* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

środa, 23 lipca 2014

Elżbieta Baniewicz: Dymna

Marginesy, Warszawa 2014.

Role

Ta biografia robi wrażenie. Wydawnictwo Marginesy zasłynęło już z pięknych biograficznych publikacji, więc kolejna pozycja w serii dziwić nie powinna, a jednak. „Dymna” to książka-pomnik, zresztą w pełni zasłużony. To dobrze poprowadzona opowieść o życiowych rolach cenionej i ubóstwianej aktorki. Ze względu na mnogość tych ról i zajęć – pełna rozgałęzień i z konieczności skrótowa mimo monumentalnych rozmiarów. Jednak Elżbieta Baniewicz z narracją radzi tu sobie bez problemu i niedosytu czytelnikom nie pozostawi, za to zaprezentuje sporo ciekawostek na temat swojej bohaterki.

„Dymna” to biografia, która w pewnym momencie zaczyna się przeradzać w opowieść tematyzowaną, skoncentrowaną wokół różnych zajęć i pomysłów krakowskiej aktorki. Początkowo Elżbieta Baniewicz podąża utartymi szlakami biografii – a więc obowiązkowo opowiada o dzieciństwie i domu rodzinnym, o pomysłach na aktorstwo i pierwszych krokach w szkole aktorskiej. Małżeństwo z Wiesławem Dymnym sprowadzone tu jest zaledwie do kilku akapitów, ale następny związek Anny Dymnej już tylko do kilku zdań, ingerencje w życie prywatne kończą się właściwie w momencie wkroczenia na ścieżkę kariery. Wtedy zresztą jest o czym pisać. Elżbieta Baniewicz wybiera i komentuje co ciekawsze teatralne i filmowe role, ale sporo uwagi poświęca tym razem nie recenzjom czy zewnętrznym opiniom, a wspomnieniom aktorki na temat pracy z konkretnymi sławami. Nawet jeśli w tych opowieściach niewiele jest rzeczywistych anegdot, przegląd brzmi jak najpiękniejsza anegdota – wprowadza bowiem czytelników do świata Anny Dymnej, pozwala spojrzeć jej oczami na doświadczenia z planów. Nie brakuje w tym nigdy ciepłego humoru, więc lektura będzie się odbiorcom bardzo podobać.

Z czasem jednak temat ról wyczerpuje się, a jego miejsce zajmuje o wiele ważniejszy przegląd pozascenicznych dokonań Anny Dymnej w różnych dziedzinach – to opowieść o salonach poezji czy o pracy z niepełnosprawnymi – osiągnięcia, z których Dymna również jest znana, ale które zawsze potrzebują promocji. I tu aktorka także jest w swoim żywiole, co odzwierciedla się potem w narracji Elżbiety Baniewicz. Pasja działania przekuwa się niemal natychmiast na energetyczne frazy, tak, by jak najwięcej osób zainteresowało się tą stroną twórczej aktywności Dymnej. Nie ma tu tonów męczeńskich ani agitacyjnych, Baniewicz pokazuje swoją bohaterkę w ciężkiej i dającej satysfakcję pracy – i to wystarcza. Akcentem dość nietypowym jak na podobne publikacje jest przegląd listów, które Dymna dostawała – między innymi od więźniów, zauroczonych nią mężczyzn i pań, które proszą o wsparcie finansowe. Każdy z nadawców prezentuje się tu czytelnikom z nienajlepszej perspektywy, ale jako dopełnienie obrazu aktorki to intrygujący punkt tomu.

Oczywiście nie brakuje w książce fotografii, zwłaszcza artystycznych z lat młodości Anny Dymnej – ale również kopii okładek magazynów filmowych. Ukazują one Dymną w różnych wcieleniach, aktorkę o wielu twarzach – i są atrakcyjnym uzupełnieniem biograficznego wywodu. Tom „Dymna” nasyci odbiorców, przyniesie im wielowymiarowy portret artystki i zestaw ciekawostek, często pełnych humoru i dystansu. Elżbieta Baniewicz sprawdziła się po raz kolejny w roli biografa – bezbłędnie oprowadza odbiorców po tym, co najważniejsze. Doskonale rozumie bohaterkę swojej książki i zyskuje jej zaufanie, co owocuje ważnym i sporym objętościowo tomem. Tu nie ma przypadkowych rozdziałów czy tekstów-wypełniaczy miejsca. „Dymną” czyta się świetnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz