* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 15 czerwca 2020

POMYSŁOWNIK #1

POMYSŁOWNIK

Gdzieś na początku powinny się znaleźć dwa banały, jeden gorszy od drugiego przynajmniej z perspektywy tych ludzi którzy lubią sobie tłumaczyć brak inwencji niedostatkami talentu. Po pierwsze: nie ma czegoś takiego jak „talent”, który przychodzi znikąd i umożliwia zabłyśnięcie bez choćby minimalnego wysiłku. Po drugie – ćwiczenie czyni mistrza. Jedno z drugim wiąże się bardzo wyraźnie i daje się prosto wytłumaczyć. „Talent” w powszechnym mniemaniu dotyczy tego, co robi się z przyjemnością, a najczęściej też z rezultatami lepszymi niż u znajomych. Jeśli coś robi się z przyjemnością – nie zauważa się z reguły czasu poświęcanego na ćwiczenia. Które z kolei zamieniają się w dobrą zabawę. Psuje to złudzenia? Fakt, wygodniej byłoby uwierzyć w magiczną różdżkę, palec Boży albo natchnienie – przyjęcie do wiadomości, że trzeba popracować, żeby odnosić sukcesy w jakiejkolwiek artystycznej (i nie tylko…) dziedzinie, boli.

Pocieszające jest jednak to, że podjąć wysiłek, żeby odkryć w sobie nieznane dotąd umiejętności, można w każdym wieku, a w erze internetu także bezkosztowo, jeśli chodzi o finanse. Nie przyjdzie to łatwo, za to może przynieść ciekawe i satysfakcjonujące efekty. A że społeczeństwo mocno się już rozleniwiło – z przepisu na sukces skorzysta niewielu. Niestety, bo kreatywność i nieszablonowe myślenie to nie tylko sposób na zrobienie olśniewającej kariery, ale i na uprzyjemnienie codzienności.

Pierwszy krok do rozwijania wyobraźni? Dużo czytać – zakrzykną tradycjonaliści. I owszem, mają rację, chociaż dotyczy to najbardziej najmłodszych. Kilkulatki wychowywane bez wstrętu do lektur poradzą sobie w przyszłości. Co jednak, jeśli ominęło się już ten wiek? Czytać dla przyjemności, jasne, nie słowniki, chyba że ktoś akurat bardzo lubi. Ćwiczeń na kreatywność jest mnóstwo, wiele z nich sprawdza się jako idealne sposoby na natychmiastowe zaśnięcie, można więc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Skoro dla przyjemności się czyta, to z obowiązku należy trochę popisać. Ale – uwaga – nie tak, żeby móc się później chwalić znajomym stworzonym właśnie trzynastotomowym dziełem lub obrazkiem do powieszenia na lodówce. Pisanie w celu rozwijania wyobraźni nie ma nic wspólnego z artyzmem. To raczej ciężka praca. Ciężka – bo nużąca, czasochłonna i pozbawiona natychmiastowego wglądu w efekty. A co się pisze? Słowa. Pojedyncze. W zależności od ćwiczenia, które się właśnie wybrało. Rzeczownik na każdą kolejną literę alfabetu. Idzie gładko? No to wykluczamy nazwy własne i zwierzęta. Jeśli dalej jest za łatwo – wykluczamy z listy jeszcze wszystko to, co da się zjeść. Sami ustalamy sobie reguły, ale przed rozpoczęciem ćwiczenia, potem trzeba się już męczyć. To zadanie, które nie ma końca: wymień dwadzieścia kolorów. Trzydzieści owoców. Sto imion męskich. Pięćdziesiąt zawodów. I tak dalej. Mechanizm prosty: wyliczanka, nie musimy robić nic więcej. Tyle że nie wolno korzystać z żadnych ściąg ani protez. Ba, rozglądać się nie można, żeby nie wpaść na coś, co powinno siedzieć w głowie. Słowniki można było sobie jednak poczytać dla przyjemności, internet to coś, o czym trzeba na czas tego ćwiczenia zapomnieć. Łatwiejsze niż klasówki w szkole? Najpierw spróbuj, ocenisz po fakcie.

Co daje tak dziwne ćwiczenie poza chęcią natychmiastowego udania się na drzemkę? Zbija z tropu. Spycha mózg z utartych i wygodnych szlaków. Kto będzie uczciwie wykonywać to ćwiczenie – w kolejnych jego wariantach – zorientuje się, że nawet jeśli uda się kilka czy kilkanaście pozycji wpisać niemal odruchowo, i tak w pewnym momencie pojawi się blokada. Im więcej takich blokad uda się samodzielnie pokonać (a w końcu się uda, nawet jeśli po ciągnących się w nieskończoność minutach pustki w głowie i zwątpieniu we własne kompetencje językowe), tym lepiej: efekty pojawią się przy okazji rozwiązywania nawet złożonych problemów, wymyślania nowych rozwiązań i szukania sobie miejsca niekoniecznie w artystycznym światku. Co ciekawe, takie ćwiczenie nie tylko pozwala rozwijać kreatywność – ma też skutki uboczne. Można je zastosować, gdy wystąpi osławiona „blokada twórcza”, to jest kiedy nie umiemy wprowadzić żadnego sensownego rozwiązania nurtującej nas kwestii. W takim wypadku przeważnie nawet nie doprowadza się do końca samego wyliczenia – już w trakcie zapisywania odpowiedzi umysł może odruchowo podsunąć odpowiednie wskazówki. Znudzony wymyślaniem pięćdziesięciu gatunków zielonych warzyw podpowie, jak zabudować ścianę w kuchni.
Wyliczanki idą już idealnie?
Włącz stoper.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz