* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 22 marca 2014

Małgorzata Caprari: Amor w kuchni

Świat Książki, Warszawa 2014.

Afrodyzjaki

Małgorzata Caprari tworzy kulinarny poradnik dla zakochanych i udaje przed czytelnikami, że jej książka to zestaw miłosnych zaklęć. Sięga po składniki uznawane za afrodyzjaki – lub po przysmaki zwykle kojarzone z romantycznymi chwilami i przywołuje je w prostych przeważnie od strony technicznej, choć wyrafinowanych smakowo, przepisach. „Amor w kuchni” ma urozmaicić wspólne posiłki, wzbogacić święta we dwoje i… odsunąć problemy nieświeżego oddechu po daniach z czosnkiem lub cebulą. Autorka na każdej stronie stara się przypominać odbiorcom, że to zakochani są właściwymi adresatami tomu – i że oni docenią kolejne wskazówki.

O afrodyzjakach i miłosnych potrawach z różnych kuchni i różnych kultur pisze autorka w dość rozbudowanym wstępie. Następnie przechodzi do prezentowania przepisów. Nie porządkuje ich, wzorem książek kucharskich, według określonych typów posiłków: w samej książce panuje raczej spory chaos. Jedynym elementem spajającym sąsiadujące ze sobą przepisy są składniki uznawane za afrodyzjaki. To rozwiązanie tłumaczy się niezbyt imponującą liczbą przedstawianych tu dań, a także ich tematycznym ograniczeniem – w publikacji poświęconej daniom dla zakochanych najmniejsze znaczenie ma pilnowanie przeznaczenia kolejnych potraw. Dla autorki bardziej istotne jest tempo przygotowania potrawy czy… sugerowanie jej wpływu na miłosne zapędy. Bywa, że Małgorzata Caprari w swoich wskazówkach pobrzmiewa śmiesznie – lecz zakochani na takie drobiazgi nie będą zwracać uwagi. Tom wpisuje się za to w walentynkowe nurty – ma ten sam rodzaj przesłodzenia i nastawienia na rozmiłowanych w estetyce kampu odbiorców, co większość serduszkowych gadżetów. Czcionka imituje tu romantyczne pismo, a poszczególne składniki w przepisach porozdzielane są serduszkami. Jeśli to nie będzie odbiorcom przeszkadzać, nie zmęczy ich też na przykład tłumaczenie słowa „risotto” jako „ryżotto” ani obecność „smarowidełek” wśród potraw. Caprari posługuje się dość specyficznym stylem, nawet w tak ograniczonym zakresie, jaki zapewnia jej kulinarny poradnik. Dlatego też książka podstawowe źródło odbioru będzie mieć wśród zakochanych, zdolnych przymknąć oko na wszelkie naiwności i nadużycia.

„Amor w kuchni” jest wydaniem albumowym, ale nie oznacza to, że wszystkie potrawy zostały sfotografowane. Przy wielu pojawiają się zdjęcia pojedynczych składników (afrodyzjaków), lub prostych ozdóbek z sercowymi motywami. Do zestawu przepisów autorka dokłada jeszcze… ściągę z mowy kwiatów, chcąc ułatwić zakochanym sekretne porozumienie i powrócić do czasów, w których każda kobieta rozumiała znaczenie bukietów ofiarowywanych przez ukochanego. Na tym właśnie nastawieniu na język miłości (jakkolwiek by to nie brzmiało) polega pomysł na cały tom. „Amor w kuchni” pełen jest przypomnień o tym, jak miło we dwoje rozkoszować się wyjątkowymi smakami – i o tym, że kuchnia może ułatwiać sypialniane podboje. Małgorzata Caprari powraca do kwestii często już odrzucanych i cennych wyłącznie dla tych, którzy próbują zrobić wrażenie na płci przeciwnej na pierwszych randkach. Znajdzie na rynku poradników kulinarnych swoją niszę – z tego też względu nie musi rezygnować z pomysłów uznawanych przez wielu za kiczowate i niezbyt przekonujące. „Amor w kuchni” funkcjonować może także jako książka-gadżet, prezent dla świeżo zakochanych – tych z pewnością zachęci do kulinarnych działań i popisów na różnych polach…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz