* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

niedziela, 15 lipca 2012

Janusz Dunin: W Bi-Ba-Bo i gdzie indziej. O humorze i satyrze z Miasta Łodzi od Rozbickiego do Tuwima

Officyna, Łódź 2010 (wyd. II)

Ocalona pamięć

„W Bi-Ba-Bo i gdzie indziej” to publikacja podwójnie niszowa – po pierwsze to opracowanie dotyczące satyry, a takie książki nigdy nie cieszyły się zainteresowaniem dużej grupy odbiorców, po drugie natomiast – zawęża Janusz Dunin badania do Łodzi sprzed czasów pierwszej wojny światowej. Jeśli do tego doliczyć fakt, że to edycja bibliofilska i nie najmłodsza (pierwsze wydanie w 1966 roku, drugie w 2010) – otrzymuje się niemal trzeci poziom niszowości i świadomość, że tom trafi wyłącznie do humorologów lub osób zainteresowanych niezbyt aktualnymi utworami i niemodnym tematem.

Książka jest nawet nie tyle opracowaniem, co rodzajem serdecznej acz fragmentarycznej antologii cytatów o przebrzmiałym już wydźwięku. Janusz Dunin prowadzi czytelników przez meandry miejskiego folkloru, śledząc publikacje w prasie czy występy kabaretowe, przywołuje anegdoty i wiersze satyryczne pisane w tonie publicystycznym (częściej zatem gromiące i piętnujące niż zabawne). Autor zresztą wyjaśnia, że poszukiwacze komizmu nie znajdą w tomie zbyt wiele dla siebie – lecz to cecha właściwa większości opracowań sprzed czasów satyry stricte kabaretowej (i to w jej dzisiejszym rozumieniu). Co pewien czas znajdą się tu wywołujące uśmiech drobiazgi, jednak nie dla nich sięga się przecież po tę lekturę.

Janusz Dunin proponuje opracowanie wartościowe z uwagi na różnorodność gatunkową łódzkiej satyry. Przypomina fragmenty rewii, rysunki satyryczne, okładki książek, rymowane komentarze do codzienności, przyśpiewki, parodie, kuplety, kierując się najbardziej w stronę satyry funkcjonującej w anonimowych przekazach (mimo wszystko nie mam odwagi zamykać jej w ramach kultury popularnej). Do tego autor przemyca ciekawą charakterystykę miasta z jego zwykłymi problemami. To obraz Łodzi później funkcjonującej w niemal stereotypowych ujęciach – utrwalony w służących rozrywce przejawach twórczości wydaje się jednocześnie ponadczasowy i bardzo mocno zindywidualizowany. Nie ma natomiast różnic w konstrukcjach satyrycznych utworów, jedyne, co wiąże je z Łodzią, to lokalna tematyka – miasto nie wykształciło natomiast specyficznego, oryginalnego rodzaju śmiechu. Reakcje na konkretne wydarzenia mają charakter efemeryczny, a zacietrzewienie twórców wiąże się – jak zawsze – z redukowaniem literackich wartości na rzecz publicznego piętnowania wad.

Oczywiście tematy, które w wierszach pisanych na szybko dezaktualizowały się i przestawały wpływać na odbiorców, w rysunkach starzeją się wolniej. Być może ma na to wpływ dłuższy proces przygotowywania pracy, może – większa pomysłowość rysowników. Tak czy inaczej – Dunin ocala w swojej książce wiele utworów, które odeszłyby w zapomnienie. Pozwala przyjrzeć się przedwojennej satyrze – dużo słabiej znanej niż ta dwudziestowieczna, innej, a przez to intrygującej mimo słabnącego komizmu. Dyskretnie Dunin oprowadza czytelników po tej twórczości, jest przewodnikiem i nie wysuwa się na pierwszy plan, dokonuje udanej prezentacji i zaprzyjaźnia z dawną działalnością rozrywkową. Po stu stronach kończy się podróż w czasie, zaczyna natomiast obszerny aneks z ciekawymi fragmentami rewii i wyborem kupletów.

Wiele przejawów regionalnej satyry znika bezpowrotnie, nie doczekawszy się własnego badacza, kronikarza czy choćby wielbiciela, który zadbałby o przechowanie utworów. Dunin udowadnia, że po latach, chociaż zmieni się sposób odbioru, twórczość użytkowa i uznawana za niską, także może frapować i nie zawsze zasługuje na zapomnienie czy przemilczenie. Satyra dostaje w opracowaniach swoje drugie, nieco muzealne życie. Tak jest i w tomie „W Bi-Ba-Bo”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz