* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

wtorek, 13 października 2020

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, Joanna Sokolińska: Rodziny himalaistów

W.A.B., Warszawa 2020.

Ci, którzy zostają

Boom na literaturę górską sprawił, że autorzy książek szukają tematów także poza drogami na szczyty. Bo chociaż towarzyszenie wspinaczom w ekstremalnych wyprawach i rejestrowanie każdej komplikacji ma swój urok i wielu odbiorcom zwyczajnie się podoba, do szerokiego grona publiczności można dotrzeć przede wszystkim dzięki akcentowaniu normalności. Zwykłych czytelników nie interesują nazwy, trasy ani szczegóły techniczne – zwykli czytelnicy potrzebują emocji zrozumiałych dla każdego i pod każdą szerokością geograficzną. Tych emocji szukają w wyznaniach wspinaczy – i w lekturach wokół tego tematu. „Rodziny himalaistów” to książka-dopowiedzenie, informacja o tym, co w biografiach czy relacjach ze zdobywania szczytów zostaje zepchnięte na margines. O tym, co dzieje się z członkami rodziny: żonami i dziećmi, które najpierw muszą sobie radzić same, gdy mąż i ojciec wyjeżdża na dalekie i niebezpieczne wyprawy, a później… zostają same, gdy koledzy wspinacza (a dzisiaj coraz częściej media) przynoszą wiadomość o jego tragicznej śmierci. Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin i Joanna Sokolińska wybierają niełatwe zagadnienie – i pokazują, jak do tematu utraty podchodzą bliscy wspinaczy.

Dziewięć rozdziałów – śmierci więcej, bo czasami autorki odnoszą się do kilku dramatów podczas jednej wyprawy. Za każdym razem zestawiają pasję i potrzebę przygody z cierpieniem rodzin. Za każdym razem starają się wypytać członków rodziny (zwłaszcza dzieci, które czasem nawet nie pamiętają zbyt dobrze ojców) o to, czy mają żal, czy raczej rozumieją podążanie za głosem serca. Budują krótkie portrety, sprawdzają, kto miał przeczucia, kto nie zwracał uwagi na konieczność ciągłych rozstań i kto w ogóle nie nadawał się do rodzinnego życia. Rejestrują też przemiany – bo przecież ten, kto wraca z gór, zawsze wydaje się inny niż przed eskapadą. Wreszcie dochodzi do motywu upamiętniania bliskich, którzy zostali w górach na zawsze – każdy ma na to inny sposób. „Rodziny himalaistów” to migawki z życia – próby uchwycenia szczątków normalności tam, gdzie o normalności mowy być nie mogło. Zdarza się, że autorki sięgają do spraw sprzed dekad, ale też do tych najnowszych, które poruszały opinię publiczną i trochę przyczyniły się do budzenia zainteresowania literaturą górską oraz osiągnięciami himalaistów. Można się zastanawiać, czy tom jest poszukiwaniem ludzkiego cierpienia i nieszczęścia, ale można też potraktować go jako ciekawe dopowiedzenie do prawdziwej pasji. Skrzydłowska-Kalukin oraz Sokolińska skupiają się na odwrotnej stronie wielkich sukcesów i równie wielkich porażek kosztujących życie – dla nich ważni są ci, którzy nie słyszą zewu gór i nie próbują nawet podążać za bliskimi. To temat, który istotny będzie zwłaszcza dla czytelników z krytycyzmem śledzących kolejne biografie wspinaczy czy zachwyty nad sukcesami w wysokich górach – wszystko bowiem ma swoją cenę i może funkcjonować, dopóki ma się szczęście i nie przegra z warunkami w ścianie. „Rodziny himalaistów” to bolesne przypomnienie o kruchości ludzkiego życia i o potędze marzeń – których zdrowy rozsądek nie przekreśla.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz