* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 24 listopada 2016

Susan Herbert: Galeria kotów. Historia sztuki z pazurem

Media Rodzina, Poznań 2016.

Muzeum

Nie trzeba podchodzić do dzieł sztuki z pietyzmem, przekonuje Susan Herbert. Stworzona przez nią galeria kotów, chociaż rozrastać się może już tylko dzięki naśladowcom i fanom, bawi i pokazuje, czym zachwycalibyśmy się w muzeach w alternatywnym świecie. Dialog z historią sztuki to parodystyczna opowieść o kotach – w sam raz dla kociarzy i tych wszystkich, którzy mają uczulenie na powagę i patos. Susan Herbert sięga po najbardziej znane, kojarzone przez wszystkich obrazy (i słynne sceny filmowe), żeby zastąpić sylwetki ludzkie na nich – kocimi. Tak powstaje „Historia sztuki z pazurem”, chociaż trochę szkoda, że koty trafiają tu do malowideł, ale już nie do podpisów i tytułów – warto było rozszerzyć zabawę i o ten aspekt, może mniej czytelny (minimalnie) byłby adres pierwowzoru, za to rozrywka dużo większa – zwłaszcza że i tak pierwowzory po prostu się zna.

W „Galerii kotów” nie ma kompletnie miejsca dla ludzi. Koty zajmują pierwszy plan i zastępują postacie z tła, co jest o tyle ważne, że gdy uwagę przykuje najbardziej istotny bohater, pozostali wyłaniają się po czasie, jako niezbędne i naturalne uzupełnienie. Susan Herbert nie zastanawia się, jak wyglądałby świat mieszany, kocio-ludzki, choćby i z zamianą ról. Tu ludzie po prostu znikają, nie ma ich w starożytności (sarkofag Tutanchamona) ani w mitologii, nie ma ich na freskach i mozaikach z bazylik, nie ma ludzi w średniowiecznych księgach, na malarskich autoportretach, na scenkach biblijnych, malarskich erotykach czy nawiązaniach do dzieł literackich. Ludzie nie istnieją – boskie i mitologiczne istoty tworzone są na podobieństwo kotów, koty wypełniają całe sale i pojawiają się nawet jako gipsowe pomniki. A przy tym całym przejściu na kocią rzeczywistość bohaterowie pozostają ludźmi w strojach i postawach czy zachowaniach. Autorka zmienia im tylko ciała, nie ingeruje w dodatki. To wyśmianie antropocentryzmu, bo koty w ludzkich kontekstach zawsze te konteksty ośmieszają i deprecjonują. Herbert żartuje sobie z napuszoności, wprowadza komizm jako broń przeciwko nadmiernej powadze i ucina wszelkie krytyczne spory na temat kolejnych dzieł. Koty pozwalają na rozrywkę bez uczonych analiz czy opowiadania się za konkretnym kierunkiem w sztuce, po prostu są i to wystarcza. Dodatkowo śmiech pojawia się jako efekt absurdalnych skojarzeń – można sobie wyobrazić „Damę z gronostajem” w kociej wersji (kolejny argument za łączeniem światów!). W drugiej części tomu koty zastępują sławnych aktorów w sławnych scenach i znów wyśmianiu ulegają ludzkie emocje. To, co budzi zachwyt, grozę lub pożądanie, w kociej wersji zupełnie się zmienia. Aktorka może przedefiniować osiągnięcia kultury masowej, zapytać o możliwości tworzenia i granice ludzkiego poznania. Koty zapewniają świeże spojrzenie, przypominają też o sile parodii i pastiszu.

„Galeria kotów” to album, który stoi w opozycji do prawdziwych książek o malarstwie. Koty stają się w tym wypadku władcami świata, bez nich żadna historia i żaden kadr nie może się obejść. Autorka pokazuje, że zabawa stylami malarskimi (w mniejszym stopniu) i tematami to sposób na inteligentny humor. Przez temat nie wyklucza nawet najmłodszych odbiorców – dla dzieci przygodą może okazać się wyszukiwanie oryginałów i porównywanie ich z pomysłami Herbert. Susan Herbert dokonuje szybkiego przeglądu dzieł, zaprasza na błyskawiczną wycieczkę po kocim muzeum. Może w ten sposób zachęcać do zwiedzania galerii i interesowania się sztuką, ale równie dobrze może po prostu dostarczyć rozrywki i przypomnieć, że zabawa to także wartość. „Historia sztuki z pazurem” to przede wszystkim wariacje na temat znanych wszystkim dzieł i kadrów – coś dla miłośników kotów i koneserów absurdu.

1 komentarz: