* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 28 lipca 2022

Lucy Maud Montgomery: Anne z Avonlea

Marginesy, Warszawa 2022.

Dojrzewanie

Dla czytelników wychowywanych na starych przekładach Ania z Zielonego Wzgórza pozostanie Anią (bez względu na podejście do tłumaczenia imion, tak samo jak pani Linde będzie Małgorzatą a nie Rachel), a Zielone Wzgórze nie zamieni się na element architektoniczny. Anna Bańkowska postanawia przywrócić właściwe nazewnictwo, jednak raczej bezskutecznie będzie walczyć z przyzwyczajeniami odbiorców. Zwłaszcza że swojska Ania budzi znacznie większą sympatię niż bezosobowa Anne.

Niezależnie od podejścia - można uzupełnić sobie biblioteczkę i pozbyć się części archaicznych komentarzy w narracji. "Anne z Avonlea" to drugi tom przygód rudowłosej bohaterki, która zaczyna wkraczać w dorosłość. Podejmuje pierwszą pracę: jest nauczycielką w miejscowej szkole. Zarzeka się, że nigdy nie uderzy żadnego dziecka i będzie starała się zrozumieć swoich podopiecznych, zwłaszcza tych o nazbyt bujnej wyobraźni. Wolne chwile spędza z przyjaciółmi - między innymi z Dianą, ale powracają też Gilbert (coraz częściej autorka sugeruje, że między tytułową bohaterką i tym przystojnym młodzieńcem nawiąże się coś różnego od przyjaźni) czy Jane i Ruby. Anne opiekuje się Marillą, ale tym razem bardziej skupia się na bliźniętach, które trafiają do Zielonych Szczytów: dwoje osieroconych dzieci podbija błyskawicznie serca kobiet. Dziewczynka jest spokojna i nie zwraca na siebie uwagi, za to chłopiec bez przerwy wpada w tarapaty albo budzi podziw dla swojej logiki. Nawet jeśli nie chce być niegrzeczny, wciąż łamie reguły narzucane przez opiekunki: później próbuje się wymigać od konsekwencji. To Davy ma być czynnikiem przyciągającym odbiorców do książki: bo przecież nie Koło Entuzjastów Avonlea, zryw społeczny, dzięki któremu miejscowość ma stać się piękniejsza. Lucy Maud Montgomery w tym temacie staje się dość moralizatorska i przewidywalna - za to przy prezentowaniu psot chłopca dobrze się bawi.

Zdarza się, że Anna Bańkowska zastępuje jedne archaizmy innymi (są tu "bonie dydy", są określenia żargonowe nie tylko w przypadku monologów niewyedukowanego dziecka, gdzie mają swoje uzasadnienie, ale w pozornie obiektywnych opisach: zabrakło w redakcji książki zwrócenia uwagi na nieprzejrzystość takich określeń). Raczej "Anne z Avonlea" nie wywoła tak wielkich kontrowersji jak pierwszy tom - bo też i jest to historia mniej znana, a bardziej wymuszana przez oczekiwania czytelników. Mniejsza liczba fanów rudowłosej dziewczyny zna na pamięć tę historię, więc też i mniej będzie rozczarowań ze względu na zmiany w ulubionych cytatach i fragmentach powieści. W "Anne z Avonlea" widać dość mocno moralizatorski charakter opowieści i nastawienie na lekcje dla dorastających czytelniczek: dzisiaj taka wersja nie zrobiłaby dobrego wrażenia - a jednak ponadczasowość przygód Ani polega również na sile prawdziwych uczuć. Bez względu na przemiany obyczajowe reakcje bohaterek będą szczere i prawdziwe - i to nie zmienia się w żadnym z tłumaczeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz