* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 22 września 2020

Kiran Millwood Hargrave: Kobiety z Vardø

Znak, Kraków 2020.

Oskarżenia

Kobiety, które sobie radzą, nie budzą zaufania. Przynajmniej w głębokiej przeszłości, chciałoby się wierzyć, że tylko wtedy. Akcja powieści „Kobiety z Vardø” przenosi czytelników do Norwegii w XVII wieku – a jednak szokuje aktualnością warstwy metaforycznej. Oto osada, w której wszyscy mężczyźni zginęli na morzu. Nie było ich wielu – zaledwie czterdziestu – jednak ich nieobecność jest dotkliwa dla pań, które pozostały przy życiu i które teraz muszą sobie to życie – także społeczne – przeorganizować. Skazane na los, którego nie chciały i nie wybierały, powinny jak najprędzej nauczyć się męskich zadań: wypływać w morze, naprawiać sieci, wykonywać rozmaite, także najcięższe prace – niezbędne do przetrwania. I kobiety z Vardø mimo przeciwności losu sobie radzą. Jasne, że brakuje im ukochanych – ale nie ma czasu na sentymenty i na zastanawianie się nad powinnościami. Ciężka praca jest najlepszym lekarstwem dla psychiki. Nie ma w tym ani manifestów dotyczących wolności płci pięknej, ani prób zachwiania nierównowagą świata: wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że kobiety z Vardø po prostu nie miały innego wyjścia jak podjąć przerwane przez mężów, ojców i braci zadania – w przeciwnym wypadku skazałyby się na okrutną śmierć. Jednak niektórzy posługują się wyłącznie schematami i nie dopuszczają do siebie żadnych czynników łagodzących. Na wyspę przybywa znany łowca czarownic – ten nie przepuści żadnej samodzielnej kobiecie, każdej udowodni, że pogwałciła odwieczne prawa i zasługuje wyłącznie na stracenie: najlepiej – spalenie na stosie. Nagle okazuje się, że to, co stanowiło przejaw zdrowego rozsądku, komuś nastawionemu fanatycznie może przeszkadzać do tego stopnia, by dążył do zniszczenia zastanego porządku. I o tym są „Kobiety z Vardø”.

Kiran Millwood Hargrave nie poprzestaje jednak na prostej – choć sensacyjnej (tym bardziej że opartej na faktach) fabule. Interesuje ją w pierwszej kolejności przesłanie – fakt, że można było decyzje i tak już pokrzywdzonych przez tragedię kobiet zinterpretować na ich niekorzyść, stłamszona droga do wolności i samodzielności płci pięknej – a także forma. „Kobiety z Vardø” to powieść melodyjna i poetycka, powieść, która zwraca uwagę swoim kształtem. Pochłania czytelników ze względu na sposób prowadzonej narracji, buduje oryginalny i obcy jednocześnie świat – piękny w swojej surowości i w tajemniczości. Kiran Millwood Hargrave celowo przedstawia odbiorcom rzeczywistość z pozoru oniryczną, maskowaną wyobraźnią – przez to może jeszcze silniej zaakcentować niezgodę na jakiekolwiek ograniczenia dotyczące określonych grup społecznych. Chociaż sięga do przeszłości, wykorzystuje temat tak, żeby zamienił się w uniwersalny – i żeby wywołał społeczny oddźwięk. „Kobiety z Vardø” to książka, o której niełatwo zapomnieć – zamieniona na piękną literaturę tragedia i pokazanie, do czego prowadzi fanatyzm. Kiran Millwood Hargrave daje odbiorcom cenną lekcję, zmusza ich do zastanowienia się nad systemami wartości i przypomina, że zacofanie w myśleniu nawet kilkaset lat temu nie powinno było mieć racji istnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz