* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 10 stycznia 2025

Alasdair Beckett-King: Morderstwo w muzeum

Kropka, Warszawa 2024.

Wąsy

Ta mała dziewczynka znakomicie się bawi. Nikt nie musi się lękać o jej bezpieczeństwo, nawet jeśli w pobliżu grasuje tajemniczy morderca strzelający zatrutymi strzałkami. Bonnie Montgomery jest przecież zwykle z dziadkiem: nie tylko towarzyszem do spędzania czasu, ale i współpracownikiem. Bo kiedy trzeba, Bonnie wkłada za duży płaszcz i przykleja sobie sztuczne wąsy, a wtedy jest poważnym i szanowanym zagranicznym detektywem, który przedstawia się jako Montgomery Bonbon i czasami udaje, że nie do końca rozumie związki frazeologiczne (co ma swoją dobrą stronę: obcokrajowcowi wszyscy chętnie tłumaczą znaczenia, dziecku nikt nie miałby ochoty). Montgomery Bonbon to detektyw bystry i czujny, nawet jeśli miejscowa policja za nim nie przepada, to korzysta z jego usług – bo przecież nikogo lepszego w pobliżu nie ma. Kiedy zamienia się w Bonbona, Bonnie zwraca się do dziadka per „Banks”, chociaż przy rodzinie mówi zwykle „dziadku”. Dziadek też wie, że Bonnie to Bonnie, dopóki nie ma na twarzy sztucznego zarostu. I tak w miłej atmosferze ta para rozwiązuje skomplikowane zagadki kryminalne.

„Morderstwo w muzeum” to książka, która jest wzorowana na historiach z Sherlockiem Holmesem, widać zresztą wyraźne inspiracje nie tylko w kreacjach postaci, ale i w samej konstrukcji powieści – liczy się tutaj najpierw brawurowe śledztwo (bywa, że ocierające się o absurd, zwłaszcza kiedy trzeba odwiedzać podejrzanych i zdobywać wiadomości rozmaitymi kanałami, a do tego stale udawać kogoś innego), a później – wyjaśnienie zagadki morderstwa, z obowiązkową obecnością wszystkich podejrzanych, których alibi można wtedy po kolei podważać lub potwierdzać. Bonnie uwielbia teatralność swojego zawodu, nic dziwnego: kiedy jest Bonbonem, nikt nie widzi w niej dziecka – wszyscy traktują ją jak dorosłego i w pełni profesjonalnego detektywa. Alasdair Beckett-King nie musi tego wyjaśniać, tak po prostu jest i wystarczy to dziecięcym czytelnikom. Bonnie w przebraniu ma posłuch, poważanie i szacunek wszystkich, nawet wrogów.

Ale też zadania, których się podejmuje, nie należą do infantylnych. Na początek Bonnie staje się świadkiem morderstwa w muzeum – zestaw osobliwości przyciąga dziadka z zupełnie innych powodów niż Bonnie, jednak kiedy w muzealnej sali gaśnie światło, ginie jeden eksponat i pewien człowiek – to nie da się nad tym przejść do porządku dziennego. Bonnie prowadzi długie i żmudne śledztwo, nie może zostawić tej sprawy, w końcu to zadanie w sam raz dla ambitnego detektywa. Przebieranki to z kolei ukłon w stronę najmłodszych odbiorców, tych, których intryga nie do końca zachęci ze względu na swoje wewnętrzne pogmatwanie – śmiech jest tu wabikiem na dzieci. Sporo tematów pojawia się tylko po to, żeby wyśmiać konwencję, wprowadzić ironiczne spojrzenie na gatunek (kryminał) i żeby nadać lekkości brawurowej historii. Bonnie bierze udział w czymś niezwyczajnym i kiedy tylko chce – może stać się postacią z własnej wyobraźni. Ta wolność będzie najbardziej kusić odbiorców, nawet bardziej niż rozwiązanie zagadki dotyczącej morderstwa w muzeum. To powieść klasyczna w duchu, a jednocześnie bardzo nowoczesna przez śmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz