* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 29 lipca 2012

Bartosz Marzec: Nasz człowiek w Botswanie. Opowieść o Wojciechu Albińskim

Muza SA, Warszawa 2012.

Reportaż o życiu

Reportaż powiązany z wywiadem-rzeką w celu zbudowania nie tyle biografii, co przypisu do wyimka literatury. Nieco skomplikowane genologiczne poszukiwania nie przekreślają tu lekkiej narracji i szybkiego tempa podróży. Bo Bartosz Marzec, zagłębiając się w życie i twórczość Wojciecha Albińskiego, wybiera się w podróż do Afryki. Jego przewodnikiem jest bohater książki, który dopowiada i wyjaśnia własne doświadczenia oraz ich związek z opowiadaniami, anegdotami i fabułami. Ale nie muszą się martwić czytelnicy o mentalności detektywów: książka nie rozszyfruje wszystkich motywów i tropów, przedstawi jedynie wybrane – najciekawsze czy przełomowe momenty z życia Albińskiego.

Bartosz Marzec większą część tomu „Nasz człowiek w Botswanie” przeznacza na zapis rozmów ze swoim bohaterem. Nie przypomina to jednak wywiadu, raczej literacko-reportażowe dyskusje w mocno zdynamizowanej opowieści. Nie prezentuje Marzec typowych dla dziennikarzy postaw – albo mocno naiwnych, albo przeintelektualizowanych (jak w „niszowych” dialogach humanistów), on swoją relację przeżywa, dzięki słowom może lepiej zrozumieć motywacje Albińskiego i naprawdę zrozumieć się stara. Przemierza Czarny Ląd z nadzieją, że dotrze do sedna struktur opowiadań – ale i do tajemnicy egzystencji Wojciecha Albińskiego, chłonie nowe doświadczenia i przekuwa je w formę najmniej je kaleczącą – w rozłożysty dialog oparty na przeżyciach, nie na suchej wiedzy czy filozofowaniu. W tej książce są same konkrety, mocne, męskie obserwacje i trafne komentarze do nich. Miniaturowe rozdziały czy podrozdziały kończą się zawsze silnym akcentem, opartym na odmienności kulturowej i poznawaniu egzotycznej mentalności.

W przerwach między reporterskim oglądaniem Afryki Albińskiego, Bartosz Marzec skupia się na życiu prywatnym pisarza. Z drobnych informacji próbuje zbudować ogólny obraz, o tyle nieschematyczny, że z naciskami na inne elementy biografii niż w zwyczajnych opowieściach o pisarzach. Ale też z niezwyczajnym autorem mamy tu do czynienia. Dla Albińskiego tworzenie literatury polega na przywoływaniu doświadczeń z pamięci i uzupełnianiu ich o fabularną nadbudowę. Książka jest zatem pełna skrótowo traktowanych historii z życia wziętych, niemal anegdotycznych, do których dodane zostały w charakterze drobnych uzupełnień wiadomości o „zwyczajnym: funkcjonowaniu – zakładaniu rodziny czy o pracy.

Ponieważ nie jest to klasyczna biografia, a raczej reportaż, liczy się w nim szybkie tempo i nastawienie na to, co czytelnikom mniej znane. Ta książka istnieć będzie na marginesie opowiadań Albińskiego, jako ich uzupełnienie i zestaw dopowiedzeń, bez których, owszem, da się czytać literaturę, ale traci się przy tym sporo interesujących faktów. Motyw rozszerzanego wywiadu pozwala uzyskać odpowiedź na towarzyszące lekturę pytania, Marzec zachowuje się przy tym nie tylko jak reporter, ale i jak czytelnik. Parę razy zdarza mu się zresztą przywoływać treść opowiadań, dzięki czemu może lepiej pokazywać zestawienie życia i twórczości, literaturę traktując jak przedłużenie (lub archiwum pamięci) afrykańskiej codzienności. Przedrukowywane są jedynie – czasami – wiersze.

Jest wreszcie w tym wszystkim zwyczajność i prawdziwa przyjaźń. Między autorem i bohaterem nawiązuje się silna nić porozumienia, łatwiej dzięki temu może Bartosz Marzec sugestywnie oddawać klimat swojej historii. „Nasz człowiek w Botswanie” napisany jest zresztą tak, że nie przypomina książki (a tym bardziej – książki o życiu pisarza), raczej szybki i wciągający filmowy reportaż. Czyta się go, jakby był nieco dłuższym artykułem podróżniczym, relacją ze spotkania z niezwykłą osobowością. Marzec wykazał się umiejętnością trafnego wychwytywania najważniejszych informacji i tworzenia na ich podstawie intrygującej opowieści. „Nasz człowiek w Botswanie” to tom, który nie da o sobie zapomnieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz