* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

poniedziałek, 27 marca 2017

Kevin Sands: Klucz Blackthorna

Wilga, Warszawa 2017.

Alchemia

Mistrz farmacji (a nieoficjalnie – wybitny alchemik), Benedict Blackthorn jest aptekarzem, który opiekuje się Christopherem i przyucza go do zawodu już od kilku lat. Christopher wie, że jest wielkim szczęściarzem – mistrz rzeczywiście przekazuje mu swoją bezcenną wiedzę, a do tego zapewnia dom, jakiego chłopiec nigdy nie miał. Jednak okolicą – i całą Gildią – wstrząsają doniesienia o kolejnych okrutnych morderstwach. Giną londyńscy mistrzowie, a sprawca – lub sprawcy – wykazuje się bezwzględnością i okrucieństwem. Podejrzenia kierowane są na wyznawców Kultu Archanioła, ale nawet w samej Gildii znajdą się tacy mistrzowie, którzy dla zysku nie cofną się przed niczym. Do niedawna Christopher mógł razem z przyjacielem celować w dziecięcych wybrykach, zachowywać się nieodpowiedzialnie i sprawiać problemy. Ale kiedy Blackthorn ginie, przed samą śmiercią wyrzucając nastolatka na ulicę, pojawia się tajemnica. Blackthorn był wielkim miłośnikiem szyfrów i pasję przekazał swojemu uczniowi. Teraz Christopher stopniowo odkrywa kolejne wskazówki, by rozpracować kwestię morderstw – i ocalić własne życie. Kevin Sands buduje złożoną intrygę, szczególnie duży nacisk kładzie na sekrety, szyfry i niebezpieczeństwa.

„Klucz Blackthorna” to powieść o niespiesznej narracji. Autor pozwala rozkoszować się alchemicznymi zdobyczami, płynami, które w razie potrzeby rozpuszczą metal lub zamienią się w klucz. Środowisko farmaceutów – doskonale zorientowanych we właściwościach roślin – zna sporo nietypowych rozwiązań. Blackthorn dodatkowo chętnie posługuje się kodami. Jeden czytelnicy otrzymają razem z kluczem – będą mogli spróbować swoich sił w odczytywaniu zaszyfrowanych wiadomości. Pozostawia swojemu uczniowi pas z przeróżnymi specyfikami, przedmiotami i substancjami, które, odpowiednio użyte, pozwolą wydostać się z różnych opresji. To wszystko sprawia, że historia przypominać zaczyna fabularną grę komputerową. Bohater ma do dyspozycji określoną liczbę przedmiotów, ale musi sam wymyślić sposób ich użycia – i odpowiedni moment. To wymaga logicznego myślenia, odwagi i wiedzy – jest jak ważny egzamin. Równocześnie autor nie odsłoni pewnych zagadek, dopóki nie zostaną rozwiązane poprzednie. Stopniuje wyzwania. Podobieństwo do gier komputerowych istnieje tu w planie rytmu książki, bo same sekrety wymagają bardziej skomplikowanych działań niż proste wykorzystanie posiadanego przedmiotu. Jednak i tak tym, co najbardziej oddala tom od tego skojarzenia, jest udana narracja.

Kevin Sands pisze dla młodych czytelników, ale stara się nie dawać tego po sobie poznać. Traktuje odbiorców z pełną powagą, fundując im przejście do kuszącego innością świata fantastyki zakorzenionej w odległej przeszłości. Precyzyjnie odmalowuje możliwości i zagrożenia, pamięta o hierarchii w Gildii – tu żaden uczeń, choćby miał najlepsze intencje i uczciwością przewyższał dorosłych, nie może pozwolić sobie na szczerość czy gwałtowne reakcje w obliczu zła. „Klucz Blackthorna” na początku budzi ciekawość przez serię morderstw i atmosferę grozy w Londynie. Później, gdy autor wprowadza odbiorców coraz bardziej w świat alchemików, czaruje możliwościami dziwnych substancji. Przez cały czas natomiast pamięta o tym, by zapewniać odbiorcom skondensowaną fabułę, burzliwą opowieść, w której bohater dojrzewa i staje się coraz bardziej zaradny mimo braku ochrony w postaci dobrego mistrza. Kevin Sands wykorzystuje stereotypy, ale z wielką wprawą i pomysłem – a to przecież debiut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz