* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 19 grudnia 2014

Encyklopedia gender. Płeć w kulturze

Czarna Owca, Warszawa 2014.

Spory

W ostatnim czasie „gender” stało się medialnym hasłem-straszakiem, synonimem nieakceptowanych przez konserwatywną część społeczeństwa zmian. Zbiegło się to z wydaniem „Encyklopedii gender”, tomu, który zamiast porządkować definicje i prezentować szerszemu gronu odbiorców temat płci w kulturze, podtrzymuje część stereotypów i budzi szereg wątpliwości.

Przede wszystkim nietrafiona okazała się forma tej książki. W nawiązaniu do rozmaitych publikacji (choćby z teorii literatury), „Encyklopedia gender” ma mieć charakter słownikowy. Poszczególne artykuły hasłowe opracowywane przez przedstawicieli studiów gender z różnych ośrodków badawczych nie cechują się naukową dociekliwością, a nastawieniem na retorykę. Zamiast ścisłości i konkretów pojawiają się interpretacje i sugestie ocen. W efekcie odbiorcy dostają nie tyle materiał do samodzielnego przemyślenia, co już przetrawione i nierzadko ogólnikowe, zwykle nacechowane emocjonalnie wnioski. Często podczas lektury ma się przykre wrażenie, że autorzy próbują narzucić swoje opinie – bez jakiegokolwiek oglądania się na argumenty innych stron. Oczywiście takie podejście, jak najbardziej logiczne w esejach i artykułach „humanistycznych”, nie może sprawdzić się w miejscu, do którego zagląda się po zwięzłe i precyzyjne wyjaśnienia. Przyjęcie perspektywy gender wyklucza racjonalizm – takie wnioski wyciągną czytelnicy z kolejnych omówień. Ogólniki nie sprawdzają się w tekstach o pozorach naukowości. W książce pełno jest fraz nacechowanych, pozbawionych rzeczowej podbudowy: „zakłada się, że odbiorcą tych aktów jest męski widz, więc prezentowanie kobiecego ciała służy jego przyjemności” (s. 30), „ustawodawcy, choć powoływali się na wspólny interes, działali przede wszystkim w interesie swych przedstawicieli, którymi w zdecydowanej większości byli mężczyźni (s. 434). Obfitość tego typu oceniających sformułowań zaprzecza badawczemu obiektywizmowi i każe coraz bardziej krytycznie przyglądać się kolejnym rewelacjom. Autorzy przekonują, że „gatunek [gotycyzm] rozwijały głównie kobiety (z tego powodu był oceniany jako gorszy przez współczesnych im krytyków)”. Przypomina to równie nonsensowne dyskusje o parytetach i liczbie kobiet w polityce. Gender stawia na płeć. A co z tymi, którzy wolą jednak rzetelnie i dobrze wykonywaną pracę zamiast polityki sztucznego wyrównywania szans? Dyskusja mogłaby tu trwać w nieskończoność, „Encyklopedia gender” uparcie przedstawia jedną stronę zjawiska i ta tendencyjność jest największą wadą książki.

W artykułach hasłowych przywoływane są frazy „wygodne” i obrazowe – jednak dalekie od ducha naukowości („gdyby mężczyźni zachodzili w ciążę, aborcja byłaby sakramentem” autorstwa Glorii Steinem ma być… ilustracją do rozumienia równości płci, ale to, skądinąd aforystyczne, zdanie nie zyskuje tu żadnej podbudowy – jego ozdobnicza funkcja rozrasta się, niestety, do rozmiarów quasi-argumentu). Czasem wręcz chce się zapytać, dlaczego twórcy haseł wybierają frazy nieprawdziwe i udają, że nie dostrzegają oczywistości (naginają rzeczywistość do własnych potrzeb) – na przykład twierdząc, że w polskiej kulturze współczesnej… nie mówi się o kwestiach fizjologicznych czy o przyjemności seksualnej kobiet (s. 530). Kiedy kilka razy dostrzeże się takie sposoby przekonywania, rodzi się nieufność do sensowności badań gender.

Dziwić może dobór haseł. Terminy znane z innych dziedzin i badań – depresja, gotycyzm, historiografia – redefiniowane są przez pryzmat gender. Ograniczeniom za to podlegają hasła, których rozwinięcia w takiej encyklopedii (bo gdzie indziej?) chciałoby się szukać – krótkie jest omówienie nurtów feminizmu czy organizacji kobiecych. Najciekawiej wypadają zagadnienia z pogranicza interpretacji genderowych i literatury (w dziedzinie kultury zdarzają się omówienia ciekawsze i te zogniskowane na wyliczeniach motywów gender). Autorzy tomu walczą o przywrócenie równowagi w językowym obrazie świata – obok artykułów o tym, że język polski dyskryminuje kobiety (w uogólnieniach i przysłowiach) można znaleźć dość męczącą strategię. W roli podmiotu zawsze widnieją rzeczowniki żeńskie i męskie (rzadziej odwrotnie). Brak akceptacji dla uzusu w samym procesie lektury męczy.

„Encyklopedia gender” tak starannie przygotowana i wydana przegrywa jednostronnością spojrzenia i zaprzeczeniem badawczego obiektywizmu. Nie przyczyni się do budowania porozumienia między zwolennikami i przeciwnikami teorii gender. Zwolenników przekona, przeciwnikom dostarczy broni…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz