* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 14 lipca 2012

Małgorzata Kalicińska: Lilka

Zysk i S-ka, Poznań 2012.

Problemy i troski

„Lilka” Małgorzaty Kalicińskiej wygląda na pierwszy rzut oka jak typowe czytadło dla pań, z obowiązkowym happy endem i zadaniem dostarczenia czystej rozrywki przy gwarancji braku zmartwień. Tymczasem jest to książka w lekturze bardzo niewygodna, pełna rozstań, hiobowych wieści i drobnych smutków, jakie spotykają kobietę pięćdziesięcioletnią. Pełni w dodatku funkcję przypominacza o tym, co w codziennym zabieganiu odkłada się na później i co zagłusza się często w myślach. Przykrości Marianny Roszkowskiej nie da się nawet szybko wyliczyć – chociaż tragedie nie dotykają jej bezpośrednio.

Jak w typowym babskim czytadle, rozpoczyna się od rozstania z mężem. Trzydziestoletni związek rozpada się po jednej spokojnej rozmowie i Marianna jest tym faktem przerażona, ale szybko musi znaleźć siły na przyjęcie kolejnych ciosów. Tych los jej nie szczędzi. W tle znajdują się wątki budujące – odzyskana po latach siostrzana miłość i czułość, prawdziwe szorstkie przyjaźnie czy dobry seks, o którym Kalicińska chce pisać otwarcie i bez skrępowania, niepotrzebnie czasem wpadając w ton pornoprozy. Wiele jest jednak przygnębiających tematów – walka z rakiem (to najważniejszy motyw), choroby bliskich, brak stałego partnera, utrata pracy – trzeba przyznać, że w produkowaniu nieszczęść jest Kalicińska bardzo kreatywna. A przy tym nie chce, by minorowy nastrój udzielał się odbiorczyniom i stara się przemycać pogodne spojrzenie na świat, wbrew wszystkim zmartwieniom.

Opowieść toczy się równocześnie w teraźniejszości i w przeszłości – migawki z dawnych lat służą autorce do tworzenia rozbudowanych charakterystyk dalszoplanowych postaci, nie do kontynuowania fabuły. To statyczne obrazki, drobne scenki i wspomnienia. Czasami wprowadzane w zbyt oczywisty sposób – by nie układać piętrowych dialogów i wielostronicowych wypowiedzi, autorka zamyka jeden rozdział prośbą o wspomnienie czy refleksję, a w kolejnym już wprowadza zainicjowany wcześniej temat. Po pewnym czasie zaczyna się to robić przewidywalne i też chyba niepotrzebnie powtarzalne – bez tych miniramek narracja mogłaby spokojnie funkcjonować.

Ciekawa jestem, jak odbiorczynie i wielbicielki prozy Kalicińskiej reagować będą na zamieszczone w tomie intertekstualia. Autorka bowiem za każdym razem, nawet gdy odwołuje się do utworów czy fraz powszechnie znanych, w tekst wplata też informację o tym, skąd dane nawiązanie pochodzi. Odbiera tym samym część zabawy czytelniczkom – być może nie ufa ich literackim i kulturowym gustom, a może chce po prostu pozostawić ślad własnych fascynacji i zachęcić odbiorczynie do podążania tym tropem. Naprawdę trudno mi to odgadnąć, dość, że tendencja do dokładnego adresowania cytatów jest bardzo silna.

„Lilka” przepełniona została także obyczajową publicystyką. Kalicińska zastępuje kolorowe magazyny i porady terapeutów, przypomina o regularnych badaniach, przegląda sposoby walki z rakiem, przemyca ocenę emigracji zarobkowej z punktu widzenia stęsknionego rodzica. Uczy, jak przyjmować ciosy i jak podnosić się po porażkach, jak wyjść z twarzą z trudnych sytuacji i jak aplikować sobie kurację seksem bez zakochiwania się. Jej bohaterka – kobieta w średnim wieku – żyje pełnią życia i nie odmawia sobie niczego (no, może jedynie w chwili, gdy ma się spotkać po raz pierwszy z nową partnerką męża, rezygnuje ze spodni od dresu na rzecz dżinsów). Nie zmienia to faktu, że smutków będzie w „Lilce” wiele, więc dla części odbiorczyń to one zdominują tekst.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz