Znak, Kraków 2011.
Podróże na wesoło
Jednym z lubianych przez odbiorców przejawów poczucia humoru jest umiejętność opowiadania o sprawach zwyczajnych w niezwyczajny sposób. A poza tym – talent do wykrywania bądź tworzenia niespodziewanych puent i przekuwanie doświadczeń (nie zawsze przyjemnych) w anegdoty. Wojciech Mann i Krzysztof Materna doskonale radzą sobie z rozbawianiem nawet najbardziej wymagających odbiorców, więc książka „Podróże małe i duże, czyli jak zostaliśmy światowcami” również szybko powinna uzyskać status bestsellera. Tom – pełen zdjęć wzbogacanych pełnymi ironii komentarzami – jest zestawem relacji podróżniczych, rozpisanych na dwa głosy. To rodzaj stematyzowanego, podwojonego pamiętnika i popis dowcipu niewymuszonego. Bo ani Mann, ani Materna, nie zdradzają tendencji do showmaństwa, nie chcą za wszelką cenę przekonywać do siebie czytelników, rezygnują zatem z typowych komicznych chwytów – śmiech wywołują tylko dzięki odpowiedniemu opracowaniu własnych przygód.
A przygód tych jest w książce sporo, chociaż nie wszystkie są tak spektakularne, by wzbudzać szok czy podziw, wszystkie zostały opisane tak, że trudno przy lekturze zachować powagę. Wyprawy (najczęściej do Ameryki) wiążą się zwykle z przezwyciężaniem różnic kulturowych, po drugie z pokonywaniem drobnych ludzkich słabostek. Jedno z pierwszych wydarzeń, sztorm, który uprzykrzał życie jedynie Krzysztofowi Maternie, przyprawia o płacz ze śmiechu – a to dopiero przedsmak kolejnych pomysłów, skrzętnie notowanych i filtrowanych przez dowcip.
Na początku wydaje się, że w ironiczno-kpiarskich popisach królować będzie Wojciech Mann – słynący zresztą z ciętego dowcipu połączonego z niezdradzającą żadnych emocji twarzą. Mann od pierwszych stron jawi się jako gawędziarz niezrównany, nie tylko kipiący od pomysłów na żarty (i na ich opisywanie), ale też katalizujący dowcipne sytuacje. Przy jego opowieściach nawet banał zaczyna śmieszyć. W zestawieniu z fajerwerkami dowcipu Manna, Materna – na otwarcie historii – jawi się raczej jako skrupulatny archiwista, przywiązujący większą wagę do faktów – niż do atmosfery. Szybko jednak przejmuje beztroski styl narracji i podejmuje wyzwanie w pojedynku na humorystyczne opowieści.
Książka stworzona przez przyjaciół ma moc przyciągania nie tylko ze względu na wysoki poziom dowcipu, inteligentne złośliwostki i przesycającą wspomnienia ironię – ale też z uwagi na specyficzne porozumienie autorów, porozumienie, do którego czytelnicy zostają dopuszczeni. Wystarczy zajrzeć do tego tomu, by zanurzyć się w świecie kpiarskim, czasem dobrodusznym, a czasem wręcz przeciwnie, za to stale pełnym dobrego towarzystwa.
„Podróże małe i duże” nie rozczarują tych, którzy chcieliby poznać fakty z pozatelewizyjnej działalności znanego duetu. To pozycja dla miłośników anegdot, komizmu najwyższej próby i beztroskiej rozrywki. Jest co poczytać i jest się z czego pośmiać.
Recenzje, wywiady, omówienia krytyczne, komentarze.
Codziennie aktualizowana strona Izabeli Mikrut
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.
Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.
Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: iza.mikrut@gmail.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To rzeczywiście nowość, której lepiej nie ominąć. Panowie Mann i Materna od lat stanowią znany i lubiany duet, choć ich żart odbiega daleko od popularnych dziś rozwrzeszczanych kabaretów, które w żałosny sposób naśladują rzeczywistość. Brawa więc dla Panów za klasę i styl. Książkę oceniam na 5+
OdpowiedzUsuńNo właśnie czytam tę książkę i muszę z przykrością stwierdzić,że Pan Krzysztof mija się z prawdą, może pamięć trochę zawodzi, ale są to informacje sprawdzalne. Niestety Alain Prost nigdy nie wygrał Grand Prix Węgier na Hungaroringu (str 79, wiersz 5 od dołu). A poza tym czyta się przyjemnie, bo lubię takie widzenie i sposób przekazywania świata...
OdpowiedzUsuń@romrom441 otóż Alan Prost wygrał na Hungaroringu w 1993r
OdpowiedzUsuń