* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

czwartek, 14 marca 2019

Rachel E. Carter: Czarny Mag. Tom 2. Adeptka

Uroboros, Warszawa 2019.
Wyzwania serca

Frakcja bojowa nie wydaje się miejscem szczególnie pociągającym dla kobiet, ale Ryiah i Elle, dwie uczennice magicznej szkoły, tu sprawdzają się najlepiej. Przyjaźnią się i są dla siebie wsparciem, a do tego Elle spotyka się z bratem Ryiah (do niedawna kobieciarzem i niepoprawnym podrywaczem, teraz – wiernym partnerem). Ryiah także próbuje ułożyć sobie życie prywatne. Wprawdzie relacje miłosne między adeptami magii nie są mile widziane przez mistrzów, ale trudno poskromić hormony. Ryiah decyduje się na związek z Ianem, liczy na to, że jeśli będzie zwracać większą uwagę na swojego dobrego przyjaciela (który się w niej podkochuje), uczucie przyjdzie samo. Ian ma się przydać Ryiah również jako odskocznia od myśli o superprzystojnym księciu. Nikt przecież nie uwierzy, że Darren zdecyduje się na mezalians (i że na taki krok pozwoli mu jego bardzo zazdrosna narzeczona!). Sferę kontaktów międzyludzkich Rachel E. Carter opracowuje nadzwyczaj dokładnie – w końcu czytelniczkom przyda się rekompensata za krwawe bitwy. We frakcji bojowej jest się przecież ciągle narażonym na ciężkie rany. Wprawdzie na każde wezwanie przybędą uzdrowiciele – ale proces odzyskiwania sił trochę trwa, a do tego w umyśle pozostaje strach. Trudno znieść sytuację, w której Ryiah jest rąbana toporem w walce – a na takie sceny naraża autorka odbiorczynie. W ten sposób uzasadnia siłę emocji. Tych na pewno nie zabraknie. A jeśli w każdej chwili można stracić życie na polu bitwy – ważne jest to, żeby budować relacje z bliskimi i mieć w nich oparcie. Ryiah ma tu kilka zaufanych osób, ważnych dla siebie. Sama nie do końca panuje nad własnymi uczuciami – rozsądek podpowiada jej jedno, serce – drugie. Dziewczyna wie, jak powinna postąpić. I czuje, jakie to trudne. Przekonuje przy tym siebie i czytelniczki, że trzeba się szanować. Nie może się zgodzić na los faworyty księcia, nawet jeśli czuje do niego ogromne (i odwzajemnione) pożądanie. A jeśli nie można panować nad instynktem, trzeba zdobyć się na dystans. I to autorka konsekwentnie bohaterom utrudnia. W końcu im więcej wyzwań, tym lepiej dla fabuły. Narrację prowadzi Carter bardzo dobrze, całkiem blisko jej do Richelle Mead, a to oznacza, że przekona do siebie nie tylko fanki powieści fantasy z wątkami batalistycznymi, ale i miłośniczki obyczajówek. Przecież bardzo starannie rozwija zagadnienia z partii międzyludzkich. Na przykładach doświadczeń Ryiah (innym jakoś lepiej się układa) może przekonywać czytelniczki, że nie warto za wszelką cenę dążyć do realizowania pragnień, czasami trzeba poczekać albo odpuścić – nawet jeśli rzecz dotyczy księcia. Ryiah ma wiele powodów, żeby przestać działać impulsywnie – chociaż często podąża za głosem serca, wie, jak powinna postąpić – jej przemyślenia na ten temat staną się dla odbiorczyń wskazówkami reagowania w naprawdę trudnych i wymagających dystansu emocjonalnego chwilach. Oczywiście konwencja baśni dużo tu ułatwia, upraszcza scenariusz – i dlatego potrzebne są autorce dobrze przemyślane strategie działania samej szkoły. Tu ma pomysły na wyzwania dla uczniów, robi się ciekawie nie tylko dla adeptów magii. Kolejne lata, jakie spędza w wymarzonej akademii Ryiah, zmieniają ja, pozwalają dojrzeć, a przy okazji dowiedzieć się ważnych rzeczy o sobie. W tym tomie akcentowany jest również motyw przyjaźni wśród młodych ludzi – czytelniczki mogą zastanowić się, jakie uczucia ocalać, a jakie poświęcić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz