* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 27 grudnia 2013

Stephen Clarke: Merde faktor

W.A.B., Warszawa 2013.

Seks i przepisy

Paul West powraca i z tego faktu ucieszą się wszyscy czytelnicy serii Stephena Clarke’a – bo razem z Paulem powracają też prześmiewcze spojrzenia na angielsko-francuskie różnice kulturowe, wyliczenia absurdów i styl powieści zbliżony do felietonowego, przesycony kąśliwą i inteligentną ironią. Perypetie Paula ogniskują się w temacie angielskiej herbaciarni w Paryżu i problemów sercowych – dzięki temu autor może wyliczać nonsensy na dwóch płaszczyznach – urzędniczej i obyczajowej. Kolejne kochanki Paula uświadamiają mu inne spojrzenie na damsko-męskie relacje, a zdobywanie niezbędnych dokumentów pomaga cudzoziemcowi dokładnie poznać pułapki biurokracji. Paul West robi wszystko, by dobrze poczuć się w Paryżu. Nie może jednak przymykać oczu na wszelkie niespodzianki.

W „Merde faktor” bohaterowi od początku towarzyszy Jake, przyjaciel, który wybiera sobie kolejne partnerki ze względu na ich oryginalne narodowości. Jake bezlitośnie kaleczy język i tworzy grafomańskie pornograficzne wiersze – a w „Merde faktor” zajmuje całkiem sporo miejsca. Paul tymczasem, po następnym rozstaniu z Aleksą, musi stawić czoła swojemu wspólnikowi, który zamierza przekształcić herbaciarnię w diner. Poznaje między innymi ekstrawagancką urzędniczkę, która po godzinach pracy przebiera się w skórzane stroje dominy, szaloną Australijkę i cichą stażystkę zaangażowaną w jego problemy. Na nieszczęście Paula, w jego otoczeniu znów pojawi się też Aleksa. Od merde nie da się uciec.

Pod względem fabularnym „Merde faktor” nie jest książką rozbudowaną – w sensie akcji dzieje się tutaj niewiele: perypetie towarzyskie i próba zrozumienia mechanizmów we francuskich urzędach to tło dla pytania, czy Paulowi uda się uratować herbaciarnię. Żeby ożywić tom, Clarke zwraca uwagę na Jake’a, który wreszcie zamierza się ustatkować i snuje mało realne do spełnienia, odważne plany. Ale akcja w serii nigdy nie była najważniejsza – bo Stephen Clarke występuje tu jako prześmiewca i rozbawiacz. Jest bezlitosny we wskazywaniu punktów francusko-angielskiej wojny obyczajowej. Paul dziwi się lokalnym zwyczajom i sprawdza, jak się im podporządkować, by osiągnąć swoje cele, a jego dziewczyny uświadamiają mu, które postawy brytyjskie wypadają śmiesznie w Paryżu. Obie skłócone strony mogą tu zatem odnaleźć pole do walki – w ośmieszaniu przeciwnika nie chodzi jednak o złośliwość, a o rozrywkę – dlatego też Clarke angażuje emocjonalnie bohatera w sprawy pootwierane w Paryżu. Nigdy nie zdarza się wytykanie dziwności i śmiesznostek w formie agresywnego ataku – śmiech jest tu najlepszą bronią, a i czynnikiem, który przyciąga odbiorców do całego cyklu.

Stephen Clarke zachowuje się tak, jakby pisał bardziej rozbudowany felieton. Serwuje bohaterowi intensywne przeżycia w wersji skarykaturalizowanej, wyostrzonej na potrzeby tekstu. Nie interesuje go planowanie Paulowi życia, liczy się tylko powieściowe tu i teraz, bez refleksji o przyszłości. Tym sposobem Paul West może rozbawiać – to postać powołana do istnienia po to, by testować wszelkie niedogodności, jakie we Francji spotykają Brytyjczyków, dla dobra tomu połączone w jedną historię. „Merde faktor” to królestwo ironii, tu wyśmianiu może podlegać wszystko – od narodowych przywar po indywidualne wady. Stephen Clarke wie, jakiej rozrywki oczekują od niego czytelnicy i swoich fanów nie zawiedzie. A że przy okazji śmieje się z mód i póz wśród przedstawicieli artystycznego świata, z seksu i prób zdobywania kolejnych dziewczyn, z bezdusznych przepisów i porywczych francuskich sąsiadów – tym lepiej, bo oznacza to, że „Merde faktor” zyska grono wiernych czytelników, spragnionych beztroskiej zabawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz