* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 8 czerwca 2021

Monika Kotlarek: Borderline, czyli jedną nogą nad przepaścią

Sensus / Helion, Gliwice 2021.

Zagubienie

Chociaż Monika Kotlarek podejmuje ważny (i głośny) temat i decyduje się na zaprezentowanie poradnika dla osób zmagających się z osobowością typu borderline, nie udaje jej się uporządkować wiadomości tak, by szerzyć wiedzę. A to dlatego, że nie może się zdecydować, czy zaoferować zeszyt ćwiczeń, czy poprowadzić sesję terapeutyczną, czy może w ogóle opisać po prostu to, co dzieje się, kiedy ma się do czynienia z tego typu problemem. Mało tego: podobne rozedrganie widać w planowaniu grup odbiorców. Autorka nie wie, czy kierować się do wszystkich i cierpliwie tłumaczyć istotę zachowań niektórych ludzi w społeczeństwie, czy podjąć dialog z chorym i realizować się w roli terapeuty, czy też może dodawać otuchy bliskim chorych i zachęcać ich, żeby mimo trudów nie rezygnowali ze wspólnej relacji. W efekcie panuej w tym drobnym tomie chaos i nie pomaga nawet wyciąganie na wierzch szkieletu, czyli konstrukcji książki. Autorka mnoży śródtytuły, niemal każdy akapit może się tu stać podrozdziałem, ale piętrowy spis treści niekoniecznie pomoże w nawigacji. Chęć powiedzenia wszystkiego naraz się tu nie sprawdza.

"Borderline, czyli jedną nogą nad przepaścią" to próba błyskawicznego wyjaśnienia widocznych oznak choroby. Monika Kotlarek dąży do tego, żeby czytelnicy nauczyli się panować nad swoimi emocjami i reakcjami. W tym celu sięga po rozmaite sztuczki, przekonuje do zasadności obserwowania siebie i notowania punktów zapalnych, sprawdzania uczuć i oceniania ich - proponuje zatem zabiegi tyle rozsądne z perspektywy z zewnątrz, co mało realne (emocje nie są przecież efektem refleksji, więc refleksje nie pomogą zbytnio w ich uporządkowaniu). Może to podziałać jako sposób na odwrócenie uwagi - dopóki chorym nie znudzi się prowadzenie zapisków. Autorka przypomina o rozmaitych technikach relaksacyjnych, ćwiczeniach oddechowych, a nawet o modlitwie. Podsuwa zadania do wykonania w momencie spodziewanego wybuchu albo kryzysu - i wydaje się, że w ogóle nie zastanawia się nad istotą borderline, albo ocenia ją powierzchownie.

Charakterystyczny w tej książce jest ton. Monika Kotlarek pisze tak, jakby mówiła do swoich pacjentów. Znów: z wykorzystaniem wiedzy, ale bez umiejętności usystematyzowania jej. Do wielu wątków będzie zatem w różnych momentach tomu wracać, często zastrzega się, że coś wymaga interwencji lekarza, a już niestrawne stają się wstawki w rodzaju "jak już wspomniałam", bo pokazują brak pewności siebie (która powinna cechować fachowca, żeby odbiorcy mogli jej zaufać). Trafi tomem autorka do mało wymagających odbiorców, ale to właśnie dla nich powinna się postarać o wyraźne rozgraniczanie wiadomości, ćwiczeń i porad terapeutycznych. W "Borderline" wszystko pojawia się równocześnie, a to ani nie wpłynie pozytywnie na zrozumienie problemu, ani na zapamiętywanie wskazówek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz