* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 31 października 2022

Maria Peszek, Jan Peszek: Naku*wiam zen

Marginesy, Warszawa 2022.

Szczerość

O tej książce zaczyna być głośno z bardzo różnych powodów, przeważnie za sprawą wyrwanych z kontekstu cytatów i motywów, które brzmią kontrowersyjnie dla pruderyjnych odbiorców. Ale "Naku*wiam zen" to publikacja, w którą warto się zagłębić. Przełamująca nie tylko schematy na rynku literackim (twórcy rzucają wyzwanie wszystkim produkującym autobiograficzne wywiady-rzeki na wyścigi), ale też tradycyjne wizje międzypokoleniowych wyznań. Maria Peszek i Jan Peszek mogą powiedzieć sobie wszystko, nawet to, co czasami rani albo sprawia, że pod oczami pojawiają się cienie. Nie znają tematów tabu, ani w sferach seksualnych, ani w kwestiach związanych z używkami czy niebezpiecznymi rejonami życia towarzyskiego. Łączą w tych wspomnieniach-zwierzeniach-dyskusjach kilka płaszczyzn: są tu elementy życiorysowe, ale nieuporządkowane, wpadające przypadkowo i chaotycznie scenki z dzieciństwa obojga rozmówców, albo z wspólnego życia, są oceny postawy matki Marii i żony Jana (która nie zyskuje głosu, bo musiałaby napisać własną książkę - więc domniemania na jej temat nie doczekują się weryfikacji), są impresje artystyczne i oceny wzajemnych dokonań, są aspekty towarzyskie, filozoficzne i plotkarskie. Gdzieś przewinie się trochę polityki, trochę ostrego komentarza sceny pseudomuzycznej, gorzkie nawiązania do początków pracy w teatrze albo pytanie, czego naprawdę pragnie społeczeństwo jako publiczność. Są wreszcie relacje ojca i córki rozpracowywane aż do bólu, wypełnione nie pretensjami i oskarżeniami, ale rzeczowymi uwagami w połączeniu z całym wachlarzem konsekwencji. Co istotne: tutaj nie ma zachwiania proporcji. Nie rozmawiają ojciec i dorosłe dziecko - to rozmowa dwojga dorosłych ludzi. Jednak czasami specjalnie prowokacyjna i odwracająca uwagę od istoty rzeczy. Jest mnóstwo nieprzyzwoitości i wulgaryzmów, ale czytelnicy zostaną co do tego uprzedzeni: książka może ranić uczucia - to otwiera lekturę. Wprawdzie ci najbardziej zranieni i tak tego tomu nie przeczytają (a szkoda), ale "Naku*wiam zen" to publikacja wyjątkowa. Cechą charakterystyczną rozmów jest bolesna czasami szczerość. Maria Peszek pokazuje swoje dzieciństwo w innym świetle, nie wpada w egzaltację, raczej dociera do najbardziej przykrych momentów i nazywa je, żeby nic nie pozostało w sferze domysłów. Jan Peszek z kolei może z kolei przedstawić swoje poszukiwania zawodowe, przez chwilę analizować najtrudniejsze karty pierwszych lat na scenie. I chociaż rozmowy prowadzone są bardzo dogłębnie, wnikliwie i zupełnie inaczej niż w standardowych wywiadach-rzekach, w pewnym momencie zaczyna się mieć niedosyt: bo oto autorzy poruszają niezwykle ważne kwestie, ale porzucają je zaledwie po kilku akapitach, jakby nie chcieli się nimi dłużej męczyć. Bardziej szkicują niż wyjaśniają, bardziej zaznaczają niż przeprowadzają wiwisekcje. Inna rzecz, że niezależnie od miejsca, w którym zaczęłoby się czytać, ta książka niebezpiecznie wciąga. Każdy, kto zacznie ją kartkować w sklepie, wyjdzie z nią - bo nie będzie mógł się oderwać od lektury. "Naku*wiam zen" to pozycja odważna i bezkompromisowa - i te słowa zupełnie nie oddają sensu zawartości. Obok tych trudnych przesłań i wzajemnych wyznań pojawiają się tu też gierki wręcz infantylne, jakby celowo nastawione na wywołanie szoku u zwykłego czytelnika nieprzyzwyczajonego do sprośności i do śmiechu z seksualności. Są to niespodzianki dla odbiorców, którzy cenią sobie oryginalność. Jedno jest pewne: jeśli ktoś liczyłby na spokojne i życiorysowe opowieści, uporządkowane i chronologiczne, nie ma czego w tej książce szukać. Każdy, kto potrzebuje lektury inteligentnej, przenikliwej, błyskotliwej i drażniącej - będzie zachwycony. Wspaniale, że "Naku*wiam zen" pojawia się na rynku - może wyznaczy nowy kierunek dla autorów, którzy chcieliby odważniej podsumowywać swoje dokonania. A może będzie pojedynczym fajerwerkiem, pokazaniem, że można iść pod prąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz