* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 24 lipca 2012

Anna Ikeda: Źycie jak w Tochigi. Na japońskiej prowincji

W.A.B., Warszawa 2012.

Polepszacz nastroju

Chociaż klasyczne przewodniki i publikacje popularyzujące ogólną wiedzę na temat różnych kultur zawsze będą na rynku wydawniczym poszukiwane, coraz większym zainteresowaniem odbiorców cieszą się prywatne przekłady zwyczajów i warunków życia, obserwacje powiązane z codziennym życiem w różnych państwach. Anna Ikeda dokonuje chyba najbardziej egzotycznego „tłumaczenia”, prezentuje bowiem własną egzystencję na japońskiej prowincji, u boku męża-Japończyka. „Życie jak w Tochigi” nie przedstawia najbardziej stereotypowych i z Japonią kojarzonych motywów, zresztą autorka przyznaje, że nie ma zamiaru pisać o tych elementach lektury, na których się nie zna i którymi się nie interesuje. Unika dzięki temu kostycznego i podręcznikowego podejścia, nakazującego zamieścić w tekście jak najwięcej wiadomości o historii, zwyczajach, przekroju społecznym, gospodarce itp. Ale Anna Ikeda ma też ogromne poczucie humoru, chętnie śmieje się z samej siebie (większość odbiorców zostanie kupiona wstępną opowieścią o wysyłaniu ciapy z firmy za granicę), stosuje w opisach język mówiony i nie ma zamiaru zasypywać czytelników danymi. Woli dowcipnie komentować różnice kulturowe i płynące z nich nieporozumienia (zwłaszcza drobne konflikty z teściową wybrzmiewają ciekawie).

W ten sposób „Życie jak w Tochigi” staje się lekturą obowiązkową dla szerszego grona odbiorców: może mieć wartość informacyjną (to praktyczny zbiór porad dla tych, którzy chcieliby poznać niemedialne oblicze Japonii i ocenić kraj czy jego wycinek przez pryzmat osobistych doświadczeń autorki), ale to też miłe czytadło o codziennych zmaganiach z inną kulturą. Anna Ikeda nie koncentruje się jednak na życiu prywatnym – opowieści o mężu i teściowej jedynie ubarwiają relację. Jej kwintesencją są natomiast niezwykłe doświadczenia związane z zakrętami zawodowymi autorki lub mentalnością Japończyków. Przy tej relacji nie da się zachowywać powagi, w każdym rozdziale znajduje się komiczna nadbudowa – jeśli nie dotyczy ona humoru sytuacyjnego, łączy się z żartobliwym stylem pisania, potocznym i lekkim. A że Anna Ikeda wszystkiego chce spróbować, jej opowieść pełna będzie momentami niemal absurdalnych wydarzeń. A przecież toczy się z dala od metropolii, zgiełku, wielkiej polityki czy sporów o ponadlokalnym wymiarze. Okazuje się że ciekawostki można znaleźć w każdym, najdrobniejszym nawet zdarzeniu. Jeśli do tego dojdzie zmysł kpiarza, a tego autorce nie brakuje, otrzymamy niebanalny polepszacz nastrojów.

Lekki styl i nastawienie na obyczajową stronę mieszkania na japońskiej prowincji to czynniki, które przyspieszają lekturę. Krótkie rozdziały pochłania się błyskawicznie i z prawdziwą przyjemnością, oglądając przy okazji Japonię z mniej zwyczajnej perspektywy. To, co wprawia w osłupienie autorkę, podobne wrażenie sprawi na czytelnikach, co sprzyja rozrywce i wyróżnia tę książkę z reportaży podróżniczych. Ikeda sama dobrze bawi się przy pisaniu, przynajmniej tak sugeruje pogodny i energiczny ton narracji. Wiele tu zabawy i dziwnych z punktu widzenia Polaków pomysłów, sporo odważnych, wręcz szalonych decyzji, których realizacja pozostawia miłe wspomnienia, a i pytanie o granice absurdu w życiu za granicą.

Książka zawiera całe mnóstwo zdjęć i chociaż Anna Ikeda tłumaczy, że nie jest w tym temacie profesjonalistką, proponuje czytelnikom kadry pomysłowe i nieprzypominające standardowych amatorskich fotek z wakacji czy wyjazdów. Niby szkoda, że zdjęciom zabrakło podpisów, ale z drugiej strony podpisy nie mieściłyby się w konwencji, którą Anna Ikeda przyjęła i kierowałyby odbiorców ponownie do reportaży podróżniczych i poradników. „Życie jak w Tochigi” nie podbudowuje stereotypów na temat Japonii – ale wątpię, by przeszkadzało to czytelnikom. Wręcz przeciwnie.

2 komentarze:

  1. Melduje sie autorka ksiazki! :-)
    Dziekuje za wspaniala recenzje i wszystkie dobre slowa.
    Serdecznie pozdrawiam,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za odwiedziny! Pozdrowienia - IM

    OdpowiedzUsuń