* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

sobota, 3 października 2020

Irene Marienborg: Pola mówi: pada!

Media Rodzina, Poznań 2020.

Radość pogodowa

Jeżeli rozpowszechniło się przekonanie, że w czasie deszczu dzieci się nudzą, powtarzane do znudzenia hasło może rzeczywiście przekonać maluchy, że deszcz to powód do rozpaczy. Wprawdzie dzisiejsze kilkulatki raczej spędzą czas niepogody z nosami utkwionymi w smartfonach niż w oknach w oczekiwaniu na możliwość wyjścia z domu – jednak atmosfera w domu może ulec znacznemu pogorszeniu. I żeby zapobiec katastrofie, Irene Marienborg podsuwa rozwiązanie za sprawą małej Poli. Bohaterka serii picture booków odkrywa tym razem uroki deszczu. Jedna z zalet niepogody to możliwość wyjścia z domu w nowych pięknych kaloszach. Dla Poli to rzeczywiście atut: uwielbia te buty, więc narzekać nie będzie. W kaloszach można skakać po kałużach. Chyba że akurat przyjdzie tata i wyjaśni, że trzeba jeszcze parasola lub kurtki przeciwdeszczowej. Kilka razy tata wkracza w zabawę, ale jego wskazówki i polecenia tylko urozmaicają rozrywkę. Pola między innymi wybierze się w podróż parasolem, uratuje misia z powodzi, albo... zorganizuje orkiestrę deszczową: przecież krople wody tak pięknie grają, kiedy wpadają do różnych naczyń albo uderzają w przedmioty. Dziewczynka sama dołącza do muzykowania. Jak można w takich warunkach w ogóle mówić o nudzie?

„Pola mówi: pada!” to bardzo drobna książeczka, niemal zeszyt. Mały picture book, starannie wydany i bardzo charakterystyczny. Irene Marienborg ogranicza do minimum tekst, jednak nie upraszcza fabuły ponad miarę – nie podąża w przewidywalnym kierunku, stara się zaskakiwać czymś dzieci, tak, żeby nie nudziły się podczas czytania. To jej się znakomicie udaje: historyjka angażuje nie tylko te kilkulatki, które nie przewidzą, co stanie się dalej. Deszcz jako refren historii wzbudza zainteresowanie. Pola zaraża entuzjazmem, a sam fakt, że łatwo jest powtórzyć warunki pogodowe przedstawione w tomiku – może intrygować. Maluchy ucieszą się z takiego obrotu spraw, skoro dadzą radę naśladować bohaterkę i przeżywać samodzielnie jej przygody. Marienborg chce, żeby podczas lektury rozwijała się wyobraźnia odbiorców.

Uwagę zwraca nie tylko zestaw dobrych pomysłów i humor w tekście – liczą się tu również przekarykaturyzowane rysunki. Pola ma nieproporcjonalnie dużą głowę, sama jest jednak malutka. Zwłaszcza kiedy w kadrze pojawi się tata – przedstawiony z perspektywy dziecka, więc złożony wyłącznie z wielkich nóg. Kolorystyka stonowana, dopasowana do pogodowego tematu – porządkuje tę książeczkę. Pola jest sympatyczna i zaprasza do lektury. Tomik, który dzieci mogą oglądać – albo czytać razem z rodzicami – wpisuje się w serię, a do tego nie męczy schematycznością. Irene Marienborg znajduje temat do opowieści tam, gdzie inni autorzy rzadko zaglądają – a realizuje go z wielką wprawą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz