* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com

piątek, 3 stycznia 2014

Papcio Chmiel (Henryk J. Chmielewski): Tarabanie w Barbakanie

Prószyński i S-ka, Warszawa 2013.

Wspomnienia rysownika

Kiedy śledzi się fabuły zakorzenione w rzeczywistości, zwykle pojawia się pytanie o echa autobiograficznych doświadczeń twórcy. Część wątpliwości rozwiewa Papcio Chmiel w poszerzonej wersji tomu „Urodziłem się w Barbakanie”, czyli w publikacji „Tarabanie w Barbakanie”. To gratka dla fanów komiksu o Tytusie, Romku i A’Tomku, bo część zapożyczeń z własnej codzienności autor specjalnie dla czytelników rozszyfrowuje, przytaczając do tego odpowiednie fragmenty rysunkowe.

„Tarabanie w Barbakanie” nie rozpoczyna się jak klasyczne autobiografie, opisem wczesnego dzieciństwa lub rodziny i przodków, a… historią budynku. Henryk J. Chmielewski bardziej zresztą na początku interesuje się budowlą niż własnym istnieniem – skrupulatnie odnotowuje literackie odwołania do Barbakanu, tłumaczy architekturę i doprowadza do tego, że odbiorcy polubią miejsce, w którym autor w końcu przyjdzie na świat (mimo że właściwego Barbakanu już tam nie będzie, a zrekonstruowanego – nie będzie jeszcze). Nietypowa to autobiografia, i jak Papcio Chmiel chce ją nazywać – „autochichichiczna”, przeznaczona dla rozrywki, która od czasu do czasu przemyci jeszcze odrobinę informacji. Nietypowa także ze względu na ramy czasowe – zaczyna się na długo przed narodzinami autora (Barbakan!), a kończy na drugiej wojnie światowej, odbiorcy otrzymują zatem wycinek życiorysu zwykle sprowadzany do kilku ogólników, a przecież decydujący często o całej późniejszej karierze. W dodatku Papcio Chmiel niespecjalnie zajmuje się poszukiwaniami artystycznymi, znacznie ciekawsze są dla niego wspomnienia pozbawione rysunkowych doświadczeń.

Chmielewski przedstawia świat, który nie istnieje. Odtwarza precyzyjnie swoje zabawy z dzieciństwa, przypomina o szkolnych latach i odnotowuje to wszystko, czego wielkie biografie z pewnością by nie przyjęły. W selekcji materiału nie odpadają tym razem dziecięce ulotne wrażenia ani nieistotne wydarzenia, Papcio Chmiel na nowo staje się rozbrykanym chłopcem i jeszcze raz odkrywa to, co kiedyś było jego codziennością. Szczegółowo opisuje domy i podwórka, odwiedza żydowskie bramy i zagląda na lekcje. Proponuje czytelnikom smakowity przegląd dawnych obyczajów, ocala świat, który zaginął. Opowiada nawet z detalami, jak konstruowało się dziecięce „bomby” – to świetne dopowiedzenie do dawnych lektur przygodowych. W przedstawianiu wojny nie traci Papcio Chmiel pogody dziecka, stara się skupiać na mniej przygnębiających aspektach, nie epatuje grozą, ale też nie zamienia się w wesołka. Czasem odwołuje się do wątków znanych i wielokrotnie opisywanych, lecz zawsze nadaje im indywidualny ton.

Papcio Chmiel jako narrator tej książki to niezrównany gawędziarz, który swoje wspomnienia przedstawia z ogromnym dystansem i w lekko archaicznym stylu. Narracją próbuje nawiązywać do nieprzezroczystych opowieści Kornela Makuszyńskiego, nie boi się ekwilibrystyki słownej i lubi wplatać w tekst poboczne lingwistyczne żarciki. Wciąż dowcipkuje, by nie zostać posądzonym o sentymentalizm czy idealizowanie młodości. Ale „Tarabanie w Barbakanie” to przede wszystkim zatrzymane w kolejnych kadrach dawne zwyczaje, zachowania i postawy. Rysownik utrwala w swojej autobiografii nieznaczące gesty – a to składa się na bardzo barwny obraz przedwojennej Polski. Ty nawet podpisy pod rysunkami czy dokumentami przybierają formę dosyć rozbudowanych anegdotek i dla czytelników będą źródłem dobrej zabawy. Papcio Chmiel w tej książce jawi się jako znakomity portrecista i prześmiewca – a oddalenie czasowe zapewnia odbiorcom swoistą egzotykę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz