* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 5 maja 2020

Małgorzata Musierowicz przy współpracy Emilii Kiereś: Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę

Egmont, Warszawa 2020.

Dopowiedzenia

Jeśli można mieć cokolwiek przeciwko książce „Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę”, którą Małgorzata Musierowicz przygotowała we współpracy ze swoją córką, Emilią Kiereś, to chyba jedynie to, że szybko się kończy. Chociaż to opasły, wielki i pięknie wydany tom, chciałoby się, żeby opowieści z niego trwały jak najdłużej. Nawet jeśli Małgorzata Musierowicz miałaby w nich wracać do dawno przedstawionych czytelniczkom kwestii – po prostu znakomicie się czyta jej wspomnienia i barwne anegdoty. Te zgromadzone w „Na Jowisza” da się podzielić na kilka grup. Oczywiście znajdą się tu pozaliterackie dopowiedzenia do Jeżycjady – w tym informacja, jaki wpływ miał Czesław Miłosz na rozwój akcji. Autorka prawdopodobnie wciąż nagabywana na spotkaniach autorskich o źródła inspiracji i zapożyczenia z rzeczywistości dla swoich bohaterów postanawia hurtem wyjaśnić przynajmniej część wątpliwości. Chociaż na początku wychodzi z założenia, że wymyśla postaciom nowe przyzwyczajenia, upodobania i powiedzenia – przy pracy nad książką przekonuje się, że sporo rzeczy przenosi z sobie znanej rzeczywistości. W „Na Jowisza” opowiada o tych decyzjach autorskich – a opowiada z fantazją i wyczuciem puent, rozbawi zatem odbiorców w każdym wieku. Poza Jeżycjadą Małgorzata Musierowicz powraca do swojego dzieciństwa i młodości – a potem także do różnych etapów pisania kolejnych części popularnej serii. Czasami pozwala czytelnikom zajrzeć do swojego domu rodzinnego, czasami zabiera ich do własnego, tworzonego z „panem Musierowiczem” szczęśliwego stadła. I tutaj nie zajmuje się prezentowaniem wszystkich pociech, w relacjach pozostaje tylko pisząca (i tworząca dokumentację fotograficzną na potrzeby tej książki) Emilia – za to przedmioty, które w jakiś sposób łączą się z Jeżycjadą, tu trafiają. W ogóle autorka zwraca uwagę na wartość rzeczy, którymi się otacza: zaczyna od starych albumów ze zdjęciami rodzinnymi, później pokazuje między innymi zeszyt, w którym przechowuje przepisy kulinarne – czy dzbanuszki na śmietankę do kawy. Takie urocze detale budują atmosferę książki, ale nie zastępują wagi opowieści. Trzecią grupę anegdot zapewniają literackie zabawy i historie związane ze Stanisławem Barańczakiem, tu – po prostu Stasiem, ukochanym bratem, zawsze sarkastycznym, zawsze twórczym i zawsze ważnym. Małgorzata Musierowicz nie wpada w tony sentymentalne, woli lekki dystans – a to w opisach bardzo się przydaje, zapewnia bowiem niedosyt czytelników, a nie zmęczenie wspomnieniami.

Do tego – mnóstwo uzupełnień z Jeżycjady. Adresy, drobne cytaty, wzmianki na temat charakterów dalszoplanowych postaci, niewykorzystane a przygotowane złote myśli, którymi mogliby wymieniać się bohaterowie (i, być może, nieobserwowani akurat przez pisarkę – to robią). Smaczki dotyczące lektur – z perspektywy autorki. Efektem ubocznym „Na Jowisza” będzie zatem chęć przeczytania całej Jeżycjady po raz kolejny. A przecież tom jest również albumem – i to nie tylko ze względu na zdjęcia. Emilia Kiereś prezentuje detale poznańskich kamienic, a Małgorzata Musierowicz – ilustruje. Nadaje rysy tym postaciom, które do tej pory w książkach nie miały twarzy. Sięga po osoby, które mogłyby zdominować relację, gdyby zostały też przedstawione w grafikach – tu może dać upust fantazji i zaproponować wizerunki osób przewijających się przez moment w serii.

I tak „Na Jowisza” staje się lekturą, która połączy pokolenia – jak i cała Jeżycjada. Małgorzata Musierowicz popisuje się tu poczuciem humoru i hojnie dzieli się z odbiorcami zestawem wspomnień. Cała książka ma układ alfabetyczny, co oznacza, że kolejne wątki przedstawiane w formie artykułów hasłowych pogrupowane są nie ze względu na chronologię. To gwarantuje lepszą zabawę – chociaż chciałoby się, żeby autorka pokusiła się o długą autobiografię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz