* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 1 września 2019

Marta Sapała: Na marne

Czarne, Wołowiec 2019.

Za dużo

Interesuje Martę Sapałę, ile jedzenia marnują Polacy. Stara się autorka zwrócić uwagę na problem poważny, ale mający różne oblicza. Czym innym jest bowiem pozbywanie się torebki po zaparzonej herbacie, a czym innym – strategia wielkich firm, które usuwają z półek całe kontenery produktów tuż przed upłynięciem terminu przydatności do spożycia. Wszystko jednak sprowadza się do podpowiadania, jak dbać o planetę: w końcu marnotrawienie jedzenia – w każdej skali – to zjawisko, które trzeba powstrzymać jak najszybciej. Marta Sapała przede wszystkim odnotowuje brak świadomości na ten temat. W społeczeństwie wciąż jeszcze gotuje się za dużo i wyrzuca się za dużo, zarówno w skali restauracji, jak i w domach. Problem marnowanego jedzenia właściwie nie istnieje na wsiach – tu resztki trafią do zwierząt – za to w miastach zamienia się w kolejną modę. Można na przykład uczestniczyć w słono płatnym kursie gotowania z resztek, co autorka podpowiada, chociaż niekoniecznie reklamuje. Bo wśród ludzi różne są opinie na temat – chociażby – robienia chipsów z obierków po ziemniakach. Nie istnieje też w tomie kwestia czasu, jaki trzeba by poświęcić na zagospodarowywanie wszystkich spożywczych odpadków. Za to Sapała mocno akcentuje temat zdrowia.

Dwa podejścia do usuwanej żywności interesują autorkę najbardziej. Pierwszy to freeganizm. Żywienie się tym, co znajdzie się na śmietniku, odstrasza tylko tych, którzy nie mają pojęcia, o co w idei chodzi. Freeganie przeszukują kontenery tam, gdzie wielkie koncerny pozbywają się jeszcze dobrych produktów: interesują ich „odpadki” z centrów handlowych czy wielkich restauracji. Tu można znaleźć jedzenie naprawdę wykwintne, nieprzeterminowane i – w nienaruszonych opakowaniach. Żaden z rozmówców Sapały nie tłumaczy się tutaj oszczędnością, wszyscy natomiast podkreślają działanie dla idei. Motyw pieniędzy pojawi się dopiero w temacie wyrzucania do śmieci jedzenia w zwykłych domach. Tu autorka namawia panie domu do prowadzenia skrupulatnych notatek, rejestrowania każdej wyrzuconej skórki, ogryzka, niedokończonej kanapki czy resztek kilkudniowej zupy, a potem dokonuje obliczeń i pokazuje, ile pieniędzy wyrzuciło się do kosza. Zresztą ten motyw powraca refrenowo i w pewnym momencie odbiorcom się zwyczajnie znudzi. Z kolei drugi sposób na ograniczenie marnotrawstwa żywnościowego to jadłodzielnie: możliwość podzielenia się nadmiarową żywnością z tymi, którzy potrzebują jej bardziej. Tu jednak dobre serca amatorskich kucharek mogą prowadzić do odwrócenia sytuacji: zamiast oszczędzać jedzenie, przyrządza się go jeszcze więcej, żeby mieć się czym podzielić. Marta Sapała apeluje tu o rozsądek, istnieją lepsze formy pomocy.

Cała książka jest bardzo ciekawa i rzeczywiście może uświadomić odbiorcom, że problem marnowania żywności istnieje. Oczywiście autorka popada w skrajności, niepotrzebnie idzie w kierunku radykalnego ograniczania resztek, co w przeciętnym gospodarstwie i tak możliwe nie będzie: rejestruje tylko pewną część problemu: w trosce o środowisko i o portfele odbiorców nie zastanawia się choćby nad czasem, jaki trzeba poświęcić na doskonałe planowanie i wykorzystywanie zawartości lodówki. Jednak zwróci uwagę czytelników na ważną sprawę i być może niektórych przekona do zastanowienia się nad codziennymi gestami. „Na marne” to ciekawy reportaż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz