najważniejsze. Genki Kawamura podąża za modą na kocie historie, przypominając odbiorcom, że rozstania mogą być piękne. "A gdyby tak ze świata zniknęły koty" to książka, o której długo się pamięta. Wszystko przenosi się do sfery metafizycznej, kiedy w życie trzydziestoletniego listonosza wkracza diabeł. Diabeł zyskuje przydomek Aloha (ze względu na swoje modowe wybory), z wyglądu przypomina do złudzenia swojego podopiecznego. I, jak to diabły w literaturze mają w zwyczaju, oferuje pewien układ. Bohater książki ma w najbliższym czasie umrzeć z powodu guza mózgu. Zyska jednak dzień za każdą rzecz, którą zdecyduje się usunąć ze świata. To ciekawy układ: umożliwia odwleczenie ostateczności, a do tego wpasowuje się w tendencje minimalistyczne. W końcu bez wielu przedmiotów można się obejść, chociaż ludzie przyzwyczajeni do wygody nie zastanawiają się nad tym. Jednak to diabeł ma wybierać rzeczy do unicestwienia: bohater ma co najwyżej prawo się nie zgodzić. Każda kolejna strata to dla niego krok do samopoznania albo przyjrzenia się własnej przeszłości.

Najpierw diabeł zabiera ludzkości telefony. Później filmy. A to dopiero początek. Genki Kawamura przedstawia mężczyznę, który nie ma już nic do stracenia. Żył samotnie - pierwszy zyskany dzień daje mu szansę na kontakt z dawną dziewczyną: to okazja do naprawienia błędów i do zrozumienia, dlaczego doszło do rozstania. Listonosz obecnie przeżywa żałobę po matce, nie potrafi i nie chce dogadać się z ojcem, opiekuje się jedynie kotem Kapustkiem - zachowuje się tak, jakby nie potrzebował bliskości innych (a kota kompletnie nie rozumie i zawsze źle interpretuje jego miauknięcia). Powinien przed odejściem pojąć, co od siebie odsuwał. Jego doświadczenia są przykre, jednak w pewien sposób też oczyszczające: Kawamura przypomina czytelnikom, dlaczego nie wolno ulegać podszeptom złości. Ucieka od moralizowania, ale chce, żeby odbiorcy sami doszli do wniosku, co bohater zrobił nie tak.

Nie ma w tej książce głębokiego analizowania globalnych konsekwencji diabelskich działań: jeśli znikają ze świata telefony, bohater ogląda w komunikacji miejskiej zrelaksowanych ludzi zajętych książkami czy słuchaniem muzyki - ale później już nie ma miejsca na przedstawianie zmian, liczy się wyłącznie życie bohatera, który zaczyna poznawać siebie i dowiadywać się, co robił źle. Odwleczenie śmierci to też droga do naprawiania błędów: to wiadomo, czytelnicy nie będą zaskoczeni kierunkiem fabuły - ale w książce chodzi także o autorefleksję, a Genki Kawamura sprytnie podprowadza czytelników pod zagadnienie uporządkowania relacji z najbliższymi. Wywołuje sporo wzruszeń, ma w zanadrzu sprytne sztuczki: wie, jak w prosty sposób zmusić do działania i do refleksji. Filozofuje, ale robi to podczas snucia zabawnej w podstawowej warstwie narracji. "A gdyby tak ze świata zniknęły koty" to niewielka powieść przesycona silnymi emocjami, ważna i wciągająca niekoniecznie za sprawą kierunku fabuły czy kreacji bohaterów. Tu Genki Kawamura wydaje się miejscami naiwny, ale wygrywa dzięki temu, że zapewnia czytelnikom wstrząsy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz