* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 2 listopada 2016

Małgorzata Karolina Piekarska, Maciej Piekarski: Syn dwóch matek

Trzecia Strona, Warszawa 2016.

Prawda

Są takie rodzinne historie, które nie dają spokoju. Trzeba je zachować nie tylko dla kolejnych pokoleń z najbliższego kręgu, ale i dla całego społeczeństwa. Żeby ostrzec, żeby pocieszyć, żeby pokazać, że nie wszystko było czarno-białe. „Syn dwóch matek” to książka, która odnosi się do tematu zagłady Zamojszczyzny, ale wojenne kwestie przedstawia w bardzo wzruszający sposób. Historia sprowadzona zostaje do losów jednostki, przestaje być anonimowa, a to automatycznie wyklucza zachowanie dystansu – u czytelników, ale i u autorów. Bo chociaż Maciej Piekarski przygotowujący pod koniec lat 70. XX wieku reportaż o swoim przyszywanym bracie starał się wyprać tekst ze zbędnych emocji, o tyle jego córka, Małgorzata Karolina Piekarska, nie potrafi pisać o stryju chłodno i spokojnie. Jako mała dziewczynka poznała tę opowieść przez gazetowy artykuł ojca i bardzo ją przeżyła – po latach również nie analizuje na zimno wojennych wydarzeń. Prowadzi rodzinno-dziennikarskie śledztwo, żeby poznać szczegóły pominięte przez ojca. W efekcie „Syna dwóch matek” relacjonują tak naprawdę trzy osoby. Do Piekarskich dołącza „mama Tchórzyna”, Zofia Tchórz, najbardziej przeżywająca rozstanie z dzieckiem. Losy Zamojszczyzny są bowiem w tej książce przedstawiane przez pryzmat doświadczeń Jana Tchórza – na tym przykładzie doskonale widać i okrucieństwo wojny, i całą paletę silnych uczuć. Trzy sposoby opowiadania różnią się formą. Maciej Piekarski wybiera reportaż, podporządkowuje się rygorom gatunkowym, ale wprowadza do tekstu trochę osobistych notatek, wzmianek o córce i żonie czy o samym procesie gromadzenia materiałów. Nagrywa też Zofię Tchórz. Mama Tchórzyna swoje opowieści snuje bez spisywania, nagrywana na szpulowy magnetofon. Małgorzata Karolina Piekarska z kolei decyduje się na ogromny list do ojca. W tym liście przekazuje nie tylko nowe odkrycia w sprawie stryja Jana czy komentarze do sytuacji wojennych. Odwołuje się do własnych wspomnień i rodzinnych spotkań, powiązuje przeszłość z rodzinnymi anegdotami, a przede wszystkim daje upust wielkim emocjom. Bardzo angażuje się w tę relację, znajduje miejsce na wyrażanie niezgody na określony stan rzeczy, zadaje niewygodne pytania (retoryczne), wprowadza osobiste akcenty i… szereg żartów. Dzieli się z czytelnikami najskrytszymi przeżyciami, nie boi się przyznać do złości, rozczarowania, żalu czy współczucia. Sprawia, że Jan Tchórz, „dziecko dwóch matek”, staje się kimś bliskim odbiorcom. Stąd już prosta droga do włączenia ich w historię: rodzinne sprawy przestają być prywatne, dzięki czemu można dużo lepiej pojąć ogrom krzywd wojennych. A przecież poza tematami okrucieństwa Niemców (nie: nazistów!) widnieje w tomie wiele scenek krzepiących lub poruszających – i równie wiele dowcipu. Piekarska bez trudu panuje nad czytelnikami, programuje ich wrażenia i zapewnia uczuciową huśtawkę, w której nikt nie zostanie obojętny. Z jednej strony przeżywa się zło wojny, z drugiej – zapewnia familiarną atmosferę. Piekarska przeskakuje od nastroju do nastroju, na marginesie przedstawiając czytelnikom kulisy swego reporterskiego śledztwa. Rezygnuje z obiektywizmu (a właściwie to takie podejście staje się niemożliwe).

U Małgorzaty Karoliny Piekarskiej ożywają wspomnienia. Widać, jak ważne – także dla dzieci – jest pielęgnowanie rodzinnych zwyczajów, kontakty z dziadkami, wujostwem, kuzynami, bliższymi i dalszymi krewnymi. Teraz autorka może uzupełniać zgromadzone fakty, ubarwiać je własnymi uwagami. Do obrazków z przeszłości dodaje swoje doświadczenia i tak rozbudowuje i uzupełnia sagę. „Syn dwóch matek” to relacja, którą w ogóle trudno byłoby oceniać za pomocą krytycznoliterackich narzędzi – jest wręcz intymna, szczera do bólu i pozbawiona dyplomatycznych zabiegów. Małgorzata Karolina Piekarska umiejętnie wykorzystuje pozostawione materiały, a swoje odkrycia dopowiada na własny sposób. Nie ma w tej książce pisania „pod publiczkę”, tu liczy się prawda, choćby niewygodna. Autorka pokazuje, jak i dlaczego można pasjonować się historią – przeżywa ją na nowo i udziela cennej lekcji odbiorcom. Tom wzbogacony jest o dokumenty, fragmenty listów czy zdjęcia z archiwum rodziny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz