* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 1 września 2021

Michelle Quach: Cała szkoła mówi o mnie

Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021.

Rewolucja dziewczyn

Ta bohaterka właściwie nie bardzo się nadaje na szkolną gwiazdę. Eliza ubiera się zawsze w jeden powyciągany szarobury sweter, który na pewno nie dodaje jej uroku. Nie maluje się, nie kokietuje, nie interesuje się płcią przeciwną. Jej siostra jest flirciarą, jej matka uważa, że Eliza powinna zacząć o siebie dbać - jednak bohaterka tomu "Cała szkoła mówi o mnie" nie zamierza się zmieniać, nie widzi zresztą powodu takiego zachowania. Ma za to nadzieję, że zostanie naczelną szkolnej gazetki - byłby to ważny moment w jej karierze, ale też przełom w historii, bo do tej pory zwykle stanowisko to obejmowali chłopcy. Eliza nie może przegrać, przecież nikt nie zdeklarował się jako kontrkandydat. Nawet z brakiem popularności i jako przedstawicielka mniejszości narodowej - Eliza bez wysiłku powinna poradzić sobie z wyzwaniem. Nie przygotowuje nawet specjalnie przemówienia, które miałoby zachęcać do głosowania na nią: wymienianie nagród i osiągnięć ma dużo sensu, ale nie zadziała odpowiednio na nastolatków. I kiedy w konkursie startuje też Len, wygrywa natychmiast. Dla Elizy to jawna niesprawiedliwość: to ona poświęcała gazecie mnóstwo czasu, wiązała z nią nadzieje i potrzebowała tego zwycięstwa. Len tymczasem zakończył z powodu kontuzji karierę sportową i nie może się wykazać niczym - poza dobrymi chęciami. To oznacza wojnę.

Michelle Quach zdecydowała się na trudny temat w pozornie lekkim młodzieżowym czytadle. Wykorzystuje wątek romansowy: między Elizą i Lenem dość szybko zacznie iskrzyć - i motyw rywalizacji, który ma zachęcić odbiorców do opowiadania się po jednej ze stron. Ale zasadniczą część opowieści wypełnia uświadamianie czytelnikom, czym jest feminizm i jak walczyć o swoje prawa. Eliza postanawia zorganizować protest, zmienić sposób myślenia rówieśników oraz nauczycieli i przyczynić się do poprawy sytuacji, której nikt poza nią poprawiać nie próbuje. Oczywiście koleżanki wspierają ją - dzięki temu bohaterka nie wycofa się z podjętych pod wpływem silnych emocji zobowiązań - ale sporo będzie musiała wymyślić i wskazać samodzielnie. Eliza staje się głosem feministek - szuka sposobu na zainteresowanie tematem szkolnych kolegów i przez długi czas walczy z wiatrakami, bo nikt nie chce nawet zastanowić się nad dalekosiężnymi konsekwencjami wygodnych wyborów. Na początku może się wydawać, że Eliza próbuje po prostu odegrać się na rywalu - ale chodzi tu o znacznie więcej.

Ciekawym przełamaniem standardowych tonów staje się motywacja dziewczyny. Len to chłopak przystojny, dowcipny i dobry - nie zasługuje na potępienie ani na potężną krytykę, podobnie jak nie zasługuje na wywołanie szkolnej wojny z jego powodu. Udaje mu się natomiast dotrzeć do dziewczyny, która stroniła od towarzystwa i nie umawiała się na randki - Eliza przeżywa swoją pierwszą miłość i jednocześnie z nią dylematy, czy jako feministka powinna w ogóle ulegać prostym pokusom, dbać o siebie czy umawiać się z wrogiem. Stara się zachować w sekrecie to, co łączy ją z Lenem, ale nastolatki są bardzo spostrzegawcze. Autorka próbuje humorem i romansem zatrzeć wrażenie tendencyjności w manifestach i w tezach stawianych przez bohaterkę, w lekcjach feminizmu, które nie pasują do konwencji szkolnej obyczajówki - i to jej całkiem nieźle wychodzi. W efekcie może zwrócić na siebie uwagę właśnie przesłaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz